stycznia 20, 2016

PSYCHOLOGIA BOBASA
jak zrozumieć noworodka?


Żaden tam ze mnie specjalista od dzieci. Jestem mamą zaledwie od paru miesięcy i na stanie posiadam jeden dziecięcy egzemplarz. Mam jednak coś, co jak się okazuje, jest rzeczą niebywale rzadką i bardzo pożądaną: dziecko nie płaczące, wiecznie uśmiechnięte i co najważniejsze, przesypiające całe noce! Ogromny wpływ na ten stan ma na pewno osobowość malucha i geny optymistycznych śpiochów, jednak jest parę "chwytów", które od urodzenia Lilii stosuję i być może mają one jakiś wpływ na obecny stan rzeczy...




# IV TRYMESTR


Psychologią bobasa, bo tutaj tkwi "klu" całej sprawy, zaczęto się interesować nie tak dawno temu. I tak na podstawie wieloletnich badań zaobserwowano pewne zachowania i potrzeby malucha, które określono najprościej jak się da IV trymestrem. Kiedy maluch przychodzi na świat jest to dla niego ogromny stres i przede wszystkim szok, bo tu nagle z ciepłego, ciemnego, bezpiecznego brzucha mamy ląduje na przerażająco jasnej sali porodowej, z dziesiątką osób skaczących obok niego i brakiem tego kojącego bicia maminego serca. Pierwsze minuty jego życia są jednymi z gorszych doświadczeń, jakie kiedykolwiek spotkają go w życiu. Do nas należy teraz zadanie, by ten pierwszy czas był jak najbardziej znośny. W szpitalu, wiadomo, zbyt wielu możliwości nie mamy, choć to co najważniejsze zaraz po porodzie to:


KANGUROWANIE. Dla jednych niesamowite przeżycie, dla innych zło konieczne, a dla innych rzecz niepotrzebna. Potrzebna! I to bardzo! Wiadomo, że kobieta po porodzie jest koszmarnie zmęczona, jednak te pierwsze godziny z dzieckiem są bardzo znaczące, dla jego dalszego rozwoju. I jeśli mama nie jest w stanie tego zrobić, bo na przykład wystąpiły powikłania po cesarce i została na sali operacyjnej na dłużej, może dokonać tego zaszczytu również tata, rodzeństwo, babcia... Kangurowanie ma dwie najważniejsze funkcje: PO PIERWSZE - jest to pierwszy kontakt malucha ze światem zewnętrznym i z florą bakteryjną, w której będzie żył na co dzień. Daje mu to dużo lepsze przygotowanie do zaadoptowania się w nowym domu i pomaga zyskać odporność, która u takiego malucha jest zerowa. Ważne, by to właśnie rodzice w tych pierwszych godzinach spędzali z nim jak najwięcej czasu. Ważne też, by posiadając w domu psa, czy kota, nie wywozić go do dziadków, czy w jakieś inne miejsce, ale od samego początku dbać o ten kontakt, by mały organizm miał go również z jego florą bakteryjną - ale to jest temat na osobnego posta. PO DRUGIE - dziecko ma choć namiastkę swojego, minionego już, życia płodowego - czuje ciepło mamy, bicie jej serca i instynktownie szuka źródła jedzenia, nie wspominając o przeżyciu dla mamy, czy rodziców, którzy pierwszy raz mają kontakt ze swoim dzieckiem. Poznaje również zapachy, które w tych pierwszych tygodniach, kiedy jeszcze mało co widzi, będą mówiły, że mama, czy tata są blisko i wszystko jest w porządku. O co, w ogóle w tym kangurowaniu chodzi?  Jest to nic innego, jak leżenie z dzieckiem, w bezpośrednim kontakcie skóra do skóry, czyli nagi bobas leży na odsłoniętej klatce piersiowej osoby kangurującej. Kangurowanie można również kontynuować w pierwszych dniach i tygodniach po ciąży, zwłaszcza u wcześniaków, które nie muszą już przebywać w inkubatorze lub można je na czas jakiś z nich wyciągać. Rewelacyjnie sprawdzają się do tego chusty elastyczne, w których nosząc dziecko w kontakcie skóry ze skórą, z ciepłem i biciem serca mamy, jest możliwość tzw."nadrobienia straconego czasu", czyli podarowanie dziecku małej namiastki tych tygodni, których nie przyszło mu już spędzić w brzuchu.
Mając za sobą wszystkie szpitalne procedury i opuściwszy jego mury zaczyna się już zupełnie inna bajka, gdzie jesteśmy zdani tylko na siebie i swoje umiejętności dogadania się z dzieckiem. Myślę, że ideę IV trymestru można opisać skrótowo w kilku słowach kluczach, które dadzą nam konkretne odpowiedzi, co powinnyśmy robić, by najłatwiej ten płodowy świat odwzorować:

SZUMY - dziecko w brzuchu mamy przez 9 miesięcy nie słyszy niemal nic innego poza szumem, który jest efektem dochodzących do brzucha odgłosów świata zewnętrznego oraz tego wewnętrznego również. To tak jakbyśmy wsadzili głowę pod wodę...

BUJANIE - wisząc w stanie płynnej nieważkości w maminym brzuchu, dziecko nieustannie się buja w rytm poruszanego się jej ciała; w ostatnich tygodniach niemal zawsze jest w pozycji pionowej, co oznacza, że leżenie nie jest dla niego ulubioną formą spędzania czasu.

CIEPŁO - temperatura, w której przebywa kształtujący się w brzuchu bobas, jest niemal przez cały okres ciąży identyczna i jest to zdecydowanie wysoka temperatura. Wiadomo, że temperatury nie odzwierciedlimy i jest to wręcz niewskazane, by dziecko przebywało w 37 stopniach, ale temperaturą, która mu najbardziej ten stan przypomina jest temperatura ciała mamy.

CIASNO - bez wątpienia, zwłaszcza w ostatnich tygodniach, w brzuchu było bardzo ciasno. I ta ciasnota dawała dziecku poczucie bezpieczeństwa, które spokojnie można odtworzyć w życiu na Ziemi

SERCA GŁOS - poza szumami maluch, słyszy głos z wewnątrz swojego świata, czyli bicie serca mamy. Z tym głosem i rytmem przebywa przez 9 miesięcy! Jest to ogrom czasu w porównaniu z tym, że moje dziecko jest dopiero na półmetku tego okresu. Poza sercem w późniejszych miesiącach dziecko rozpoznaje również głos mamy, a pod koniec także i taty. Dlatego tak ważne jest mówienie do dziecka w ciąży, by ten głos był tym prowadzącym go przez małe życie.

MUZYKA - nie do końca wierzyłam w to, że dziecko zapamięta muzykę słuchaną podczas ciąży. A jednak! W czasie ciąży słuchałam spokojnej muzyki, przy której choć trochę mogłam się wyciszyć. Najczęściej była to muzyka klasyczna lub instrumentalna, którą po prostu lubię słuchać na co dzień. I jaki konsensus tego tematu? Będzie za moment w rozwinięciu...

WODA - gdy mały człowiek przychodzi na świat nie zna powietrza i przestrzeni, ponieważ całe swoje dotychczasowe życie przebywał w wodach płodowych. Słyszał jej bulgoty przy ruszaniu się i były to bardzo kojące dźwięki. Woda jest naturalnym żywiołem noworodków i niemowląt - aż żal nie wykorzystać jej potencjału.

BODŹCE - jakie bodźce docierały do malucha w brzuchu? Delikatne głosy, szumy i bicie serca. Ciepło i bliskość mamy. I to by było na tyle! Co to oznacza?

Powyższe słowa klucze nie są efektem przeczytanego poradnika, czy podręcznika o dzieciach. Wiadomo, że co nieco przeczytałam, psychologia jest mi bliska i lubię obserwować pewne zachowania i wyciągać wnioski. System życia z moim małym człowiekiem wypracowałam sobie sama - połączyłam wiedzę książkową, obserwacje co ją uspokaja i sprawia, że jest szczęśliwa, z umiejętnościami instynktownymi, które gdzieś we mnie po prostu były. Opiszę, więc jak szybko, łatwo i bezboleśnie można powyższe kluczowe zagadnienia wprowadzić w życie naszego nowonarodzonego małego człowieka.


# SZUMY

Tzw. białe szumy. Temat ten przerabiał chyba każdy rodzic, a najbardziej popularnym patentem jest suszarka do włosów, a w erze smartfonów, aplikacja z dźwiękiem tejże wypływającym z telefonu. W chwili obecnej na rynku jest naprawdę spory wybór przeróżnych zabawek owe szumy imitujące. Dlaczego jest to takie istotne? Ponieważ świat, w którym dziecko nagle się znalazło atakuje go z każdej strony i jest to głównym powodem płaczu i niepokoju. Stworzenie mu świata bezpiecznego, do którego stopniowo i pomału będzie się przyzwyczajał sprawi, że będzie ono spokojniejsze i szczęśliwsze zarazem. Metoda odciętej pępowiny i tych, kiedyś "działających" naszych babć i starszych ciotek są dla mnie nie do przyjęcia. Każde dziecko jest inne, do każdego dotrzemy w inny sposób i możemy co najwyżej poszerzać swoja wiedzę o jego psychologii i śledzić rynek oraz poczynania innych matek, którym czasem udaje wymyślić się sposób, działający nie tylko na ich dzieci.
Pierwszym produktem, w który się zaopatrzyłam był SZUMIŚ (Whisbear) - kupując go nie wiedziałam jeszcze, że jest tak popularny i naczytałam się wiele o jego przereklamowanej idei. Ja osobiście jestem z niego bardzo zadowolona i polecam z całego serca. Zajęło nam kilka tygodni zanim Lila się z nim "osłuchała", ale od tamtego czasu towarzyszył nam przy usypianiu głównie poza domem, gdzie w nowym miejscu i przy obcych ludziach znane szumy przypominają o domu.Takich gadżetów jest naprawdę sporo i zdecydowanie warto z nich korzystać, jeśli chcemy, by nasze dziecko było spokojne, czuło się bezpiecznie i zdecydowanie łatwiej zasypiało.


#BUJANIE

Szumy są odkryciem niedawnym, natomiast bujanie towarzyszy ludzkim dziecięciom od zawsze. Ponieważ wbrew opinii babciów i ciotków dzieci nie chcą być noszone na rękach z nudów - noworodek się nie nudzi, a wręcz przeciwnie - każdym spojrzeniem i dźwiękiem poznaje świat z natężeniem większym niż nasze miesięczne aktywności. Bobasy lubią być na rękach, ponieważ bujają się w rytm podobny do tego z ciąży, czują ciepło drugiego człowieka i bicie serca. Najlepsze, rzecz jasna, są ręce mamy. Noszenie na rękach nie jest jednak zbyt wygodnym zajęciem i absorbuje sporo czasu, który można spożytkować w nieco inny sposób. W metodach bujania upatruję swój sukces dobrego snu naszego bobasa. Co więc mogę wam doradzić:

HAMAK - jest to idealny "mebel" do małych mieszkań - można go zwinąć, poskładać i schować do szafy, albo luźno wiszący na jednym haku nie zajmuje praktycznie żadnego miejsca. Zwykły hamak, zakupiony na Allegro za 30 zł, w którym odpowiednio podwiązałam tył, by działał za oparcie. Największym kosztem były karabińczyki alpinistyczne, wytrzymujące duże obciążenia (40 zł sztuka), do środka zawędrowała wielka poducha, a całość wisi na drążku do ćwiczeń zawieszonym w drzwiach. Przy większych możliwościach lokalowych można zaopatrzyć się w stojak i zakupić nieco droższy przyrząd wiszący - ważne, by się bujało w nieregularnym rytmie. Jest to rzecz, którą naprawdę bardzo polecam. Mały koszt, a ułatwia życie niesamowicie. Odkąd Lila skończyła dwa miesiące usypiamy się w zasadzie tylko tutaj - w dzień, jak tylko widzę, że czas drzemki się zbliża biorę małą na ręce, wskakujemy do hamaka, gdzie czuje się bezpiecznie, bo z boku i z góry przestrzeń osłania materiał hamaka, główkę przykrywamy pieluchą (bo lubi mieć zasłoniętą twarz przy zasypianiu) i po paru piosenkach usypia. Cały proces trwa góra 10 minut, ja w tym czasie odpoczywam bujając się na hamaku, zamiast drałować po domu, próbując uśpić dziecko na rękach.

PIŁKA BOBATH'owska - zawsze takową w domu miałam, bo jest zdecydowanie wygodniejszą i zdrowszą alternatywą krzesła, czy fotela przy biurku. Jej dziecięce możliwości odkryliśmy przez przypadek i okazało się, że gdy każda inna forma zawodzi, piłka nie zawiodła nigdy. Kilka minut lekkiego podskakiwania z dzieckiem na piłce zawsze je uspokaja. Jeśli chcemy uśpić oczywiście musi być zwrócone twarzą do nas. Dla rodziców to pewnie jest oczywiste, ale każdy kto bierze małą na ręce zawsze odwraca twarzą do świata - dziecko (malutkie) nie lubi takiej pozycji! Nie ma jeszcze potrzeby oglądania świata i nie czuje się wtedy bezpiecznie. Chce jedynie przytulić się do ciała innego człowieka i słyszeć bicie jego serca. Być może taki nawyk wyrobiło w nas chustonoszenie, ale od małego Lila woli przemierzać świat patrząc na mnie, a nie w nieznaną przestrzeń. Nie mniej piłka jest REWELACYJNYM narzędziem przy uspokajaniu i usypianiu dziecka, a z większym dzieciakiem jeszcze lepszym do zabawy. O ile z hamakiem jest więcej roboty, bo trzeba mieć go gdzie powiesić, o tyle tutaj kupujemy i pompujemy piłkę, którą w każdej chwili możemy odpompować. Ważne by dopasować wielkość piłki do wzrostu. Koszt takiej piłki waha się od 30-100 zł i jest on absolutnie niewymierny do korzyści. Lila piłkę uwielbia - czasem się tam usypiamy, czasem skaczemy, śpiewając piosenki o krasnoludkach, a czasem kręcimy na brzuszku.

CHUSTONOSZENIE - kwestia, która nie podlega żadnej dyskusji! Chustonoszenie jest najlepszą rzeczą, jaką można było wymyślić dla małych człowieków i ich rodziców. Szeroko na ten temat rozpisałam się TUTAJ. A teraz napiszę tylko pięć plusów, zaczerpniętych od LennyLamb:
  1. budujesz bliską relację z dzieckiem
  2. zapewniasz mu poczucie bezpieczeństwa
  3. dzieci noszone mniej płaczą, szybciej się rozwijają i szybciej usamodzielniają
  4.  łagodzisz kolki i gwarantujesz bioderkom dziecka właściwy rozwój dzięki pozycji fizjologicznej żabki
  5. masz wolne ręce, nieprzeciążony kręgosłup oraz zyskujesz wolność: łatwiej wykonasz domowe obowiązki, zrobisz zakupy, zaopiekujesz się starszym potomstwem, a na wakacjach wejdziesz na sam szczyt
Nosimy się od drugiego tygodnia. Początkowo nie było łatwo. bo dziecko nie wie o co chodzi. Przez pierwszy miesiąc codziennie tak się usypialiśmy - po kąpieli i jedzeniu Lila wskakiwała w chustę i przez jakieś pół godziny ja robiłam co miałam do zrobienia (pranie, wieszanie, prasowanie), a ona w tym czasie zasypiała. Niemowlęta dużo dłużej wchodzą w głębszy sen, więc ich usypianie analogicznie również trwa dłużej. Teraz już w chuście nie zasypiamy, ale na spacery chodzimy tylko w taki sposób, bo Lila wózka najnormalniej w świecie nie lubi. O tym, że mrozy nie są żadną przeszkodą przeczytanie TUTAJ i TUTAJ

Ze względu na małe gabaryty naszego mieszkania nigdy nie mieliśmy w domu wózka, który leży sobie zwarty i gotowy w większym od naszego mieszkania bagażniku samochodu :) Lila nie zna więc usypiania w wózku, ani spania w nim. Jednak nie było to absolutnie żadną przeszkodą, a może i zaletą, ponieważ te trzy niepozorne rzeczy, jak hamak, piłka i chusta, były głównym powodem, dla której nie znamy udręki usypiania, płaczącego dziecka i nie przespanych nocy. Ale to jeszcze nie wszystko...


# CIEPŁO, CIASNO, SERCA GŁOS

Pozwolę sobie te punkty połączyć, ponieważ sprawa jest jasna:

CIEPŁO - wiadomo, że musimy dbać o to, by dziecko nie zmarzło, ale i się nie przegrzało choć wbrew pozorom nie jest to łatwe. Musimy też cały czas obserwować malucha, czy jest ciepło, czy bardziej zimnolubem. Ale w aspekcie psychologicznym chodzi tutaj o ciepło ciała, przy którym dziecko zapomina o wszystkich nieszczęściach. Ma ono naturalną potrzebę czucia bliskości i ciepła, głównie mamy, ale jeśli nie ma jej w pobliżu każdy może tą regułę wykorzystać. Jak myślicie, dlaczego krzyczące dziecko, wyciągnięte z łóżeczka i ponoszone chwilę w mocnym uścisku przez mamę, zasypia w ciągu kilku minut? Nie dlatego, że złośliwe odciąga nas od zajęć, ale dlatego, że ten mały człowiek przez 9 miesięcy czuł non stop ciepło mamy i zajmie mu trochę czasu, zanim nauczy się bez tego żyć - choć tak naprawdę nie ma wieku, kiedy ciepło, uścisk i buziak od mamy przestają być ważne...

CIASNO - jak się zapewne każdy domyślić może, w ostatnich tygodniach ciąży, bobas nie miał w brzuchu zbyt wiele miejsca. Nie było możliwości wierzgania nogami, rękami i czym tam dusza zapragnie. To, że maluch robi to od narodzin nie oznacza, że nadrabia stracony czas, ale najnormalniej w świecie nie wie, co ma z tymi rękami począć. Dlatego w szpitalu dzieci zawijane są niczym naleśniki w rożki i pieluchy i ten trend powinno się kontynuować po powrocie do domu. Musi to być jednak spory materiał, którym szczelnie malucha owiniemy. Przy wielkich upałach dobrze sprawdzają się otulaczki bambusowe, przy chłodniejszych porach roku coś grubszego. Dla starszego dziecka otulaczek będzie pełnił funkcję okrycia, więc nie ma obawy, że są to bezsensownie wydane pieniądze. Jeśli macie w planach zaopatrzyć się w Szumisia, polecam ZESTAW z otulaczkiem, który świetnie się w swej roli sprawdza

SERCA GŁOS - oczywista oczywistość - dziecko, słysząc serce mamy uspokaja się w mgnieniu oka! To jeden z nielicznych dźwięków, który się dla niego nie zmienia, a jedynie nieco słabnie. Nie pozwólmy, by słabł odwrotnie proporcjonalnie do wieku dziecka i róbmy wszystko, by jak najdłużej nasz bobas, bobasem już nie będąc chciał przyjść i tak po prostu się przytulić...


# WODA

Woda jest naturalnym żywiołem małego człowieka. Naturalnym, bo pierwszym, który poznał i z którym żył 9 miesięcy. Dopiero dużo później pozna ten, który będzie mu towarzyszył przez resztę życia, czyli powietrze. Warto ten aspekt wykorzystywać, po pierwsze szum wody, jak każdy inny w okresie niemowlęctwa, dziecko bardzo uspokaja. Po drugie, bardzo kojąco działają na bobasy kąpiele. Jeśli Wasze dziecko nie jest przekonane do wanienki (choć przekona się na pewno po jakimś czasie) ciekawą alternatywą są wiaderka kąpielowe. Osobiście nie jestem zwolennikiem nalewania do wanienki wody ledwo co zakrywającej dno, żeby się czasem nie zamoczyła głowa, twarz, a uszy już w szczególności. Nawet jeśli dziecko zamoczy się całe nic mu się nie stanie. Taki bobas się tego nie boi, a przebywanie w wodzie go uspokaja. Musi być jej jednak na tyle, by mógł się tam chwilę zrelaksować i nie było mu zimno. Po trzecie, niemowlę posiada naturalną ufność do wody - od 3. miesiąca życia można uczęszczać z niemowlakiem na zajęcia na basenie pod okiem instruktora. Warto z tego korzystać.


# MUZYKA

Jest elementem bardzo istotnym już w życiu płodowym. Zawsze kiedy pracuję na komputerze mam zwyczaj włączania w tle muzyki, głównie instrumentalnych soundracków, ponieważ jestem wielką fanką muzyki filmowej. W czasie ciąży uwidziały mi się głównie z trzech filmów: Amelia, Nietykalni i Teoria Wszystkiego. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ puszczałam te kawałki Lilii zaraz po urodzeniu i zwłaszcza przy tym ostatnim bardzo szybko się uspokajała i zasypiała. Sprawdziłam więc na własnym brzuchu teorię, że ciążowy bobas zapamiętuje muzykę, której słucha mama. I zdecydowanie polecam - zaleca się niby Bacha, Mozarta i wielkich klasyków - też słucham czasem dla przyjemności własnej, nie z ciążowego obowiązku, ale dużo więcej emocji wzbudza we mnie muzyka, która z czymś w życiu mi się kojarzy, a to chyba jest równie ważne, zwłaszcza ciążowo.
Misiowe szumy zaczęły uspokajać ją dopiero po ukończenia kilku tygodni. Na początku natomiast, próbując różnych dźwięków zdecydowanie umiłowała sobie, ładnie przez nas nazwany kawałek PSYCHODELICZNY. Myślę, że większość noworodków będzie nim zachwycona, ponieważ utwór ten zawiera kilka dźwięków, powtarzanych w kółko przez 12 godzin! Dlaczego psychodeliczny, to chyba oczywiste - bardzo ciężko było nam się do tych dźwięków w nocy przyzwyczaić, ale spokój i spokojny sen dziecka najważniejsze :) Po kilku dniach i my psychodelicznie zasypialiśmy, a mała zaczęła spokojnie przesypiać całe noce. W okolicach trzeciego miesiąca przestało to na niej robić wrażenie i przerzuciliśmy się na bardziej rozbudowany UTWÓR, który słucha tylko przy naszym rytualnym "drugim" spaniu, ale bardzo jej w tym procesie pomaga. Wieczorem kładziemy ją do łóżeczka najczęściej już uśpioną, a dla spokojnego wejścia w głęboką fazę snu słucha dźwięków morza i szumu fal, które podświadomie mają przypominać jej o dziadku marynarzu, który jej te fale podarował, a często jest nieobecny.


# BODŹCE!

Bardzo często w wyprawce szpitalnej pojawiają się przytulaczki, czy grzechotki dla dziecka, co jest absolutnie zbędne, a nawet wielce niepotrzebne. Kiedy mały człowiek przychodzi na świat jest to dla niego tak wielki szok, że każdy nowy człowiek, inny głos, światło, dźwięki... są dla niego wielkim atakiem z zewnątrz - naszym zadaniem jest ograniczenie, a nie dokładanie nowych bodźców. Na zabawki przyjdzie czas i jeszcze będą wam bokami wychodzić, ale przez pierwsze tygodnie, a nawet miesiące są nam całkowicie niepotrzebne.
Jest to bardzo ważna zasada w łóżeczku malucha - miejsce, które ma kojarzyć się dziecku ze spokojem, relaksem i bezpieczeństwem - tam idzie odpoczywać, spać i regenerować siły, nie powinny więc znajdować się w nim rzeczy, które odciągają od tego jego uwagę. Łóżeczko powinno być zabezpieczone ochraniaczami, które w pierwszych tygodniach spełniają funkcję bufora bezpieczeństwa, ponieważ dziecko nie widzi co dzieje się poza łóżeczkiem i jest zdecydowanie spokojniejsze. Poza ochraniaczami w łóżeczku noworodka nie powinno być żadnych zabawek, ani też pościeli, bo taki maluch śpi bezpośrednio na materacu - polecam podłożenie pod krawędź od strony główki np. zwiniętego ręcznika, lub książek pod dwie nogi, by główka była wyżej od reszty ciała, co jest przydatne przy ewentualnych ulaniach i zapobiega zachłyśnięciami mlekiem. Dla noworodka bardzo fajną opcją są tzw. KOKONY, w którym dziecko nie ma możliwości na zbyt dużą ruchliwość - podobnie jak w brzuchu mamy - co daje mu poczucie bezpieczeństwa. Dodatkowo kokon może wędrować z maluchem w różne miejsca domu wraz z nami i zawsze będzie tam bezpieczny. Jeśli kokona nie posiadamy można zrobić podobną konstrukcję ze zrolowanego kocyka lub kołderki, pamiętając, by ta nie stwarzała zagrożenia dla jego oddychania. Łóżeczko jest strefą bezpieczeństwa naszego malucha, dlatego ważne jest również, gdzie będzie się ono znajdować. Wiadomo, że jak wszystkiego są zwolennicy i przeciwnicy również kwestii pokoju, w którym łóżeczko ma się znajdować. W naszym przypadku większego wyboru nie było, więc padło na sypialnię, ale nawet gdybym mieszkała w rezydencji zamkowej, nie wyobrażam sobie, by postawić łóżeczko gdzie indziej. Po pierwsze, dziecko czuje obecność rodziców w pomieszczeniu, a po drugie dużo spokojniej śpią i oni sami, mając malucha zawsze pod ręką. Dlatego ja osobiście, zdecydowanie polecam tą opcję. Ważne też, by łóżeczko nie stało na środku pokoju, tylko przy ścianie, co również daje większe poczucia bezpieczeństwa. A co ze spaniem w łóżku? Lila przez pierwszy miesiąc spała tylko i wyłącznie z nami w łóżku. Nasłuchałam się, że nie będzie chciała spać w łóżeczku; że możemy ją zgnieść przez przypadek; że to niezdrowe... Każda bliskość z rodzicem jest zdrowa, zwłaszcza u człowieka, który jeszcze parę dni temu był w zupełnie innej, brzuchowej przestrzeni. Oczywiście nie mówimy o spaniu w pięć osób na 100 cm szerokości, ale 160 cm i 2 + 1 dają spokojną przestrzeń do wyspania się i nie zgniecenia nikogo. Przez pierwsze dwa tygodnie mała spała w zasadzie na mojej klatce piersiowej, bo tylko to ją usypiało. I jak tylko skończyła miesiąc, sama zaczęła spać w łóżeczku, co też czyni do dziś.

# SSANIE

Wielu rodziców przeciwnych jest smoczkom, nie ukrywam, że ja również nim byłam, do czasu pierwszej nieprzespanej nocy w szpitalu. Odruch ssania i jego potrzeba jest u dziecka tak silna, że nie ma co na siłę z nią walczyć. Są dzieci, które nie lubią smoczków i chwała im za to, ale jeśli nasze dziecko się domaga nie dokładajmy sobie powodów do zmęczenia i niewyspania, skoro ten smoczek da mu radość, spokój, a nam chwilę oddechu.
Ssanie jest jednym z elementów opisanej przez niejakiego Karpa, metody uspokajania dziecka, zwanej 5S. Zasada jest bardzo prosta i stosujemy ją od maleńkości, choć o istnieniu tej metody dowiedziałam się pisząc tego posta:

SPOWIJANIE - czyli zapanowanie nad chaotycznymi ruchami dziecka i wzbudzenie wspomnienia z brzucha matki, poprzez unieruchomienia rąk, za pomocą otulaczka. Innymi słowy zawinięcie dziecka w dostępny pod ręką materiał, tak by miało unieruchomione ciało

STABILNA POZYCJA - na boku lub brzuchu; zdecydowanie najlepszym wyjściem jest po prostu przytulenie dziecka do siebie, jednak w żadnym wypadku przodem do świata, a tak by czuło Twoje ciało na brzuchu (kiedy maluch płacze leżąc na plecach, odczuwa wrażenie spadania)

WYCISZENIE - czyli opisane wyżej szumy, które przypominają dziecku życie płodowe oraz bicie serca, które słyszy przy przytuleniu

SKOŁYSANIE - sprytne połączenie kołysania ze skakaniem, co uzmysłowiło mi dlaczego Lila tak szybko uspokaja się na piłce. Żaden inny sprzęt nie da nam tak płynnych, spokojnych i lekkich podskoków, jak właśnie piłka. Dodatkowo jest ona dużo wygodniejsza, dla samych rodziców, niż konieczność noszenia dziecka na rękach, co bardzo obciąża kręgosłup i jest po prostu niewygodne

SSANIE - jest opcjonalne, ale jeśli powyższe punkty nie zgrywają się w jedną całość, znaczy to, że konieczne jest wprowadzenie smoczka.

Nie miałam tej książkowej wiedzy, kiedy intuicyjnie ją wprowadzałam, ale teraz przynajmniej potrafię nazwać zasady, które widać, niektórzy wprowadzają samoistnie


# JAK TO WYGLĄDA U NAS...

Do napisania tego posta zainspirowała mnie dramatyczna sytuacja 90% rodziców, których spotykam na swej drodze. A mianowicie PERMANENTNY BRAK SNU. Tak jak wspomniałam na początku, z pewnością jest to osobowości dziecka, ale faktem jest, że od samego początku obserwowałam jego zachowania i reagowałam w momencie, szukając rozwiązania. Wiele z nich pojawiło się przez przypadek: na piłce siadłam kiedyś zmęczona, próbując uspokoić niekończący się płacz; hamak zakupiłam, bo nie miałam miejsca na bujak; Szumisia przez przypadek zobaczyłam u koleżanki. Żadnej z tych rzeczy nie przeczytałam w poradniku, czy matczynej encyklopedii - doczytywałam na ten temat, kiedy już zauważyłam rezultaty i okazywało się, że wiadomo o tym już od dawna. Niestety, na moment komunikacji werbalnej trzeba jeszcze trochę poczekać i na chwilę obecną musimy odczytywać znaki i sygnały, które dziecko nam daje, by móc żyć razem z uśmiechem na twarzy, a nie worami pod oczami.
Nie wiem, na ile opisane powyżej zasady, będą przydatne, ale u nas sprawdzają się rewelacyjnie i na pewno krzywdy dziecku nie wyrządzą, a jeśli ktoś ma rezygnować z kolejnych dzieci, ponieważ nie wie, w co ręce włożyć ze swoim jednym, to może warto spróbować. Najważniejsza jednak w tym wszystkim jest INTUICJA, ponieważ tylko ona może nas w takich sytuacjach uratować.



Powodzenia! ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP