Jakiś czas temu zakupiłam pierwszy "poradnik" dla rodziców. Choć poradnikiem bym tego nie nazwała, ponieważ jest to po prostu bardzo mądra książka opisująca potrzeby i fazy rozwoju emocjonalnego i fizycznego dziecka oraz tak naprawdę rodziców. Bo prawda jest taka, że oni również przeżywają gwałtowny rozwój swojego jestestwa, które zmieniło się nie do poznania odkąd na świecie pojawił się mały człowiek. Okazało się, że niemal punkt po punkcie treść książki zgadza się z moimi założeniami oraz macierzyńskimi "procedurami". To rozpoczęło lawinę mojej osobistej potrzeby zdobywania wiedzy w kierunku nie wychowania zgodnego z podręcznikami, ale znajomości psychologii oraz fizjologii dziecka na odpowiednich etapach rozwoju. Zakochałam się również bezgranicznie w idei rodzicielstwa bliskości, ponieważ jest to piękna i najbardziej naturalna z ludzkich założeń macierzyństwa. Nie będę streszczać tutaj książek, ale chciałabym Was odrobinę zarazić tą fascynacją, ponieważ poza wszystkimi innymi aspektami może ona bardzo ułatwić życie początkującym (i nie tylko) rodzicom. Ja również nim byłam (i długo jeszcze pozostanę) i co nieco Wam teraz o tym opowiem...
Zanim przejdę do założeń i swojego rozumienia rodzicielstwa bliskości muszę nadmienić, że ta idea dotyczy przede wszystkim relacji z dzieckiem w pierwszym roku jego życia, które jest tak naprawdę kluczowe do budowania dalszej więzi i porozumienia już na nieco innym poziomie.
# MAMA, CENTRUM WSZECHŚWIATA
Cała filozofia dobrego i mądrego macierzyństwa opiera się o główny punkt, jakim jest matka. A w bardziej złożonym aspekcie - rodzice. Na jednym z warsztatów, w których niedawno uczestniczyłam pewna mama pięknie zmetaforyzowała to założenie: dlaczego w samolotach instrukcja w nagłych wypadkach mówi, żeby założyć maskę sobie, a dopiero później dziecku? Bo, żeby pomóc swojemu dziecku najpierw musimy uratować siebie... Jest to idea nie do końca rozumiana przez ludzi, którzy dzieci nie posiadają. Ja też tego nie rozumiałam, przecież może to dziecko uratować ktoś inny. Ale w momencie, kiedy stajemy się tą najważniejsza na świecie istotą dla małego człowieka, który całkowicie jest od nas zależny, wszystko staje się jasne. On nie chce być uratowany przez KOGOŚ, on chce by zawsze byli przy nim rodzice. Ale wracając do założeń tu na Ziemi, a nie kilometry nad nami - aby móc wychować szczęśliwego człowieka, najpierw my musimy być szczęśliwe; jeśli chcemy, by nasza córka była pewną siebie dziewczyną, podążającą za marzeniami - my same takie właśnie być musimy; jeśli chcemy, by pielęgnowało swoje pasje i nie poddawało się, kiedy nadchodzą przeciwności, musimy pokazać im, że to jest możliwe. Spełniona matka to szczęśliwe dziecko, nie da się tego ująć prościej.
Fakt, mały człowiek zmienił cały nasz świat, ale to nie znaczy, że on stał się naszym całym światem. Wychowanie w takim duchu jest niesamowicie obciążające, bo jak żyć z piętnem tego, że jesteśmy dla kogoś wszystkim co w życiu posiada; że przez nas ktoś zrezygnował ze swoich pasji i marzeń; że każda jego decyzja jest podporządkowana tym, by najszczęśliwsze było dziecko. A gdzie, ja się pytam, jest nasze osobiste szczęście? Wiadomo, że największy procent zajmuje tam właśnie nasz potomek, ale w worku szczęśliwości jest jeszcze mnóstwo miejsca na nasze małe, bądź większe spełnienia. I w żadnym wypadku nie chodzi tutaj o to, by nie zajmować się dzieckiem, wynająć nianię, czy podrzucać je do dziadków. Chodzi o to, że niemal wszystko da się z tym dzieckiem pogodzić. Jeśli naszą pasją są podróże, róbmy to dalej z małym człowiekiem, chodźmy z nim na koncerty, wystawy do muzeów, uczmy fotografii, gry na perkusji, malarstwa, jazdy na motocyklu - cokolwiek! Jeśli jesteśmy cholernie zmęczeni po całym tygodniu sprezentujmy mu weekend u dziadków, żeby nabrać sił i najnormalniej w świecie odpocząć. Dziecko zmienia cały nasz świat, ale to my, jako rodzice musimy te zmiany zoptymalizować w taki sposób, by razem realizować siebie i nie dopuścić do sytuacji, by po drodze zgubić swoje szczęście, plany i marzenia. Bo nie ma nic gorszego niż w dorosłym życiu usłyszeć od rodziców, że poświęcili dla nas wszystko, a my teraz chcemy żyć po swojemu. Bo o to w tym wszystkim chodzi, aby wychować dziecko, które będzie podążało swoją drogą z nami, jako najważniejszymi towarzyszami życia, a nie starszymi ludźmi, którzy po "odchowaniu" potomstwa nie mają co z sobą zrobić i dręczą nas wyrzutami sumienia, że przyjeżdżamy raz na tydzień w odwiedziny.
Dziecko wymaga naszej uwagi, czasu i przede wszystkim sił i chęci, by zdobywać z nim świat. Aby tego dokonać musimy mieć czas dla siebie, zbilansować nasze możliwości, szukać sposobów odprężenia się i odpoczynku. Zamiast frustracji, że siedzimy z dzieckiem w domu wygospodarować kilka godzin tygodniowo na robienie tylko tego co daje nam poczucie spełnienia i pozwoli na chwilę zapomnieć o domowym rozgardiaszu. Złoty środek - to magiczne stwierdzenie, potwierdzające się w każdej sytuacji. A w byciu mamą nabiera zupełnie innego znaczenia.
# MATKA WIE NAJLEPIEJ
To dość stereotypowe i czasem złośliwe określenie jest idealnym podsumowaniem rodzicielstwa bliskości. I nie chodzi tu o to, że wie ona najlepiej co dziecko powinno zrobić, ale czego w danej chwili potrzebuje i jak zaspokoić jego potrzeby. Młode matki, głównie pierworódki już w czasie ciąży są bombardowane informacjami i poradami babć, ciotek, koleżanek z "większym" stażem, wujka Google, artykułami prasowymi, poradnikami, programami telewizyjnymi... Trzeba wysłuchać tego wszystkiego w spokoju, uzbroić się w cierpliwość, wielki dystans do tej "wiedzy" i skupić się tylko i wyłącznie na sobie. Wiadomo, że pewne rady są bardzo przydatne, ale tyle samo, albo i więcej z nich stanie się kompletnie bezużyteczna, a często robi tylko mętlik w głowie. Pamiętajmy, że każde dziecko i każdy rodzic są inni i to, że coś pomogło lub było dobre dla kogoś, nie znaczy, że sprawdzi się również u nas - i odwrotnie. W macierzyństwie najważniejsza jest intuicja i to ona powinna wypełniać 90% naszych decyzji. Jeśli Twoim założeniem jest przede wszystkim dobro dziecka i słuchanie jego potrzeb na pewno znajdziesz odpowiedź.
W dzisiejszych czasach i informacjach na wyciągnięcie ręki grzechem jest z tej wiedzy nie korzystać, a mówię tutaj o znajomości etapów rozwoju dziecka i fizjologii małego człowieka. To bardzo ważne, by mieć świadomość o co chodzi z IV trymestrem, dlaczego dziecko chce być noszone na rękach, co daje spanie w jednym łóżku, czemu należy cukier i sól eliminować z diety jak najdłużej, czyli jednym słowem czytanie potrzeb dziecka i łączenie tego z naszą fachową wiedzą. Nie zasłyszaną i potwierdzoną hasłem "bo kiedyś się tak robiło i było dobrze". Czasy naszego dzieciństwa dzielą lata badań naukowych, medycznych, psychologicznych i wszystkich możliwych dostępnych w nowoczesnym świecie, które dają nam jasne informacje, co pomaga, a co szkodzi. Jeśli posiadasz tą wiedzę, jesteś otwarta i nie boisz się próbować, zawsze na pierwszym miejscu stawiasz intuicję i potrzeby własnego dziecka - jesteś matka idealną. Zawsze nią będziesz, ale pamiętaj, że nikt nie zna Twojego dziecka tak dobrze jak Ty sama - jesteś z nim na okrągło, nosiłaś 9 miesięcy pod sercem, potrafisz rozpoznać płacz na jedzenie i marudzenie do spania i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Ponieważ matka ZAWSZE wie najlepiej.
# BLISKOŚĆ, ZAUFANIE, ZROZUMIENIE
To trzy kluczowe hasła, w których mieści się cała idea rodzicielstwa bliskości.
BLISKOŚĆ - coś, czego dziecko potrzebuje najbardziej - od narodzin, w zasadzie po wsze czasy, tylko w zależności od wieku zmienia ono nieco swoje oblicze. Noworodek potrzebuje jej nieustannie - nie płacze w łóżeczku dlatego, że jest złośliwe (dzieci nie znają tego stwierdzenia) tylko chce się stamtąd wydostać, poczuć bliskość i bezpieczeństwo. Bardzo prosto tłumaczy to reguła jaskiniowca, którą pozwolę sobie zacytować z książki Natalii i Krzysztofa Minge "Rodzicielstwo bliskości. Jak zbudować więź z dzieckiem":
"Jeżeli zastanawiasz się, czy twoje postępowanie jest dobre dla dziecka, zatrzymaj się i pomyśl, czy pomogłoby ono w przeżyciu niemowlęciu, które urodziło się... 20 000 lat temu. Wyobraź sobie, że mieszkacie w jaskini, za posłanie macie zwierzęce skóry, a jedynym źródłem ciepła jest ognisko płonące pośrodku groty. Jaskinia nie ma bezpiecznych drzwi z zamkiem, a jedynie wejście, które stoi otworem dla drapieżników spragnionych łatwego łupu, za jaki niewątpliwie można uznać ludzkie niemowlę. Jest to sytuacja która programuje dziecko do przetrwania. Rodząc się, właśnie takich okoliczności oczekuje mały człowiek i tym są podyktowane jego reakcje. Zanim zorientuje się, że sytuacja wygląda nieco inaczej, minie co najmniej rok.
Im więcej bliskości i czułości damy swojemu dziecku, tym bezpieczniej będzie się czuło, a ten stan będzie procentować w przyszłości - dziecko będzie bardziej pewne siebie, ponieważ od narodzin dostaje poczucie, że jest kochane, ważne i ma bezgraniczne oparcie w rodzicach. Bzdurą totalną jest stwierdzenie, że w ten sposób wychowamy przysłowiowego maminsynka, czy też mamincórkę, a dziecko będzie rozpieszczone. Badania pokazują, że jest wręcz przeciwnie - dzieci wychowane w duchu bliskości mają dużo większe poczucie własnej wartości, są bardziej otwarte na świat i lepiej nawiązują bliskie relacje.
Największym stereotypem życia z noworodkiem czy niemowlakiem jest stwierdzenie, że nie można nosić na rękach, bo się przyzwyczai! Nie wiem skąd się wzięło to przekonanie, ale jak noworodek może przyzwyczaić się do jedynej rzeczy, którą zna - jest to dla niego jedyny naturalny stan - przez 9 miesięcy był noszony! Nie zna leżenia i spania w łóżeczku, ponieważ dla niego naturalnym środowiskiem jest bliskość i zapach matki, dźwięk jej bijącego serca i rytm ciała poruszanego przy noszeniu na rękach. Nie jest to łatwe, wygodne ani też zdrowe dla matki i jej kręgosłupa, dlatego synonimem rodzicielstwa bliskości jest chustonoszenie - rzecz naturalna na całym świecie, która na szczęście dotarła również do zachodnich krajów "cywilizowanych". Podobnie jest ze spaniem dziecka w łóżeczku - być może są noworodki, które ot tak śpią w łóżeczku i nie płaczą, ale osobiście jeszcze takowego nie spotkałam. A jeśli taka sytuacja miałaby miejsce warto zastanowić się, czy rozwija się prawidłowo, ponieważ jest to bardzo nienaturalna reakcja. Na ten temat od zawsze toczą się burzliwe dyskusje przeciwników i zwolenników i tak zapewne pozostanie. Ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy - spałam z nowonarodzonym noworodkiem przez pierwsze dwa tygodnie na piersi, ponieważ tylko tam był spokojny, kolejne dwa miesiące spała już normalnie w naszym łóżku, po czym sama nauczyła zasypiać się w łóżeczku. Zawsze nad ranem i tak ląduje u nas, a zdarza się, że i w środku nocy, kiedy coś ją wybudzi - usypianie jej w takim stanie trwałoby kilkadziesiąt minut z rzewnymi łzami, kiedy biorę ją do łóżka przytula się i zasypia w ułamku sekundy. Dziecko szczęśliwe, a dla mnie sama wygoda.
Kwestią oczywistą w tym temacie jest również karmienie piersią, ponieważ jest to naturalna kolej rzeczy po narodzinach dziecka. Jestem jego wielkim zwolennikiem, ale jak zapewne wiecie ze względów zdrowotnych musiałam przestać karmić po trzech miesiącach - tym bardziej czułam się w obowiązku by nadrobić tą bliskość, którą zastąpiła butelka...
Temat ten można by rozwijać godzinami - nie bez powodu napisano na ten temat sporo książek i prac naukowych - nie mniej jest to proste jak konstrukcja cepa - bądź blisko swojego dziecka, zawsze i wszędzie kiedy będzie tego potrzebować. Płacz dziecka nie jest normalny i oznacza, że czegoś w tym momencie potrzebuje. Jeśli jest najedzone, przebrane i wyspane na 99% potrzebuje naszej bliskości. Po prostu... Tak samo jak dorosły ma czasem potrzebę przytulenia się, tak samo jest z dzieckiem tylko do potęgi n-tej. Ten 1% zarezerwowany jest na chorobę lub ból. Ważne jest również zapoznanie się z terminem IV trymestru ciąży, o którym szerzej rozpisałam się TUTAJ.
ZAUFANIE - temat dla wielu rodziców obcy, bo jak można zaufać noworodkowi, czy niemowlakowi, który jeszcze w żaden sposób nie potrafi się komunikować. I tu tkwi klu całej sprawy - otóż potrafi i komunikuje się z nami nieustannie! Nie jest to język dla nas znany i codzienny, dlatego musimy się go nauczyć, by nasza komunikacja była sprawna i w miarę łatwa. Wiadomo, że są sytuacje kiedy człowiek łapie się za głowę, próbując dojść o co temu dziecku chodzi, ale w większości przypadków jesteśmy w stanie rozpoznać, czego w danej chwili mu potrzeba: przytulenia, zabawy, jedzenia, poczytania, pośpiewania... Jest to język, który rozumieją tylko rodzice, przebywający z nim nieustannie, ale on istnieje i tylko od nas zależy, czy będziemy chcieli go zrozumieć. Ale co z tym zaufaniem? Prawda jest taka, że większość rodziców jest na punkcie swoich dzieci przewrażliwiona i nawet nie zdają sobie sprawy jak bardzo mogą ograniczać przez to rozwój swojej pociechy. O to kilka przykładów:
- zabawa - dziecko poznaje świat od podstaw całym sobą, dosłownie wszystkimi zmysłami - musi zobaczyć, dotknąć, polizać, usłyszeć, powąchać - robi tak z każdą nową rzeczą, którą napotka na swej drodze i jest to jak najbardziej naturalne. Nie ograniczajmy mu tych doznań i bodźców - co z tego, że się ubrudzi - brudne dziecko to szczęśliwe dziecko! Jak ma poznać czym jest błoto, skoro nie pozwolimy mu się tam wgramolić? Skąd ma wiedzieć jaki jest deszcz, skoro nigdy nie pozwolimy mu się zmoczyć? Jak ma się dowiedzieć, że półka jest twarda, a podłoga zimna skoro zawsze będziemy kontrolować jego ruchy i strzec przed upadkiem, czy wędrowaniu po kafelkach? Jak ma poznawać świat i naturę, skoro nie pozwalamy mu boso biegać po trawie, chodniku, czy żwirku? My wiemy co to jest, po co to jest, czy to jest przyjemne czy też nie - dziecko musi się tego samo nauczyć, poznać, dotknąć, zobaczyć. Wiadomo, że trzeba stworzyć najbezpieczniejsze z możliwych warunków, ale od guza, siniaka, czy obdartego kolana się nie umiera - będzie chwila płaczu, ale będzie tez doświadczenie, którego nie da się wytłumaczyć, a trzeba je poznać
- jedzenie - zanim zostałam mamą nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jedzenie może wywoływać takie emocje. Teraz sprawę sobie zdaję, ale nadal nie potrafię pojąć tego fenomenu. Ale nie o tym tutaj. Jedzenie jest dla dziecka taką samą przygodą jak wszystko inne co spotyka go w jego małym życiu, a nawet większą ponieważ poznaje intensywniejsze niż w przypadku klocków, czy gryzaków, smaki. Metody rozszerzania diety są różne, a wśród nich stara jak świat, ale ostatnimi czasy ładnie nazwana metoda BLW (z ang. baby-led weaning) co w skrócie oznacza pominięcie etapu papek i dawanie dziecku jedzenie do wyboru i samodzielnego "jedzenia". To jedzenie bierzemy w duży nawias, ponieważ przez dłuższy czas jest to po prostu zabawa i poznawanie smaków. Wielu rodziców obawia się w tej metodzie zakrztuszenia/zadławienia, co w jakiś sposób jest uzasadnione, jednak w tym momencie wpadamy w błędne koło. Tak samo jak dziecko musi nauczyć się siadać, zaliczając przysłowiowego faceplant'a nie raz, czy chodzić nabijając piętnaście guzów tygodniowo, musi nauczyć się również jeść, przeżuwać, połykać i opanować odruch wymiotny. Nie ważne, czy zacznie dostawać pokarmy w kawałku w wieku 7 miesięcy, czy 12, ta umiejętność nie spadnie nagle na niego z nieba, a również będziesz musiał ją opanować. Zdrowe dziecko, bez względu na wiek ma instynkt samozachowawczy - nie zadławi się na siłę, a będzie walczył, by to opanować; nie zagłodzi się na śmierć, więc nie ma potrzeby wpychać w niego jedzenia; nie umrze z pragnienia, więc nie trzeba na siłę robić mu udziwnionych napojów, kiedy nie chce wody. I tu leży sedno zaufania - kiedy siedzimy z paromiesięcznym dzieckiem jak równy z równym przy stole i razem spożywamy posiłek dziecko rośnie w przekonaniu, że rodzice darzą go zaufaniem. Może nam się wydawać, że to nie logiczne, bo znów - przecież to TYLKO dziecko. Nie tylko, a AŻ - to mały człowiek, który w pierwszym roku naszego życia przewyższa nas o mile świetlne inteligencją, szybkością nauki i poznawania świata oraz umiejętnością obserwacji. Nie daje nam znać, że rozumie i wie co się wokół niego dzieje, ale doskonale to wszystko pojmuje i uczy się naszych reakcji. Samodzielne jedzenie niesamowicie rozwija manualnie i uczy cierpliwości, kiedy małe paluszki z uporem maniaka próbują złapać groszek, czy kukurydzę. I co najważniejsze to dziecko, a nie my decyduje ile ma zjeść i na co z talerza akurat dzisiaj ma ochotę. Więcej o rozszerzaniu diety i BLW, które u nas sprawdza się od początku, niebawem ;)
- chodzenie - nauka chodzenia to jeden z trudniejszych (dla rodziców) momentów rozwoju malucha, ponieważ najbardziej urazowy. Niestety uniknąć się tego nie da, ponieważ o ile w jedzeniu jesteśmy w stanie znaleźć alternatywę, o tyle w chodzeniu nie da się dziecka wyręczyć. Musi się wywrócić, musi nabić guzy na głowie, musi obedrzeć kolana. Im większą "dowolność" damy dziecku tym szybciej i sprawniej opanuje tą umiejętność, dlatego powinniśmy wykorzystywać na maksa czas, by mogło trenować. Nie zabierajmy na spacer wózka, ponieważ nam jest tak wygodniej, a dajmy dziecku ćwiczyć z naszą wolną ręką u boku (sprawdza się tutaj chusta lub nosidło, które w razie "w" możemy zawsze mieć przy sobie). Nie zakładajmy w lato dzieciom butów, kiedy podłoże jest bezpieczne - musi poznać dotyk trawy, chodnika, piasku, żwirku - jest to niesamowita stymulacja dla małych stóp. Nie stójmy nad nim jak Cerber, by ratować od upadku - nikt nie lubi być ciągle kontrolowany. Zaufajmy dziecku i dajmy mu odrobinę swobody, by wiedział, że świat stoi przed nim otworem i nic ani nikt nie ogranicza go w jego poznawaniu.
- ubieranie - co ma piernik do wiatraka? Jak się okazuje dużo. Idea rodzicielstwa bliskości to nie tylko przytulanie i bycie blisko, ale przede wszystkim wykorzystanie naturalnych predyspozycji i ludzkich zachowań, by wspierać zdrowy i kreatywny rozwój dziecka oraz jego pewność siebie i poczucie własnej wartości. Zasady ubierania niemowląt są dość proste - noworodka ubieramy 1+1, czyli podwójna warstwa tego jak ubralibyśmy się sami; niemowlę ubieramy już dokładnie tak samo jak siebie. Ważne również, by ubierać dziecko wygodnie i zdrowo, czyli lepiej unikać sukienek, plątających się między nogami, kilku warstw ubrań, sztucznych materiałów, opasek na głowie i wszystkiego co nam wydaje się ładne, ale jest niewygodne dla małego człowieka. Ma to wbrew pozorom spore znaczenie. Pomijając aspekt zdrowotny przy zbyt grubym ubieraniu i sztucznych tkaninach, nieodpowiednie ubrania ograniczają ruchy dziecka i nie pozwalają mu się rozwijać ruchowo tak jakby tego potrzebował. Im cieńsze ubranie i mniej warstw tym lepiej dla dziecka. My również raczej nie lubimy niewygodnych i za grubych ciuchów ;)
- bezpieczeństwo - RB skupia się na rozwoju dziecka do 1 roku życia, dlatego wszystko o czym piszę dotyczy noworodków i niemowląt. Bezpieczeństwo jest najważniejsze, jednak czasem jest również wygodne dla nas. Nie zamykajmy dziecka w kojcu, by nic sobie nie zrobiło, ponieważ ograniczamy jego możliwość poznawania świata i rozwój ruchowy - przy starszych dzieciach widać, że czasem całe mieszkanie przy raczkowaniu to za mała przestrzeń i wszędzie chciałoby wejść, jak więc czuje się ono zamknięte w klatce? Nie trzymajmy początkującego chodziarza w wózku, ponieważ tak nam się wygodniej spaceruje tylko wypuśćmy go w świat, by mogło działać zgodnie z jego niemowlęcym instynktem. Nie ograniczajmy się do certyfikowanych zabawek dla niemowląt, ponieważ ono chce poznać również dotyk butelki po wodzie, paczki z makaronem, czy kapcia od mamy - nic mu nie będzie jeśli czasem pobawi się czymś innym, a wiadomo, że najlepsza zabawka to ta zdobyczna.
ZROZUMIENIE - by zrozumieć pewne zachowania niemowlaka, dlaczego zachowuje się on tak, a nie inaczej i dlaczego my powinniśmy w taki, a nie inny sposób reagować konieczna jest znajomość kolejnych etapów rozwoju i odrobiny psychologii. Wtedy całkiem naturalne okazują się zachowania i reakcje, które wcześniej wydawały nam się kompletnie bez sensu. Aby unikać własnej złości i frustracji najważniejsze jest podążanie ścieżką potrzeb, czyli najnormalniejsze w świcie uświadomienie sobie, że to w jaki sposób zachowuje się nasze dziecko wynika z jego potrzeby, która nim kieruje. Świadomość, że nie robi nam na złość; nie rzuca klockami, żeby nas zdenerwować; nie "bije" po twarzy, żeby zrobić nam krzywdę; nie krzyczy, żeby nami manipulować, da nam poczucie dużo większego luzu oraz narzędzia do tego, by go zrozumieć i odpowiednio reagować na takie sytuacje. A nade wszystko musimy mieć do swojego dziecka podejście partnerskie - to nie jest kukiełka, którą mamy sterować i decydować o wszystkim. To mały człowiek, który uczy się świata, wielu rzeczy nie rozumie, nie zna i nie potrafi radzić sobie z własnymi emocjami, a my jesteśmy jego najwierniejszymi i najważniejszymi towarzyszami życia, którzy tego wszystkiego muszą go nauczyć. To mała rozumna istotna, którą musimy nauczyć rozumieć siebie oraz rozwijać własne umiejętmości w niewiarygodnie ciężkim zawodzie, jakim jest rodzicielstwo. Do żadnej pracy nie idziemy bez przygotowania, wykształcenia, doświadczenia, czy odpowiednich kursów - nikt nie rodzi się rodzicem, każdy musi tą wiedzę zdobyć i się tego nauczyć.
# WRZUĆ NA LUZ
Idea rodzicielstwa bliskości jest niewiarygodnie prosta w swej istocie. Polega ona przede wszystkim na intuicji popartej wiedzą, dotyczącą etapów rozwoju dziecka, nakierowaniu na naturalne rozwiązania oraz niewerbalnej komunikacji z dzieckiem. Trzymanie się procedur, zasad, czy porad "sprawdzających" się od lat to największy błąd jaki możemy popełnić i sami napędzamy w ten sposób machinę własnej frustracji. Rodzicielstwo jest cholernie trudną sztuką, ale może być pełną radości, śmiechu i miłości przygodą, którą będziemy przeżywać razem z dzieckiem, a nie na dwóch oddzielnych biegunach. To jak przeżyjemy ten pierwszy rok ma niewiarygodnie wielki wpływ na całe życie naszego dziecka. Przesada? W żadnym wypadku. Technologia, medycyna, psychologia i wszelkie nauki poszły niewiarygodnie do przodu od czasu naszego dzieciństwa i mają w chwili obecnej możliwości, o których kiedyś można było tylko pomarzyć. Możliwości wieloletnich badań, statystyk i pozyskiwania informacji, do których kiedyś nie było dostępu. Odrzućcie więc na bok poradniki z '78 r, absurdalne metody usypiania 3-5-7, czy sprawdzające się, czasem nieludzkie metody poprzednich pokoleń i wsłuchajcie się w potrzeby swojego dziecka. A ono tak naprawdę nie potrzebuje wiele - potrzebuje was, waszej bliskości, zrozumienia i zaufania.
Wsłuchajcie się również we własne potrzeby, ponieważ to co napisałam na początku jest niezbędne by zachować zdrowy dystans i podejść do tej całej dziecięcej afery na luzie - jeśli jesteście zmęczeni - poproście kogoś o pomoc, żeby porządnie się wyspać; jeśli potrzebujecie odskoczni - idźcie do kina, teatru, na koncert; jeśli potrzebujecie realizacji siebie - nie zastanawiajcie się długo i przystąpcie do działania.
Temat, można powiedzieć, liznęłam bardzo pobieżnie, starając się sprzedać bliską mi ideę i w skrócie wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi. Często RB jest mylone z bezstresowym wychowaniem, które tak naprawdę nie istnieje i nigdy nie istniało - jest jedynie dziwnym terminem, które mam wrażenie wymyślili zwolennicy dyscypliny i wojskowego porządku w wychowaniu. Bliskość z dzieckiem i porozumienie bez przemocy (jakiekolwiek: słownej, fizycznej, emocjonalnej...) nie ma nic wspólnego z rozpieszczaniem i jeśli ktoś w taki sposób to postrzega to myślę, że nie ma sensu brnąć w temat głębiej. Nie mylcie więc tych pojęć, ponieważ nawet w najbardziej "bliskościowym" wychowaniu konieczne jest wyznaczanie granic, co wbrew pozorom również wiąże się z potrzebami dziecka, ale o tym innym razem.
Jeśli chcecie, by wasze rodzicielstwo nie było dziełem przypadku, czy metodą prób i błędów bardzo polecam zagłębienie się temat, ponieważ mnie osobiście ta wiedza dała bardzo wiele - przede wszystkim świadomość, wiedzę i wewnętrzny spokój. Im więcej wiem na temat nie metod, a fizjologii i psychologii dziecka z tym większym luzem podchodzę do tego tematu i wiem co w danej sytuacji może się sprawdzić i jest dobre dla obu stron. Daleka jestem od idealizowania, ponieważ nie raz i nie dwa miewam totalny spadek sił i możliwości i czuje jak dziecko mnie przerasta, ale wtedy zamiast się nakręcać oddalam się sama od siebie, by złapać dystans i odpuścić. Bo czasem trzeba odpuszczać. Każde dziecko jest inne i najważniejsze to poznać swoje własne, ale jeśli rozwija się prawidłowo w każdym z nich zachodzą te same procesy i warto poznać mechanizmy sterujące tym małym reaktorem atomowym, z którym mieszkamy pod jednym dachem. Jeśli temat jest wam bliski myślę, że się rozumiemy, jeśli to dla was nowość mam nadzieję, że choć trochę przybliżyłam temat i zachęciłam do przyjrzeniu mu się BLIŻEJ, bo naprawdę warto...
# POLECAM DO PRZECZYTANIA!
Na rynku można znaleźć całkiem sporo pozycji książkowych zarówno polskich, jak i zagranicznych autorów, poruszających temat rodzicielstwa bliskości. Aby wgłębić się w temat bardziej i móc zrozumieć pewne aspekty, które tutaj poruszyłam ja osobiście polecam dwie pozycje tych samych polskich autorów. Rewelacyjnie napisane i do pochłonięcia w jeden wieczór. Pierwsza w całości poświęcona rodzicielstwu bliskości, natomiast druga jest można powiedzieć kontynuacją tej pierwszej w kontekście kreatywnego rozwoju dziecka i w oparciu o wiedzę z tej pierwszej. Obie pozycje mają bardzo bogatą bibliografię, z której można zaczerpnąć ciekawe inspiracje do dalszej lektury. Zdecydowanie polecam (i nie jest to post sponsorowany ;)).
Tytuł: Rodzicielstwo bliskości. Jak zbudować więź z dzieckiem?
Autorzy: Natalia Minge, Krzysztof Minge
Wydawnictwo: SamoSedno
Ilość stron: 192
Cena: 29,99 zł
Tematyka: Po co współczesnym rodzicielstwo bliskości? / Ciąża i poród - jak się przygotować / Bez czego możesz się obejść / Jak wykorzystać becikowe? / Gdy nie jest cudownie / Śpimy z dzieckiem czy osobno / Sposób karmienia - natura a wygoda / Rozszerzanie diety / Sztuka uspokajania / O noszeniu na rękach / Ograniczenia i poświęcenia a potrzeby mamy / Wspólne spędzanie czasu / Chwilowa rozłąka / Lęki, kary i nagrody / Asertywność rodziców a szczęście dziecka
Tytuł: Jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka?
Autorzy: Natalia Minge, Krzysztof Minge
Wydawnictwo: SamoSedno
Ilość stron: 219
Cena: 29,99 zł
Tematyka: Po ci wspomagać rozwój intelektualny niemowlaka i małego dziecka? / Rozwój zmysłów / Aktywność fizyczna / Rozwijamy mózg dziecka, czyli... sprawiamy jemu i sobie przyjemność / Mowa i głośne czytanie dziecku / Nauka czytania / Matematyka / Wiedza / Języki obce / Wychodzimy z domu / Rozwój pamięci i wspomnienia / Koncentracja / Emocje / Zagrożenia dla rozwoju małego dziecka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz