Kiedy otwarto w Katowicach, dawno, dawno temu... największe centrum handlowe Silesia City Center byłam przerażona jego gabarytami! Niewiele czasu zajęło mi, jednak, by uznać je za mój ulubiony tego typu przybytek - wszystkie sklepy w jednym miejscu, możliwość zjedzenia śniadania, obiadu, pójścia do kina, a nawet na siłownię. Byłam wtedy piękna i młoda... (hahaha) Przestałam lubić to miejsce definitywnie, kiedy zaszłam w ciążę i odwiedzenie trzech sklepów wiązało się z przejściem kilku kilometrów i straceniu kilku godzin czasu. Teraz, kiedy mam dziecko, nie odwiedzam go zbyt często, ponieważ najnormalniej w świecie mi się nie chce. Ale w ten weekend zaszła potrzeba, by udać się do sklepu, którego nie ma nigdzie indziej. I dawno nie wyszłam tak wkurzona!
Kiedy człowiek nie ma dziecka świat wydaje się taki miły, przyjazny i niczym nieograniczony. W momencie, kiedy mały człowiek pojawia się na świecie, pojawiają się również przeszkody, które dla normalnego człowieka są całkowicie niezauważalne: schody bez windy lub podjazdu dla wózków, dziury w chodniku, brak ławki, czy przewijaka... Niby pierdoły, ale rodzicom z maluchem potrafią zepsuć nawet wybitnie pozytywny humor.
# USIĄŚĆ, NAKARMIĆ, UBRAĆ... Ale po co?
Kiedy postanowiono SCC rozbudować i nieco odświeżyć, ktoś wpadł na genialny pomysł, żeby zlikwidować 90% ławek w tym miejscu. Mogę zrozumieć zamysł marketingowy - nie ma ławek, ludzie będą wchodzić do znajdujących się tam knajp i zwiększać ich obroty. Ale co z zamysłem czysto ludzkim? Pomijając fakt, że człowiek po maratonie w takim miejscu może mieć, najnormalniejszą w świecie, potrzebę by na moment sobie usiąść: ludzie starsi, kobiety w ciąży, faceci czekający przed sklepem na swoje kobiety, rodzice z dziećmi... Rozumiem, że ci powyżej nie są targetem tego miejsca i przeznaczone jest ono tylko dla pełnych sił i wigoru młodych ludzi, którzy potrzeb odpoczynku nie wykazują? To nie jest mały sklep. Aby przejść między dwoma skrajnymi punktami trzeba pokonać odległość kilkuset metrów, a po drodze napotkamy ewentualnie jedno miejsce, gdzie względnie można sobie usiąść. A oto trzy najbardziej wkurzające sytuacje, jakie mnie w tym miejscu spotkały;
1) Będąc w 9. miesiącu ciąży musiałam udać się z Adamem na pilne zakupy do Tesco, późnym wieczorem, by zrobić nagłe zaopatrzenie na imprezę plenerową. Byłam aktywna do samego porodu, więc nie było to nic niezwykłego. Niestety tego wieczora, mimo że czułam się dobrze, po dłuższej chwili w sklepie zaczęłam się czuć bardzo źle i pojawiły się skurcze krzyżowe co, jak można się domyślić, było bardzo bolesne. Musiałam więc pilnie gdzieś usiąść! W Tesco? Brak jakiegokolwiek miejsca do siedzenia. Wychodzę więc na pasaż. Wszystkie knajpki już pozamykane, siedzenia pochowane, szukam więc ławki. Przypominam: 9. miesiąc ciąży, waga zawodnika sumo i do tego bolesne skurcze. Idę więc 10 metrów, 20, 30, 100, a ławki ani widu ani słychu! Dotarłam ostatkiem sił na zewnątrz całego budynku, gdzie w końcu udało mi się jakąś znaleźć. Nie wymagałam pomocy lekarskiej, ani hospitalizacji - musiałam po prostu na moment usiąść i odpocząć, ale temat ten zarządzającym SCC jest całkowicie obcy!
2) Byliśmy kiedyś w środku zimy z Lilą - niemowlę, niesiedzące, niestabilne. Rozebraliśmy ją w wózku, bo w sklepie ciepło. Załatwiliśmy co trzeba, zmierzamy w kierunku parkingu, ale dziecko trzeba ubrać. Sytuacja podobna, jak powyżej - poszukiwanie kawałka płaskiej powierzchni, by można było to uczynić - trzeba dziecko położyć i wcisnąć w zimowy kombinezon - nie mieliśmy w wózku gondolki, tylko fotelik samochodowy, więc tam położyć się jej nie da. W rezultacie ubieraliśmy ją w kwiatku! Bo była to jedyna płaska powierzchnia, gdzie można ją było położyć.
3) Miniony weekend - zakupy zrobione, ale Lila głodna, więc zanim wyjedziemy trzeba ja nakarmić. Powtórka z rozrywki - szukamy miejsca, by można było usiąść. Minęliśmy przez pół sklepu całe dwie ławki, oczywiście zajęte. Do knajpy wchodzić nie chcemy, bo mamy inne plany, a nawet jeśli mielibyśmy taką chęć, wszystkie zajęte i palca wcisnąć się da. Dziecko się denerwuje, my szukamy miejsca siedzącego i nic. W końcu udało nam się dotrzeć do fontanny, przy której w tym dniu odbywały się - paradoksalnie - pokazy dziecięcych talentów! Udało nam się znaleźć kawałek murku, na którym w mega niewygodnej pozycji zmuszeni byliśmy karmić dziecko.
Nie wiem, czy ludzie zarządzający tym miejscem korzystają czasem z takich miejsc, czy tylko siedzą za biurkiem, oglądając skaczące słupki sprzedażowe? Bo jak rozbudować i dołożyć sklepów, wiedzieli. Wiedzę jak zrobić wielkie WOW świątecznymi dekoracjami też zdobyli. Ale znajomość ludzkiej potrzeby korzystania z ławek już im umknęła. Chyba, że tak bardzo spłukali się na powyższych punktach, że na ławki już nie starczyło...
# POKÓJ DLA MATKI Z DZIECKIEM? KPINA!
Jak wspominałam, centrum handlowe jest gigantyczne. Przestrzeni i możliwości jej wykorzystania, nieskończenie wiele. Można by się spodziewać, że ów pokój, będzie na miarę tego miejsca. Nic bardziej mylnego! Poczynając od wejścia - pokój usytuowany przy wnęce, w kierunku której otwierają się drzwi. Żeby mnie dobrze zrozumiano - wnęka ma szerokość drzwi, które nie otwierają się zostawiając światło do wejścia z naszej strony, tylko od strony owej wnęki. Muszą być więc otwarte na oścież, żeby w ogóle dało się tam przecisnąć - wejście z wózkiem w pojedynkę granicy z cudem! Ciężko określić, jakim trzeba być ułomem, żeby nie móc zamontować tam nie prawych, a lewe drzwi, które już ułatwiłyby sprawę. Wielkość pokoju, jak trzy toalety - wózek z bliźniakami nie ma szans, by się tam zmieścić. Na końcu chudego pomieszczenia blat z umywalką, a na nim przenośny przewijak. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przewijak wystaje poza blat, ponieważ ten jest za mały. Trzeba go więc przytrzymywać, by nie spadł na podłogę wraz z dzieckiem! Oczywiście toalety dla rodzica w tym miejscu brak, bo po co. Rodzice przecież nie muszą z niej korzystać, można iść do tej obok, która zajmuje 50 metrów kwadratowych przestrzeni i załatwić swe potrzeby przy otwartych drzwiach, by widzieć dziecko lub zostawić je wraz z całym dobytkiem na zewnątrz licząc, że nikt się nie pokusi. Najgorszy pokój dla rodzica z dzieckiem, w jakim przyszło być! Dobra rada: jeśli jesteście w SCC i macie konieczność skorzystania z takiego miejsca idźcie do SMYKa, gdzie wygląda on tak, jak powinien wyglądać. A właścicielom SCC radzę wizytę w katowickim CH Trzy Stawy, gdzie jest najlepiej wyposażony pokój rodzinny, jaki widziałam lub w IKEA. Naprawdę nie potrzeba wiele, by można było wygodnie przebrać dziecko, które podczas jednej wizyty w sklepie czasem wymaga tego kilkukrotnie.
# ZASADY WAŻNIEJSZE OD CZŁOWIEKA
Centrum handlowe jest przestrzenią użytkową dla klientów, a nie bezduszną korporacyjną machiną, która ma gdzieś człowieka i liczą się tylko wyniki. Rozumiem procedury i zasady, które zostały stworzone w celu poprawy jakości pracy, obsługi i bezpieczeństwa. Ale zasady są tworzone przez ludzi, dla ludzi i zawsze istnieją wyjątkowe okoliczności, które mogą pozwolić na ominięcie pewnych procedur, jeśli mają uzasadnienie. Kiedy jednak na stanowiskach pracują służbiści, dla których zasady są ważniejsze niż człowiek, mam takiego miejsca serdecznie dosyć:
1) Tego samego wieczora, kiedy w ciąży ze skurczami poszukiwałam ławki, podeszłam do Pana z ochrony z zapytaniem, czy mogę wejść do Tesco przez kasy (wszystkie puste, godzina 23:00), ponieważ idę do działu, który znajduje się dokładnie za nimi. By dojść tam normalną drogą musiałabym przejść cały sklep, a w moim stanie była to doprawdy wyprawa niczym na Mont Everest. Pan widzi, że mam brzuch sięgający dalej niż widzę bez okularów i uparcie twierdzi, że to niemożliwe, bo takie są procedury. Mówię mu po ludzku, że to dla mnie naprawdę spory wysiłek i raczej nikt nie zwolni go za to, że wykazał się odrobiną empatii i rozsądku - usłyszałam w bezczelnym tonie, że jak będę się źle czuła wezwie karetkę! Z całym szacunkiem dla tego Pana, ale gdybym miała więcej siły walnęłabym go w przysłowiowy "pysk"! Jakim trzeba być człowiekiem, by w taki sposób podchodzić do ludzi. Nie ukrywam, że od tamtej pory kupuję w Tesco tylko w bardzo wyjątkowych sytuacjach, ponieważ szczerze zraziła mnie nawet nie ich polityka, bo być może jest zgoła inna od założeń tego pana, tylko pracownik, który powinien co najwyżej pracować w samotności na ich magazynie i nie mieć absolutnie żadnego kontaktu z klientami.
2) Podobnie jak ochroniarz Saturna. Od jakiegoś czasu SCC zezwoliła na wchodzenie do CH z psami - świetna sprawa, która bardzo mnie ucieszyła! Z moim raczej się nie wybieram, bo to dla niego spory stres, ale kiedy ktoś chodzi z małym mopsem pod pachą, jaki jest powód, by nie mógł wejść z nim do sklepu z ciuchami, czy sprzętem. Otóż zarządzenie SCC nijak ma się do rzeczywistości, bo co z tego, że można z nim wejść na teren centrum, skoro 90% sklepów na to nie pozwala. I oto sytuacja z weekendu - Pan Klient zmierza to Saturna z małym pieskiem, na co ochroniarz mówi mu, że nie może z nim wejść. Na co klient odpowiada, że przecież można i on przyszedł wydać u nich nie małą kwotę. Ochroniarz, nawet na niego nie patrząc, odparł, że ma to gdzieś i ich przepisy na to nie pozwalają... Nie chce mi się nawet tego komentować, bo przecież ogólnie wiadomą sprawą jest, że ten pies przyszedł tam po to, by obsikać wszystkie stojące na podłodze sprzęty i narobić kupsko na środku przejścia do kasy! Sama prowadzę firmę, gdzie zatrudniam pracowników - wiem, co to znaczy tracić klientów przez ich arogancję i niekompetencję, bo niestety tacy zdarzają się nie raz. Ale wydawało mi się, że takie giganty mają większe możliwości, by zatrudniać właściwych ludzi na właściwe miejsca i odpowiednio ich przeszkolić. Widać byłam w błędzie...
# OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM
Pracownicy to jedno, ale polityka właścicieli SCC jest dla mnie żenująca. Co z tego, że medialnie zezwolili na wejście z psem, kiedy mają totalnie gdzieś normalne ludzkie potrzeby i udogodnienia w postaci głupiej ławki, czy wyposażonego z głową pokoju dla matki z dzieckiem. Pewnie ten przekaz nigdy do nich nie trafi, choć może pokuszę się o jakiś list do zarządu, ale naprawdę szkoda, że myślą tylko i wyłącznie o sprzedaży, nie wykazując grama zainteresowani faktem, że ich klienci to ludzie i naprawdę niewiele potrzeba, by wyszli stamtąd nie tylko obładowani zakupami, ale również zadowoleni z wizyty w fajnym i przyjaznym miejscu. Ja, jako normalny klient w pełni sił, nigdy na nich nie narzekałam, ale jako ciężarna i matka z dzieckiem zostałam zepchnięta poza target "ważnych" klientów i zmuszona do ubierania dziecka z kwiatku i karmienia na brudnym murku. Raczej nie będę tego powtarzać i mój portfel, zasili miejsca, gdzie będę się czuła, jak każdy inny klient i może w SCC jeszcze tego nie wiedzą, ale na dziecko wydaje się naprawdę sporo pieniędzy. I dlatego, mimo że rzadko jeżdżę do takich miejsc, zdecydowanie wolę wybrać się do rzeczonego wcześniej CH Trzy Stawy, gdzie na pięciokrotnie mniejszej powierzchni jest pięć razy więcej miejsca do siedzenia, ubrania dziecka, nakarmienia i ubrania. O pokoju dla rodzica z dzieckiem nie wspominając. Można? Można!
Zdegustowany KLIENT!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz