lipca 15, 2016

NIE GODZĘ się na to!


Właśnie skończyłam pisać post o parku rozrywki, który miał się za moment pojawić. Będzie musiał jednak poczekać, bo to nie jest dobry moment na takie tematy. Teraz jest czas na pomyślenie, zastanowienie się nad sensem wszystkiego co się w okół nas dzieje, zatrzymanie się na moment i zmierzenie z własnym strachem. Bo nie wiem jak u Was, ale ja jestem osobiście przerażona tym co dzieje się na świecie. I jest to wymiar strachu, z którym da się żyć, ale nie tak jak kiedyś. Już nie planuję spontanicznie wyjazdu za granicę, nie chodzę beztrosko ulicami wielkich miast, czy uliczkami galerii handlowych. Zawsze gdzieś z tyłu głowy jest myśl, mówiąca mi, że świat nie jest bezpieczny...


# TERRORYZM, odległe znaczenie...

Słowo to kiedyś znałam tylko z filmów, czy wiadomości z końca świata - tak odległe i nierzeczywiste działo się daleko od mojej bezpiecznej życiowej strefy. Pierwszy raz poczułam, że jest bliżej niż mi się wydaje w 2001 roku podczas zamachu na WTC. Byłam wtedy w liceum, świat stał przede mną otworem, a ja żyjąc beztroskim nastoletnim życiem mierzyłam się z obrazami w telewizji, które nie były hollywoodzką produkcją. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie i nie do końca potrafiłam sobie z tą informacją poradzić - pamiętam, że pierwsza myśl jaka mnie wtedy naszła to wojna! Właśnie w tym momencie wybuchła wojna i moje młode życie zamieni się w koszmar. Wojna wybuchła, owszem, ale nie u nas, więc temat gdzieś tam rozszedł się po kościach. Po raz kolejny, raz na jakiś czas pojawiały się jednak informacje, że gdzieś, kiedyś, ktoś znów zapragnął czyjeś śmierci i dokonywał ataków:

  • 11 września 2001 - Nowy Jork - 2973 ofiary i 8900 rannych
  • 12 października 2002 - Bali - 202 ofiary i 350 rannych
  • 23-26 października 2002 - Moskwa - 173 ofiary i 656 rannych
  • 11 marca 2004 - Madryt - 191 ofiar i 1400 rannych
  • 1-3 września 2004 - Biesłana - 400 ofiar i 700 rannych
  • 7 lipca 2005 - Londyn - 52 ofiary i 700 rannych
  • 23 lipca 2005 - Szarm el-szejk - 70 ofiar i 150 rannych
  • 14 sierpnia 2007 - Al-kahtaniji - 796 ofiar i 1562 rannych
  • 26-29 listopada 2008 - Bombaj - 195 ofiar i 300 rannych
  • 22 lipca 2011 - Oslo - 77 ofiar i 125 rannych
  • 4 października 2011 - Mogadisz - 139 ofiar i 93 rannych
  • 11-12 czerwca - Orlando - 50 ofiar i 53 rannych


Są to największe ataki terrorystyczne na świecie w przeciągu ostatnich 15 lat. Niektórzy wykluczają z tego grona Brevika, który dokonał ataku w Norwegii, ale dla mnie był on takim samym popranym szaleńcem, jak cała reszta. Jak na 15 lat można by powiedzieć, że w zasadzie "zdarza się". Ale podczas tego "zdarza się" zginęło łącznie 5318 osób, które nadal mogłyby żyć. I to tylko z tych powyższych ataków, a ile było takich, których nie ujęto na liście "największych". Czy wiecie, że w tym roku dokonano 29 ataków terrorystycznych na całym świecie! W tym, w samym tylko styczniu 17!

# CZŁOWIEK CZŁOWIEKOWI...

Niby wiem, że historia nie lubi spokoju, że nie da się żyć bez wojen i przemocy, że jest to na stałe wpisane w naszą ludzką naturę. Wiem to doskonale, co nieco czytałam, co nieco rozumiem - przecież gospodarka, polityka i religia są o niebo ważniejsze od ludzkiego życia. Każdy głupi to wie! Jestem zwykłym trybikiem, żyjącym w globalnej machinie świata, nakręcanej przez możnych i wpływowych tego świata. Tylko trybikiem! Co ja tam wiem o życiu, rządzeniu, dyplomacji i fanatykach? Otóż to! Niesamowity dla mnie jest fakt, że ludzie potrafią być tak bardzo oddani sprawie, poglądom, pieniądzom i kij jeden wie czemu jeszcze, by być w stanie zabijać. Bezbronne 6 i 7 letnie dzieci podczas ataku w szkole Newton w 2012 roku, czy w Biesłanie; rodziny wypoczywające na wakacjach w Szarm el-szejk, ludzi spędzających czas po pracy w teatrze w Moskwie... Jakim trzeba być człowiekiem, by być zdolnym do czegoś takiego? Mój mały trybikowy umysł najnormalniej w świecie tego nie pojmuje. Jestem zdeklarowaną pacyfistką, walczącą poglądami i słowem o ludzkie prawa, tolerancję i godność; jestem wegetarianką, walczącą o prawa zwierząt i sprzeciwiającą się każdej śmierci; jestem humanistką, która z założenia powinna pokładać nadzieję i wiarę w człowieku. Gdzie jest więc moje miejsce skoro świat zmierza w takim kierunku? Nie ma w nim bezpiecznej strefy, gdzie człowiek bez agresji, mowy nienawiści i broni w ręku będzie miał większe prawa i możliwości niż Ci, którzy takimi atrybutami się szczycą. Nieraz już pisałam o globalnej katastrofie człowieczeństwa i ludzkiej empatii, ale odnoszę wrażenie, że są to tylko puste słowa, a ja czuję się w tym całym globalnym maglu, jak przybysz z kosmosu. Niby mam w swoim otoczeniu ludzi, którzy myślą podobnie - jest ich całkiem sporo wbrew pozorom - ale wystarczy, że człowiek wyjdzie poza bańkę własnego świata, na drugą stronę ulicy, do znajomych, o internecie nie wspominając i dostaje z liścia w twarz poglądami, które popierają to co się dzieje. Nie, nie, nie u nas oczywiście - u nas trzeba tępić, ale jeśli to dotyka ludzi INNYCH w poglądach, narodowości, kolorze skóry, kultury, wyznania, czy orientacji to wszystko jest w porządku - homoseksualistom z Orlando się należało, podobnie jak "arabusom" w ich własnych krajach, ruskich z teatru na Dubrowce też nam nie żal, bo z zasady ich nie lubimy! Może będzie to brutalne co napiszę, ale osobiście rzygam już takimi poglądami! Mam odruch wymiotny słuchając ludzi, którzy najdalej gdzie byli w świecie to na wakacjach w Chorwacji (nie mam nic do takich wakacji, też byłam) i są specjalistami od całego świata i wszelakich narodowości; którzy naczytali się artykułów na WP lub Onecie i mają ogląd sytuacji politycznej na całym świecie; którzy zabiliby wszystkich arabusów, ciapatych i czarnych (no i ruskich w zasadzie też), bo tylko zasyfiają nasz świat. Pewnie dorobię się paru hejtów i odlajkowań po tym tekście, ale jak wiecie braku szczerości moich tekstów zarzucić mi nie można. I jest to smutne. Cholernie smutne, że ludziom wydaje się, że to nas nie dotyczy. Tak naprawdę niczym nie różnimy się od tych, którzy takich ataków dokonują i jestem przekonana, że znalazłoby się sporo rdzennych z pokolenia na pokolenie polskich fanatyków, którzy w imię własnych przekonań zrobiliby to samo - gdyby tylko mieli możliwości i odwagę. I to przeraża mnie najbardziej, że mimo iż do większości ataków terrorystycznych na świecie przyznają się ugrupowania muzułmańskie to jesteśmy bliżej niż dalej od tego, by doczekać się podobnych od ludzi, którzy być może są naszymi sąsiadami, znajomymi znajomego, mężem koleżanki z pracy, ojcem kolegi syna z podwórka. To zaczyna być coraz bardziej realne!


# NADINTERPRETACJA BEZSILNOŚCI

Można powiedzieć, że przesadzam - każdy ma prawo do własnego zdania - ale prawda jest taka, że ja, lewak z krwi i kości, szanujący każdą żywą istotę z "arabusami" włącznie, oglądam się podejrzliwie za każdą kobietą w burce, czy facetem o ciemniejszej karnacji; że mój otwarty umysł zamyka się pomału na pewne aspekty tolerancji, w obawie przed swoim i rodziny bezpieczeństwem; że, gdy tata wyjeżdża na morze boję się o wiele bardziej niż miało to miejsce wcześniej, a moimi wakacyjnymi kierunkami są polski Bałtyk, Mazury lub Karpaty, zamiast wojaży po Afryce, czy kolebkach europejskiej kultury; że unikam dużych skupisk ludzi i drżę na myśl o zbliżających się w Krakowie Dniach Młodzieży; że przerażają mnie fanatyczni politycy z PISu i wszelkie religie świata; że świat daje mi poczucie bycia zagrożoną, a moja średniej jakości dzielnica i szemrani sąsiedzi wydają się bardziej bezpieczni niż festiwal muzyczny w Gdyni. Może nadinterpretuję fakty, ale mój sposób myślenia bardzo zmienił się odkąd na świecie pojawiła się moja córka - przecież mogliśmy wraz z nią wybrać się na wakacje do Nicei - zawsze chciałam odwiedzić Lazurowe Wybrzeże - i zamiast dwóch Polek wśród ofiar byłoby nas pięcioro. To wszystko mimo że nadal oddalone kilometrami dzieje się przerażająco blisko i w głowie zapala się ostrzegawcza żarówka, której nie da się tak po prostu zgasić. Będzie się ona tlić, dopóki bezsilność zostanie zażegnana, a nie sądzę by kiedykolwiek się to stało. Żyję tak jak żyłam, wstaję rano, zajmuję się dzieckiem, cieszę małymi rzeczami, czasem gdzieś wyjadę, obejrzę fajny film, przeczytam książkę, ale kiedy następuje cisza żarówka daje o sobie znać, sygnalizując, żeby cieszyć się tą beztroską, ponieważ kiedyś może się ona skończyć. Atak rodzi atak i im więcej ich będzie, im wyższa będzie ich częstotliwość tym prawdopodobieństwo globalnego konfliktu staje się coraz bardziej realne. Jest to tak samo odległe i nierzeczywiste, jak moja obserwacja terroryzmu w filmach na ekranie telewizora, czy w kinie, ale ten stan rzeczy zmienił się już dawno temu, a przyszłość jest jedną wielką niezapisaną kartką - choć co poniektórzy pomału kreślą już na niej swoje podłe scenariusze.

Nie godzę się na to! Nie godzę się na życie w takim świecie i bezsensowną przemoc, generującą niezdrowy strach. Nie godzę się na bycie częścią tego wszystkiego, ale kogo to obchodzi? Jestem przecież tylko trybikiem, który musi przyjąć na klatę to co oferuje mu życie i czekać cierpliwie na to, co przyniesie przyszłość...

Pamięci wszystkich ofiar ataków terrorystycznych na całym świecie i ich całkowicie bezsensownej śmierci, spowodowanej chorymi umysłami tych, którzy ją zaplanowali - obyście zamiast waszych 40 dziewic spotkali tam 400 żądnych zemsty rodzin i przyjaciół tych, którym odebraliście życie! [*]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP