kwietnia 03, 2018

List do GRZESIA...


Podobny list do Lilli pisałam zaledwie dwa miesiące po jej narodzinach, co jednoznacznie wskazuje na fakt, jak bardzo zmienia się zarządzanie zasobami własnego czasu w momencie, kiedy w domu mamy już nie jednego, a dwa maluchy, z którymi trzeba zorganizować sobie codzienność. Nieco ponad tydzień temu Grześ skończył roczek oraz odbyła się jego CEREMONIA DEDYKACJI, z którą również trochę zwlekaliśmy - o co w niej chodzi pisałam ponad 2 lata temu TUTAJ - dlatego była to dobra chwila na zatrzymanie się na moment, napisanie rodzicielskiej przysięgi i sięgnięcie tym samym myślami rok wstecz, kiedy to nawet nie byliśmy świadomi, jak bardzo zmieni się nasze życie...



Kochany Grzesiu...

Jakieś 375 dni temu czekałam ze spakowaną torbą na przywitanie Cię w szpitalu w Rudzie Śląskiej. Był to bardzo stresujący czas, ponieważ po raz drugi czekała mnie operacja cesarskiego cięcia oraz po raz pierwszy zostawiałam samą Twoją 1,5 roczną wtedy siostrę. Ta druga sprawa chyba zdecydowanie bardziej dawała mi popalić niż fakt, że ponownie wyląduję na stole operacyjnym. Oczywiście obawy okazały się całkowicie niepotrzebne, a Lila bardzo dobrze zniosła moją nieobecność kilka razy dziennie rozmawiając ze mną przez WhatsAppa, a nasz pobyt w szpitalu okazał się wyjątkowo szybki. Przyszedłeś na świat  w czwartek 23 marca o godzinie 9:12. Ważyłeś 3170 gramów, mierzyłeś sobie 55 cm i powitaliśmy Cię z dziesiątką skali Apgar w 38 tygodniu ciąży. Byłeś zdrowy i silny i zaraz po buziaku i niekontrolowanych łzach szczęścia, trafiłeś w ramiona Taty, który kangurował Cię do czasu przewiezienia mnie na salę, co trwało nieco dłużej niż w przypadku Twojej siostry - jednak druga operacja to co innego niż pierwsza. Byłeś bardzo spokojny, dzielnie czekałeś na pojawienie się pokarmu, tuliliśmy się nieustannie do niedzieli, kiedy to zostaliśmy wypisani do domu. A tam czekała na Ciebie z wytęsknieniem zaledwie 1,5 roczna Lila. Bałam się bardzo waszego spotkania, bo straszyli mnie zewsząd, że będzie zazdrość, będzie agresja i nienawiść rzewna. Na szczęście ponownie moje obawy okazały się całkowicie bezsensowne, a Lila pokochała Cie od pierwszego wejrzenia - nieustannie przy Tobie była, pomagała, całowała, tuliła... Przez pierwsze dni płakała razem z Tobą, nie wiedząc o co Ci chodzi, ale po kilku tygodniach nasze życie wyglądało tak, jakbyś był w nim od zawsze. Początkowo byłeś wyjątkowo spokojny, co wyglądało jakbyś dawał nam czas dla Lilii i oswojenie się z sytuacją. Później było już zdecydowanie ciekawiej. 

Zacznę może od tego, że miałeś być dziewczynką i kiedy okazało się, że nią nie jesteś byłam w totalnym szoku i z tysiącami myśli kotłującymi się w głowie. Nie wiedziałam jak być mamą chłopca! Nie miałam pojęcia jak obsługuje się syna! Sama przecież jestem kobietą, więc doskonale wiedziałam jak to jest być dziewczynką, ale pojęcia nie miałam jak to jest być chłopcem. No i kolejny raz okazało się, że takie rzeczy po prostu się wie - wystarczy być mamą. No i nie potrafiłam sobie już wyobrazić, jak bez tego chłopca mogłam wcześniej żyć. Okazałeś się zupełnie inny od swojej siostry i zdecydowanie były w ciągu tego roku ciężkie momenty, jednak jesteś tak pogodnym i radosnym dzieckiem, że każda z tych chwil przemija w naszych wspomnieniach szybciej niż byliśmy w stanie zauważyć. 

Prawie tydzień temu skończyłeś rok oraz urządziliśmy Ci ceremonię oficjalnego powitania w rodzinie, która chyba coraz lepiej znosi fakt, że mamy nieco odmienne poglądy na życie :) Kiedy 2 i pół roku temu znajdowaliśmy się w podobnych okolicznościach z małą nielokatą jeszcze wtedy Lilą nie byliśmy świadomi jak bardzo zmieni się nasz świat. Nie wiedzieliśmy, że życie, które tworzyliśmy przez prawie 30 lat okaże się tak dziwnie bezsensowne i małoproblematyczne. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że prawie rok po tym zdarzeniu dołączy do nas nowy mały człowiek, który okaże się tak bardzo indywidualny i potrafiący jak nikt dawać nam w kość każdego dnia i każdej nocy. Nawet przez myśl nam nie przeszło, że człowiek jest w stanie żyć na takich obrotach, nie przespać całej nocy od prawie dwóch lat, nie pamiętać co to cisza, spokój i odpoczynek i co najlepsze być szczęśliwym, uśmiechniętym i czekającym na więcej.  Zmieniło się wszystko, zmieniliśmy się my sami, zmienił się nasz świat, miejsce zamieszkania, rozmiar moich ciuchów, priorytety, ilość długów, kierunki podróży, zawartość lodówki, ilość wypitych ciepłych kaw, wiedza, doświadczenie i tonaż wypranych ciuchów w krasnalim rozmiarze. Nie zmieniło się chyba tylko jedno – wspólnie wypracowane założenie co do wychowania naszych dzieci oraz spojrzenie na świat, którego wspólnie z nimi doświadczamy. Nic, ani nikt nie był w stanie tego zaburzyć – mimo że nie raz próbowano. 
To co chcielibyśmy obiecać Ci Grzesiu tu i teraz niewiele różni się więc od tego, co obiecywaliśmy 2,5 roku temu Twojej siostrze, a główny tego sens mieści się w ponadczasowych słowach Janusza Korczaka, który mawiał, że:


Dziecko ma prawo być sobą. Ma prawo do popełniania błędów. Ma prawo do posiadania własnego zdania. Ma prawo do szacunku. Bo tak naprawdę nie ma dzieci – są ludzie.

A więc Grzesiu:
Jesteś wolnym człowiekiem, który sam wybierze swoją życiową drogę, a my będziemy robić wszystko, by Cię do tego jak najlepiej przygotować. 
Przysięgamy nauczyć Cię walczyć z przeciwnościami losu i radzić sobie, w tym bezdusznym i okrutnym świecie. 
Przysięgamy wychować Cię w duchu prawdy, pokoju, miłości do życia, tolerancji i szczerości wobec siebie i innych. 
Przysięgamy pokazać Ci świat i nauczyć Cię pojęć ponadczasowych.
Przysięgamy rozwijać w Tobie umiejętność krytycznego myślenia oraz życia w rzeczywistości, nie iluzji. 
Przysięgamy rozwijać u Ciebie szacunek do siebie, innych ludzi i wszystkich żywych istot. 
Przysięgamy poświęcać jak najwięcej czasu na rozwijanie w Tobie odwagi do pokonywania zła oraz świadomości, że jesteś silniejszy niż własny strach. 
Przysięgamy pielęgnować u Ciebie optymistyczny pogląd na świat, ciekawość i chęć uzyskiwania odpowiedzi. 
Przysięgamy nauczyć Cię troski, empatii, współczucia i hojności. 
Przysięgamy pokazać Ci, co znaczy kochać i szanować życie, każde..

Po prawie 3 latach  z niezwykle indywidualną małoletnią jednostką jaką jest Twoja siostra oraz po roku życia z Tobą, człowieczkiem małym, acz wielkim charakterem, demonstrującym swoją  niepokorną osobowość na każdym kroku, nie tolerującym smoczka, wiszącym na matce-karmicielce 24 godziny na dobę i ukrywającym w swej małej klatce zdumiewające tembry krzyku wiemy, że te przysięgi są trudniejsze do zrealizowania niż zdawało nam się ponad 2 lata temu, jednakże nadal się ich trzymamy i ku naszemu zdumieniu idzie nam coraz lepiej. Bezwarunkowa miłość wydaje się być tak oczywistą w przypadku własnych dzieci, jednakże nie ma nic oczywistego w kochaniu ludzi, którzy tak bardzo potrafią wkurzać i potrzeba mnóstwo samozaparcia by się tego nauczyć i trzymać nawet w najbardziej kryzysowych sytuacjach, dając Wam poczucie, że czegokolwiek byście nie zrobiły, my zawsze będziemy obok. Dlatego obiecujemy również niczego od Ciebie nie oczekiwać, a już na pewno nie tego, że staniesz się takim jakim chcemy, ponieważ taka definicja nawet nie istnieje i zapewniamy Cię, że zrobimy wszystko byś stał się takim, jakim sam chcesz się stać. 


Jako rodzice, po wyjątkowo ciężkiej nieprzespanej nocy, spowodowanej Twoją śmiertelną męską chorobą, jaką jest katar pokładamy jedynie ogromne nadzieje, że będziesz rósł zdrowy i ta perfidna choroba będzie dotykała Cię jak najrzadziej i że wyrośniesz na mądrego i przede wszystkim szczęśliwego człowieka, którego nigdy nie opuści ten zniewalający uśmiech i niesamowita pogoda ducha, a my zapewniamy Cię, że przez całe życie będziemy do znudzenia powtarzać Ci trzy rzeczy – że jesteś dobry, że możesz i że potrafisz, a Ty doskonale będziesz wiedzieć, że świat stoi przed Tobą otworem.

Z zamysłem nie czytałam przed napisaniem tych słów listu, który stworzyłam ponad 2 lata temu twoje siostrze, ponieważ wiele od tamtego czasu się zmieniło i zdecydowanie chciałabym unikać w jakikolwiek sposób porównywania Was. Na pewno napisałam jej więcej, ale ten czas nauczył mnie, że zdecydowanie lepiej jest robić niż mówić i wiem, że bez względu na to ile bym nie poświęciła czasu na mówienie, czy pisanie w żaden sposób nie jestem w stanie oddać słowami ogromu mojej matczynej miłości. Każdy dzień z Wami jest próbą, codziennie uczę się czegoś nowego, teraz już wiem, jak bardzo odpowiedzialną rolę na siebie sprowadziłam, ale wiem również jak niewiele miałam w życiu zanim się pojawiliście. Piszę w liczbie mnogiej, ponieważ nie istniejecie dla mnie oddzielnie - każde z Was jest inne i nieskończenie dla mnie ważne; każde będzie żyło inaczej, ale oboje dostaniecie ode mnie nieograniczone możliwości w zdobywaniu świata, bo nigdy nie przestanę Was wspierać i wierzyć, że możecie wszystko. I co najważniejsze zawsze będziecie rodzeństwem i jesteście dla siebie nawzajem gigantyczną siłą, która ma niesamowicie sprawczą moc, bo nasza siła tkwi w rodzinie.

Dlatego zawsze będziemy obok Ciebie, a Ty bądź sobą, żyj szczęśliwie, kochaj nieustannie piłki, balony i samochody, albo zamień je na ot choćby marchew... Nieważne! Ważne, że nikt nie będzie Ci mówił jak masz żyć, a my będziemy kochać Cię zawsze takim jakim jesteś.

:-*




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP