marca 21, 2016

Jak zrozumieć świat DYSLEKTYKA?


Dysleksja u wielu wywołuje bardzo negatywne odczucia, a samych zainteresowanych traktuje się bardzo nie w porządku. Spotkałam się z opiniami nauczycieli, którzy twierdzili, że to jedna wielka bujda, a potencjalni dyslektycy to zwyczajni oszuści i lenie. Jest to BARDZO złe podejście, ponieważ dysleksja jest zdiagnozowanym zaburzeniem i takie stwierdzenia są tak samo krzywdzące dla ludzi na nią cierpiących, jak nabijanie się z krótkowidza, że nosi okulary. Nawet bardziej, bo wady wzroku można operacyjnie się pozbyć, a dyslektykiem jest się całe życie. To nie będzie tekst naukowy o dysleksji, ponieważ nie mam do tego kompetencji, mimo że uczyłam się o niej na studiach. Będzie to słów kilka o moim życiu z dorosłym już dyslektykiem, który całe życie musi mierzyć się ze swoimi słabościami i uwagami "uprzejmych" ludzi... Bo życia w świecie dyslektyka trzeba się nauczyć.


# O CO CHODZI Z TĄ DYSLEKSJĄ?

Dysleksja jest zaburzeniem objawiającym się trudnościami w nauce czytania i pisania, które nie powinny się zdarzyć, ponieważ dziecko, zarówno fizycznie, jak i intelektualnie, rozwija się całkowicie normalnie, a często nawet powyżej przeciętnej. Cierpi na nią w różnym nasileniu kilkanaście procent naszej populacji. Dysleksja nie jest chorobą i dyslektykiem jest się całe życie. Jej przyczyny nie są do końca znane, choć wykryto i opisano u dyslektyków odmienny rozkład aktywności mózgu w czasie wykonywania prostych zadań językowych. Im wcześniej zostanie wykryta, tym łatwiej będzie się dziecku przystosować do życia z nią, dzięki odpowiednim zajęciom kompensacyjno-korekcyjnym. Ryzyko i podejrzenie dysleksji powinno zostać wykryte przez nauczycieli, najlepiej już w wieku przedszkolnym lub w pierwszych latach nauki w szkole, by testy psychologiczne mogły potwierdzić diagnozę i podjąć odpowiednią terapię. Poza najbardziej znaną dysleksją możemy spotkać się również z węższymi terminami tj. dysortografia, dysgrafia, dyskalkulia, czy dysfonia. Co ciekawe, zaburzenie to dotyka w zdecydowanej większości chłopców, aniżeli dziewczynki.
Dlaczego na niektórych ten termin działa jak płachta na byka? Ponieważ w ostatnich latach dyslektyków urosło jak grzybów po deszczu. Część z nich nigdy nie powinna zostać zdiagnozowana, ponieważ nimi nie są, ale im się opłaca, bo w szkole mają odpowiednie "przywileje", pozwalające na specjalne traktowanie podczas pisemnych egzaminów i dające święty spokój na lekcjach języka polskiego. Nie zdają sobie oni jednak sprawy, jak bardzo szkodzą takim postępowaniem dzieciom, które faktycznie na to zaburzenie cierpią, ale tutaj oscylujemy już na granicy własnego sumienia.


# LENIWI UZURPATORZY?

Zwykło nazywać się dyslektyków leniami, którym nie chce się uczyć zasad ortografii. Oczywiście jest to opinia ludzi, którzy o temacie nie mają zielonego pojęcia. Procedury zdiagnozowania i potwierdzonej terapii w poradni psychologicznej są bowiem całkowitym zaprzeczeniem takiego rozumienia. By dyslektyk został za dyslektyka uznany musi przejść szereg testów, które dadzą psycholom pewność, że mają do czynienia właśnie z tym konkretnym zaburzeniem. Jednym z punktów są testy inteligencji, w których zazwyczaj dyslektyczne dzieci wypadają powyżej średnią. Natomiast terapia opiera się m.in. na rzetelnej nauce ortografii. Całkowitą nieprawdą jest więc fakt, że nie znają oni zasad, ponieważ nie chce im się ich uczyć. Dyslektycy mają je w jednym palcu, czasem wiedzą na ten ten temat więcej niż ich rówieśnicy, tylko nie potrafią zastosować ich w praktyce. Muszą również regularnie czytać - problem polega jednak na tym, że przeciętny człowiek czyta skrótowo, znając już konkretne słowa wie, co będzie napisane - dlatego czyta szybko i płynnie. Dyslektyk przez całe życie czyta jak dziecko, które dopiero uczy się słów - sylaba po sylabie, słowo po słowie - dlatego czytanie sprawia mu trudność. W przypadku, kiedy czyta na głos, całą swoja uwagę skupia na poprawnym przeczytaniu tekstu i najprawdopodobniej pójdzie mu wyśmienicie, ale zapytany o czym był ten fragment, nie będzie w stanie odpowiedzieć, ponieważ nic z tego nie zrozumiał. Mechanizm podobny, jak na początku nauki języka obcego. Kiedy czytamy jakiś tekst musimy się skupić i poskładać do kupy wszystkie jego elementy, by zrozumieć sens. Kiedy na tym etapie przeczytamy coś na głos, jedyne co zyskamy to ćwiczenie odpowiedniej wymowy i akcentu, ponieważ z tekstu niewiele będziemy w stanie zrozumieć.
Czy powyższe wytłumaczenie ukazuje dyslektyków w świetle patentowych leni i nieuków? Absolutnie nie! I jak słyszę coś takiego to szlag mnie jasny trafia. Spotkałam się z metodami rodziców, którzy twierdzili, że to bzdura i oni nauczą swoje dziecko sami, by było NORMALNE. Bo przecież dyslektycy normalni nie są! I zdecydowanie lepiej zgotować dzieciństwo pełne stresów i płaczu, bo ktoś każe robić coś, czego najnormalniej w świecie zrobić się da . Nie powiem głośno, jakim trzeba być rodzicem, by wpaść na taki pomysł. To tak, jakby chcieć nauczyć daltonistę rozróżniania kolorów...


# TRZY RAZY CIĘŻEJ

Zwyczajowo dorosłego dyslektyka na pierwszy rzut oka nie da się odróżnić od "normalnego" człowieka. Mało kto wiąże dysleksję z problemem w czytaniu, dlatego kiedy napotkamy na kogoś kto taki problem ma, pierwsza myśl to: analfabeta! Jak on te studia skończył? Pewnie zapłacił... Kiedy spotykamy kogoś, kto napisze nam coś w sposób, który czasem trudno rozszyfrować, bo zawiera tyle błędów ortograficznych myślimy: idiota i nieuk! Pisać nie umie! Niektórzy pomyślą: może dyslektyk, ale jest to bardzo mały procent. Sama czasem nie mogę powstrzymać się od śmiechu, kiedy Adam w jednym słowie popełni absolutnie wszystkie możliwe błędy ortograficzne np. róh (chodziło o ruch). Jest to jednak śmiech, z automatyczną myślą, jak to możliwe, że ludzki mózg może tak funkcjonować. Dysleksja mnie fascynuje, ale niestety 90% z nas zareaguje w sposób opisany powyżej. Czyż nie? Zawsze reaguję w takich sytuacjach i staram się wyjaśnić proces działania dyslektycznego mózgu, ale tak czy inaczej w większości przypadków spotyka się to z kpiącą miną. Wyobraźcie więc sobie co taki człowiek przeżywa przez całe swoje życie. Jak bardzo musi się uodparniać na idiotyczne ludzkie uwagi; jak wiele musi dawać od siebie, by mierzyć się z rzeczami, które nam przychodzą automatycznie i intuicyjnie i są przecież tak oczywiste: pisanie i czytanie.
Kiedy u Adama stwierdzono dysleksję był w ostatniej klasie podstawówki - było to bardzo późno (podstawówka 8-klasowa) i w tamtych czasach było to zaburzenie jeszcze mało znane i popularne. Zaświadczenie z poradni psychologicznej dało mu możliwość ograniczenia pał z języka polskiego, które zbierał za błędy ortograficzne. Za naszych czasów nie było wydłużonych czasów pisania matury, czy egzaminów szkolnych dla dyslektyków, więc jedyne co zyskał to święty spokój u nauczycieli. Choć nie raz spotykał się z inwektywami pod hasłem idioty, czy głąba. Kiedyś dostał 5 z wypracowania, mimo że błędów było w brud; kolega z ławki nie zrobił żadnego błędu, a dostał 3 i pożalił się mamie. Ta bez namysłu pocieszyła go słowami, żeby się nie przejmował, bo Adam jest głupi i jedyne co go czeka w przyszłości to kopanie rowów, a on skończy studia i będzie mu się lepiej powodzić... Dumny, powiedział to Adamowi z pogardą. Przewrotny los chciał, że to Adam skończył studia, a kolega zajmuje się budowlanką. Nie piszę tego oczywiście, żeby robić gradację wykształcenia i zawodów, które wykonujemy, ponieważ dla mnie ono nie istnieje, ale by pokazać standardowy sposób myślenia ludzi i tym samym codzienność, z którą musza mierzyć się dyslektycy. Ponieważ, tak jak głosi nagłówek, mają oni w życiu trzy razy ciężej niż normalny człowiek. Czytanie i pisanie są pojęciami, bez których nie da się funkcjonować, a jednak, mimo bycia dyslektykiem, trzeba sobie radzic. To co nam zajmuje parę minut i jest oczywiste, dla dyslektyka jest katorgą. Do tego dochodzi stereotypowe pojęcie społeczeństwa i wkładanie takich ludzi między debili i idiotów. Jeśli znacie dobrze jakiegoś dyslektyka, wiecie o czym mowa. Jeśli reagujecie w ten sposób, widząc jak ktoś popełnia podstawowe błędy w pisaniu i czytaniu, również wiecie o co chodzi - jednak to co robicie jest ZŁE. Nie dosyć, że dyslektyk musi funkcjonować normalnie w społeczeństwie i pracy, mimo ciągłej walki z sobą i swoim zaburzeniem, to jeszcze dokłada mu się, jakże uprzejme epitety, które dla normalnego człowieka są przykre, a co dopiero dla kogoś, kto urodził się z pewną dysfunkcją i nie ma na to absolutnie żadnego wpływu i możliwości, by to zmienić.


# GENIALNE UMYSŁY

Życie na co dzień z dyslektykiem jest niezwykle ciekawym doświadczeniem. Obserwuję go przez wiele lat i czasem nie mogę się nadziwić jego toku myślenia i mechanizmów funkcjonowania tego dyslektycznego mózgu. Tak jak napisałam mają oni w życiu trzy razy trudniej w najbardziej oczywistych i prostych sytuacjach. Jest jednak coś, czego możemy im szczerze pozazdrościć - nieszablonowe myślenie. Pewne sytuacje dla nas są oczywiste do rozwiązania w taki, a nie inny sposób. Dyslektycy, poza faktem problemu z pisaniem i czytaniem widzą świat w zupełnie inny sposób, niż my z naszymi normalnymi mózgami. Pewne problemy rozwiązujemy intuicyjnie, natomiast dyslektyk nie myśli w taki sposób jak my. Dla niego rozwiązanie tego problemu czasem trwa dłużej, ale w 90% przypadków wpadnie na pomysł, który mam nigdy nie przyszedłby do głowy. Dlatego sporo z nich ma wyjątkowe osiągnięcia, czasem dochodząc do geniuszu w swojej dziedzinie. Są niezwykle wszechstronni i zazwyczaj bardzo inteligentni. Nigdy nie wybiorą zawodu, w którym zaburzenie będzie im przeszkadzać. Najczęściej są to zawody manualne, sportowe, retoryczne, choć niektórzy parają się również pisarstwem - co by to jednak nie było pozwala dochodzić im w swych dziedzinach do perfekcji. Przez, pozostawiające wiele do życzenia, zachowania nauczycieli i kolegów ze szkoły, Adam nie był orłem w podstawówce i szkole średniej, ale sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy poszedł na studia i okazało się, że tam nikogo nie obchodzi, czy jest dys, czy nie-dys. Skończył z wyróżnieniem fizjoterapię, udzielał się naukowo, założył i był prezesem koła naukowego i nawet chciał się doktoryzować i pozostać na uczelni, ponieważ był naprawdę dobry w tym co robił. Wybrał jednak inną drogę i postanowił zostać handlowcem w branży medycznej. Jest jednym z najlepszym w swojej dziedzinie, świetnie realizując się w szkoleniach i wystąpieniach publicznych. Większość dyslektyków jest słuchowcami, dlatego bardzo szybko uczą się słuchając innych, czy oglądając programy naukowe. Angielskiego nauczył się z bajek na Cartoon Network i większość swojej wiedzy łapie gdzieś w locie. Dla mnie, książkowego wzrokowca, jest to niesamowite zjawisko. Żeby zdobyć taką wiedzę i informacje muszę przeczytać dziesiątki książek, czy artykułów, a on po prostu coś usłyszy lub obejrzy i już to wie.
Historia pokazała, że nie można lekceważyć dyslektyków. Może pisać i czytać nie umieją, ale osiągają cele, które nam przychodzą dużo trudniej. Większość z nich dzierży poważne stanowiska, szefują firmom i korporacjom, wymyślają innowacyjne rozwiązania, są świetnymi naukowcami, artystami i paradoksalnie, pisarzami. Jak pisze dwójka neurologów amerykańskich, zajmujących się tematem dysleksji (Brock i Fernette Eide) "Mózgi nie-dyslektyków odwzorowują porządek, stabilność i wydajność torów kolejowych [...]. Mózg dyslektyka przechowuje informacje jak malowidła ścienne, czy witraże - łączy idee pajęczyną powiązań i skacze od jednej do drugiej"

Nazwiska mówią same za siebie: Albert Einstein, Isaac Newton, Leonardo da Vinci, Charles Darwin, Pablo Picasso, Henry Ford, Vincent van Gogh, Nelson Reckefeller, Winston Churchill, John F. Kennedy, Aleksander Bell. Hans Christian Andersen, Ernest Hemingway, Charles Dickens, Walt Disney, Steven Spielberg, Kurt Cobain, John Lennon, Mozart, Tomas Edison, Agata Christie, Mark Twain, Quentin Tarantino, Marylin Monroe, Robin Williams, Dany Glover, George Washington, Keane Reeves i wielu wielu innych...

Jak widać dysleksja to bardzo skrajne zjawisko: niesamowicie utrudnia codzienność, o przebrnięciu przez okres szkolny nie wspominając, ma jednak w zamian do zaoferowania coś, o czym wielu może tylko pomarzyć, stwarzając własny świat, w którym żyje dyslektyk. Jeśli macie bliską osobę z tym zaburzeniem, możecie starać się ten świat zrozumieć, ale nigdy nie poznacie tajemnic, które tkwią w jej głowie. Jeśli nikogo takiego nie znacie, nie wyzywajcie napotkanych przypadkiem od idiotów, nieuków i analfabetów, bo abstrahując od ludzkiej kultury, możecie się jeszcze kiedyś zdziwić. Jeśli macie dzieci z podejrzeniem dysleksji zabierzcie je do odpowiedniej poradni, w której pomogą im zrozumieć ich własny świat. Nie tłuczcie im na chama definicji, których ich mózg najnormalniej w świecie nie potrafi przetrawić; nie zmuszajcie do czytania, jeśli to czyni ich nieszczęśliwymi - może dobrze poczytać razem z nimi. Nie próbujcie zrozumieć świata dyslektyka, bo to może być najtrudniejsze zadanie w Waszym życiu, ale starajcie się zrozumieć, jak bardzo jest wyjątkowy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP