Jeśli ktoś zagląda tu regularnie zauważył, że coś jest nie tak, ponieważ aktywności nie widać za wiele. Ja również to zauważyłam, niestety sytuacja ta jest daleko poza mną. Siła tajemna odciąga mnie od komputera, telefonu, tabletu i wszelakich elektronicznych instrumentów, bez których robić tego co robię się nie da. Nawet zdjęcia kłębią się już "na kupie" i nie ma kto ich dopieścić, o Facebooku czy Instagramie nie wspominając. Już kiedyś miałam z tą siłą do czynienia, ale wtedy mogłam się poddać i żyć według jej zasad. Wszyscy to rozumieli i zostało mi wybaczone. Teraz jest inaczej, a i ja miałam nadzieję, że już nie będę musiała się z nią mierzyć. Jednak się nie udało i powróciła. Co to za siła, osobowość moja tajemna i wysysacz energii? Ha! Ja wiem! I co z tego, skoro rady na nią nie ma żadnej...
# TAKA JA
Nie będę wgłębiać się tutaj w tajniki techniki osobowości mej, bo i dla mnie często są one niezrozumiałe i dla własnego dobra lepiej je przemilczeć. Jest jednak jedna rzecz, która się nie zmienia i stanowi sens mego jestestwa, mianowicie energia i chęci do działania. Wiele można mi zarzucić, ale na pewno nie brak entuzjazmu i lenistwo. Nie potrafię usiedzieć w miejscu i każda bezczynna chwila daje mi poczucie marnowanego czasu. Marudzę na ten stan często i regularnie, że marzę o chwili spokoju, że fajnie tak poleżeć nic nie robić, z brzuchem do góry świat obserwować... Zwyczajowo wystarczy mi tego stanu góra pół godziny i później zaczyna mnie nosić - może za rzadko wpadam na pomysły przyziemne takie jak pranie, czy sprzątanie, ale dzień bez przygód z dzieckiem, czasu spędzonego z fajnymi ludźmi, zrealizowania czegoś ciekawego dla siebie, popisanie, pozdjęciowienie, spotkanie jakieś, a może warsztaty, albo cokolwiek co zostawi ślad dobrze spędzonego czasu to podstawa każdego dnia. Nie ma czasu do stracenia! Życie jest krótkie i trzeba wykorzystywać na maksa każdą minutę! Taką domenę moja główna część osobowości sobie obrała i tego się trzyma, nawet gdy zmęczenie mnie przygniata, a entuzjazm wisi na włosku - nie ma, że boli. Po prostu... Taka ja!
# TAJEMNICZA JA
Nie pojawia się często. Objawiła się w całym moim trzydziestoletnim życiu dopiero po raz drugi. Rzekłabym więc, że jest stanem stosunkowo rzadkim. Kiedy jednak się ujawni nie ma zmiłuj się i żadna siła nie jest w stanie jej pokonać. Jest totalnym przeciwieństwem mojej "takiej ja" i tak naprawdę nie chce jej się kompletnie nic! Jest permanentnie zmęczona, nie chce wychodzić z ciepłej pościeli i walczy o każdą sekundę, kiedy dziecko bez pardonu wyciąga ją z łóżka. Odlicza każdą sekundę do pierwszej drzemki, by powrócić czym prędzej wraz z małym człowiekiem w objęcia Morfeusza. Cały plan dnia bierze w łeb, bo przecież to był czas kiedy miałam te dwie godzinki tylko dla siebie, bloga, zdjęć i to była moja nienaruszalna świętość! Została więc naruszona brutalnie, a ja utraciłam swoje "pięć minut" w ciągu dnia. Jakby tego było mało, mimo solidnej dawki snu do południa, pełna nadziei czekam na wieczór, kiedy to znów miałam tą świętość dla siebie, a tu 20:30, dziecko idzie spać, a ja walczę ze zmęczeniem jak po przebiegnięciu maratonu, którego nigdy nie przebiegłam, a przecież nic konstruktywnego nie robiłam! Że dziecko to już przywykłam, przez ten rok jakoś nagromadziłam w sobie pokłady sił, które pozwalają mi przetrwać z nadludzką energią mojego małego człowieka. Ale zwyczajowo robię dużo więcej, a tak zmęczona nie bywam. Rozumiem jednak tą siłę tajemną, tajemniczą mą osobowość, bo przecież w wielu przypadkach to normalne. Ale tą niechęć do jedzenia i przygotowywania posiłków to mogłaby sobie już darować! Przecież mam dziecko, które powinno jeść coś więcej niż białą bułę, którą jako jedyną potrafię przełknąć z rana. Długo tak nie pociągniemy przecież! Dziecko nie narzeka, bo buł za często nie jada, a uwielbia je jak nic na świecie. Może więc jakiś czas pociągniemy (?) Biała buła i coca-cola - ulubiona strawa mojej drugiej osobowości...
# KIM JESTEM KIEDY MNIE NIE MA?
Czy da się tak żyć? Żyć się da, nie ma innego wyjścia, ale walczyć nie ma sensu. Już Don Kichot próbował walczyć z wiatrakami. Czy można leczyć? Ponoć to nie choroba, choć L4 na to dają. Ponoć każda jest inna, ale widać nie u mnie. Nadzieją płonną żyłam do końca, że jednak tak będzie, ale nie... Jest jak poprzednio. No trudno, taki już mój los, jeśli chcę tego czego chcę z taką nową "mną" muszę ponownie nauczyć się żyć. Jeszcze parę miesięcy i będzie ok. Mam nadzieję!
Może jeszcze za wcześnie, by zdradzać Wam kim jestem kiedy mnie nie ma, ale coś tam mnie w środku kuje, że tak nagle zostawiłam to miejsce. Co ja mogę? Nie planowałam. Znaczy planowałam, ale nie tak. Miało być inaczej, ale ja tam se mogę gadać, a ono swoje. Nic nie poradzę, że śpię tyle, że aż mnie serce boli od tego lenistwa; że siadając do komputera oczy mi się zamykają; że znów ta astma, migreny i jeszcze coś w dole kuje; że kazali odpoczywać ile wlezie. No cóż, teraz już chyba wszystko jasne. Kim jestem? Jestem tą samą osobą, którą byłam z tą zasadniczą różnicą, że jest nas teraz dwójka. I ten drugi Ktoś, podobnie jak niecałe dwa lata temu, nie jest zbyt łaskawy dla mego ciała i folguje sobie na całego, kiedy ja walczę z każdą dolegliwością. Jest już nieco lepiej, książkowo wręcz i podobnie jak poprzednio z cyferki I za moment wskoczymy w II i wszystko pójdzie w zapomnienie. Wejdziemy w nowy level ;)
Dlatego kochani, wybaczcie, że mnie tutaj nie było - mam nadzieję, że się to w końcu zmieni - ale stan błogosławiony w moim przypadku już chyba zawsze pozostanie tym odrobinę diabolicznym. Bo znów szereg dolegliwości się pojawiło, ale przynajmniej teraz wiem czego się spodziewać. Trzymajcie kciuki za nasz dwupak, żeby wszystko było w porządku, a mały Ktoś był cały i zdrowy. Dolegliwości przeżyję, jeśli tak musi być niech będzie - oby ponownie było to owocem cudownej małej istoty, która dzisiaj wyssała ze mnie wszystkie pokłady energii. Bycie w ciąży z rocznym dzieckiem to zupełnie inny wręcz abstrakcyjny poziom! Ale przynajmniej mam teraz dwa razy więcej pomysłów na tematy, które mam nadzieję, że doczekają się realizacji zanim zasnę przy komputerze. Ten post pisałam na pięć razy :D
Pozdrawiamy więc Was serdecznie i mamy nadzieję wraz z Ktosiem, że uda nam się bywać tu nieco częściej ;) Jeszcze tylko 30 tygodni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz