Widzicie tego kawalera na zdjęciu powyżej? Cudowny, prawda? Niespełna rok temu poznałam Magdę, drobną wegankę o wielkim sercu, nietuzinkowej pasji i z masą takich właśnie małych filcowych przyjaciół. Kiedy zobaczyłam je pierwszy raz, przepadłam! Cudowne małe istoty, które aż chciałoby się przytulić, wycałować i oglądać nieustannie. Nie wiem jak Wy, ale ja mogę patrzeć na nie godzinami. Chcecie wiedzieć jak powstają, skąd taka pasja i dlaczego warto robić w życiu, to co się kocha najbardziej? Zapraszam do pierwszego wywiadu, otwierającego cykl "o niezwykłych ludziach, w zwyczajnym świecie" oraz do rozmowy z Magdaleną Kata, prowadzącą firmę Muma Studio.
BOTAKowo: Kiedy poznałyśmy się ponad rok
temu, poznałam też filcowe misie, w których zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jak Ty poznałaś się z tymi małymi istotami i dlaczego postanowiłaś tworzyć je zawodowo?
Rok 2011 przyniósł misie – szyte misie. Był to w
100% recyklingowy produkt, do stworzenia którego wykorzystywałam
materiały ubrań kupionych w second handach. Takich misiów powstało
kilkanaście. Jeden do dzisiaj mieszka z nami, inne były na
zamówienie znajomych.
Pewnego dnia, buszując po sieci w
poszukiwaniu nowych wykrojów i tutoriali trafiłam na filcowego
misia. I to była miłość od pierwszego wejrzenia! O
filcowaniu na sucho – igłą, wiedziałam tyle, że filcuje się
igłą :) I tyle. Kupiłam igły i czesankę i wzięłam się do
eksperymentów. Wszystkiego uczyłam się na własnych błędach. Już
w czasie misiów szytych powstał na Facebook'u profil EKO MIŚ, w
późniejszym czasie przekształcony w MUMA STUDIO. To był moment
przełomowy, kiedy zaczęłam już zajmować się tym zawodowo.
Zamówień w tym czasie miałam już dużo, nawet zbyt dużo, jak na
zwyczajne zabijanie czasu świeżo upieczonej mamuśki. Był taki
dzień, kiedy zamówienie złożył u mnie wydawca portalu
natemat.pl. Tematem zamówienia był jeżyk. I tak się spodobał, że
postanowiono opublikować na portalu wywiad o tej mojej pasji.
Następnego dnia po publikacji, o kontakt poprosiła dziennikarka
Dzień Dobry TVN. Tydzień później w telewizji pojawił się
materiał o moim hobby, jego etycznej stronie i wegańskim stylu
życia. Zamówienia płynęły lawinowo. Nie było już mowy o
amatorskim podejściu do tematu. Tak powstała firma MUMA STUDIO i
funkcjonuje po dziś dzień..
Początkowo
były to tylko misie, ale Twoje portfolio powiększa o coraz to
nowsze gatunki. Skąd czerpiesz inspiracje to tworzenia tych małych
istot?
Są
dwa kanały inspiracji. Jeden – to nieograniczona wyobraźnia moich
klientów, drugi – to moja potrzeba eksperymentowania. Klienci
potrafią wymyślać postaci, które mnie nigdy nie przyszłyby do
głowy i to mnie na pewno rozwija. Sprawdzam wtedy sama siebie na ile
mnie stać. Ale mam też swoje granice, staram się tworzyć postaci
odrealnione, takie ze świata bajki. Realne odzwierciedklenia
zwierząt po prostu mnie nie kręcą, nie "czuję się" w
nich i pewnie dlatego rzadko jestem z nich zadowolona. Choć papuga
nimfa, wykonana na zamówienie była szczególnym wyjątkiem (ale
pewnie wynika to z tego, że jako dziecko miałam przyjaciółkę
tego gatunku i do tej pracy podeszłam wręcz emocjonalnie).
Zawsze
powtarzasz, że nie są to zabawki dla dzieci, tylko dla
kolekcjonerów. Czy posiadanie takich zabawek jest nałogiem? Ludzie
często wracają do Ciebie po kolejne?
Zdecydowanie nie są to zabawki, mają delikatną naturę i miętolenie w małych paluszkach nie wyszłoby im na zdrowie :)
Te małe stworzenia to nałóg, zarówno dla mnie, jak i klientów. Nie czuję wyczerpania nawet po kilku latach codziennego filcowania. A klienci wracają jak najbardziej. Zdarza się, że zamawiają hurtem po 5-6 misiów, albo po prostu regularnie co 2-3 miesiące. To dla mnie największa motywacja i zapłata, kiedy klient wraca.
Gdzie nauczyłaś się techniki filcowania na sucho? I na czym ona właściwie polega?
Nauczyłam
się jej na kanapie w dużym pokoju, tak w wielkim skrócie. Pomógł
mi w tym kilkuzdjęciowy tutorial znaleziony w sieci. O filcowaniu
na sucho było w tym czasie jeszcze cicho. Początki były trudne,
nie wiedziałam, że filcuje się na gąbce, a nie w rękach. Osobom
niewtajemniczonym powiem, że igły którymi się filcuje są
długie, ostre i mają "zadziorki". Więc kiedy taka igła
wbije się w palec jest to bardzo bolesne. Gąbka, na której opiera
się czesankę minimalizuje to ryzyko w dużej mierze. Te małe stworzenia to nałóg, zarówno dla mnie, jak i klientów. Nie czuję wyczerpania nawet po kilku latach codziennego filcowania. A klienci wracają jak najbardziej. Zdarza się, że zamawiają hurtem po 5-6 misiów, albo po prostu regularnie co 2-3 miesiące. To dla mnie największa motywacja i zapłata, kiedy klient wraca.
Gdzie nauczyłaś się techniki filcowania na sucho? I na czym ona właściwie polega?
Samo filcowanie polega na zbiciu igłą czesanki, która wyjściowo ma postać cieniutkich włókien, takiego puchu bez żadnej formy. Igłą "wciągamy" włókna do środka, jednocześnie formując już zakładane kształty.
Każdy
miś zajmuje mi od ok. 5 do 8 godzin ciągłej pracy. Zależy to od
poziomu skomplikowania, od tego czy dany wzór robię pierwszy, czy
kolejny już raz, oraz od gadżetów. One czasem zajmują naprawdę
sporo czasu. Do efektu końcowego dochodzi jeszcze sesja
fotograficzna, którą przechodzi każdy miś. Dodatkowo trzeba więc
doliczyć tu ok. 1,5 godziny. Wady, jak w każdej pracy, są. A
jakże. Na podium plasuje się ból karku, kręgosłupa oraz
ramienia. Oczy również się męczą po kilku godzinach ciągłego
wpatrywania się w jeden punkt. Pokłute palce, czasem na
przestrzał, ale z biegiem czasu zdarza się to co raz rzadziej. I
to chyba tyle. Uważam to za dobry wynik.
W
95% siadam do pracy z radością i pasją. Pozostałe 5 % stanowią
różne sytuacje:
Czy masz jakiś ulubiony czas lub miejsce skąd wychodzą najlepsze zwierzaki? Czy nastawienie ma wpływ na efekt końcowy?
Zazwyczaj zasiadam do pracy ok. 10:00 rano i pracuję do 16:00-17:00. Czasem dochodzi wieczór, wtedy filcuje się już gorzej bo światło męczy oczy, a i człowiek już zmęczony po całym dniu.
Najwięcej zapału mam po przerwie, np. urlopowej, czy świątecznej. Może to dziwne, że człowiek tęskni za swoją pracą, ale wtedy tak mam. No i jeszcze wtedy kiedy obkupię się w nowe kolory czesanki, w nowe gadżety do zdjęć, nowe tła. To są sytuacje, że muszą zasiąść do pracy już i ani minuty później! :)
- zmęczenie materiału, czyli sezon
przedświąteczny i praca po 30 godzin na dobę
- realistyczne odzwierciedlenia zwierząt (choć bywają wyjątki)
- realizacja prac, które nijak mają się do mojego stylu i których "nie czuję".
- realistyczne odzwierciedlenia zwierząt (choć bywają wyjątki)
- realizacja prac, które nijak mają się do mojego stylu i których "nie czuję".
Czy masz jakiś ulubiony czas lub miejsce skąd wychodzą najlepsze zwierzaki? Czy nastawienie ma wpływ na efekt końcowy?
Zazwyczaj zasiadam do pracy ok. 10:00 rano i pracuję do 16:00-17:00. Czasem dochodzi wieczór, wtedy filcuje się już gorzej bo światło męczy oczy, a i człowiek już zmęczony po całym dniu.
Najwięcej zapału mam po przerwie, np. urlopowej, czy świątecznej. Może to dziwne, że człowiek tęskni za swoją pracą, ale wtedy tak mam. No i jeszcze wtedy kiedy obkupię się w nowe kolory czesanki, w nowe gadżety do zdjęć, nowe tła. To są sytuacje, że muszą zasiąść do pracy już i ani minuty później! :)
Poza
produkcją prowadzisz również warsztaty, cieszące się ogromną
popularnością. Nie boisz się, że ktoś może stać się dla
Ciebie konkurencją, sprzedając tajniki techniki swojej pracy?
Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Liczę na to, że ludzie mają świadomość, czym są prawa autorskie i nie będą kopiować moich prac, a wykorzystają tę wiedzę w stworzeniu swoich własnych projektów..
Jesteś weganką i nazywasz swoja pracę FILCOWANIEM NA WEGANIE. Co to oznacza i dlaczego pracowanie zgodnie ze swoim sumieniem jest tak ważne?
Cieszę
się, że zadałaś to pytanie. Osoby, które śledzą losy misiów
od początku wiedzą, że nie od zawsze były one wegańskie. Przez
pierwszy rok korzystałam z czesanki wełnianej. W tym okresie
"dojrzewałam" jako weganka i poza samym odżywaniem
zaczęłam zwracać uwagę na inne aspekty tego stylu życia. Nie
kupowałam już skórzanych butów, pasków, kosmetyków testowanych
na zwierzętach. To był moment kiedy doszedł temat wełny.
Oczywiście broniąc swojej pasji zaczęłam zgłębiać temat i
szukać argumentów ZA. Niestety. Dotarłam do filmów obrazujących
golenie owiec wykorzystywanych przemysłowo. I to był koniec.
Rzeczywistość okazała się tak brutalna, że korzystanie w dalszym
ciągu z czesanki wełnianej byłoby hipokryzją. I pomimo mojej
miłości do filcowania odpuściłam swoją pasję, nie było
alternatywy.
Tęsknota
trwała pół roku, aż pewnego dnia pojawiła się w sklepach
czesanka syntetyczna! Byłam przeszczęśliwa! Mogłam wrócić do
tworzenia z czystym sumieniem. Wyobraź sobie w tym momencie mój
zapał! :)
Praca
czy pasja, która kłóci z wyznawanymi wartościami nie ma racji
bytu.
Bo
czy wyznawca buddyzmu zaciągnąłby się do wojska? Czy weterynarz
byłby weekendowym myśliwym? Czy przeciętny Polak zatrudniłby się
w restauracji serwującej psininę?
Wymyśliłam
sobie, że będę zamawiać u Ciebie jednego filcowego przyjaciela co
roku na urodziny mojej córki. Co takiego wyjątkowego mają w sobie
te zabawki, że ludzie nie mogą oderwać od nich wzroku? Większość
wygląda jak żywa – wierzysz w to, że Twoje „dzieła” mają
duszę?
Wkładam w nie swoją duszę więc musi tak być!
Każdy bez wyjątku jest utulony i wycałowany przez mojego synka,
bez którego tych misiów na pewno by nie było. Skoro taka historia
za nimi stoi to nie mogą to być po prostu RZECZY.
Patrząc
na Twoją pracę przy produkcji wydaje się ona bardzo monotonna. Czy
myślisz, że kiedyś Ci się to znudzi?
Może się wydawać, ale nie jest. Każdy miś jest inny, prace też są zróżnicowane, każdy ma swój charakter, inne gadżety. Czesanka daje przeogromne możliwości i nawet jeśli pewnego dnia stwierdzę, że skończyły mi się pomysły na misie to jeszcze zostaje cała reszta świata do ufilcowania :)
Może się wydawać, ale nie jest. Każdy miś jest inny, prace też są zróżnicowane, każdy ma swój charakter, inne gadżety. Czesanka daje przeogromne możliwości i nawet jeśli pewnego dnia stwierdzę, że skończyły mi się pomysły na misie to jeszcze zostaje cała reszta świata do ufilcowania :)
Co podpowiedziałabyś osobom, które dopiero zaczynają zabawę z filcowaniem, ale chciałyby to robić na poważnie?
Magda - autorka prac Muma Studio. Filcuje od wielu lat, realizując w tym siebie oraz tworząc piękne i niepowtarzalne filcowe istotki. Wszystko co robi ma swój cel i jest zgodne z Jej wegańskim stylem życia.
Swój talent odkryła po urodzeniu Tymona i z pasji stworzyła zawód oraz sposób na życie.
Jest idealnym dowodem na to, że w życiu można robić to, co kocha się najbardziej.
Jeśli macie jakiś pomysł na życie, ale brakuje Wam odwagi, by zacząć, nie wahajcie się! To wszystko jest w Was i jedynym ograniczeniem jest Wasza głowa. Pogadajcie więc z nią na spokojnie ;)
Wkrótce kolejne inspirujące rozmowy z ludźmi, którzy stworzyli coś z niczego i udowadniają, że można żyć po swojemu.
Jest idealnym dowodem na to, że w życiu można robić to, co kocha się najbardziej.
Jeśli macie jakiś pomysł na życie, ale brakuje Wam odwagi, by zacząć, nie wahajcie się! To wszystko jest w Was i jedynym ograniczeniem jest Wasza głowa. Pogadajcie więc z nią na spokojnie ;)
Wkrótce kolejne inspirujące rozmowy z ludźmi, którzy stworzyli coś z niczego i udowadniają, że można żyć po swojemu.
Jeśli, podobnie jak mnie, urzekły Was te cudne stworzenia, zapraszam do Muma Studio, gdzie znajdzie ich dużo więcej.
Możecie tam śledzisz informacje, dotyczące warsztatów, produkcję filcowych nowości oraz zamówić swojego małego przyjaciela ;)
Zdjęcia i produkcja: Muma Studio
Koszulka: Ruda Zołza
Szczegóły konkursu: TUTAJ
Czas trwania: 1-5 marca 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz