Znaleźć sens życia nie jest łatwo - niektórzy odnajdują to COŚ bardzo szybko i już od czasów dzieciństwa kierują swe życie w konkretne cele i miejsca, inni - jak ja - przez wiele lat niby coś tam o życiu wiedzą, ale o co konkretnie chodzi, niewiadomo. Jeszcze inni, przez całe życie nie wiedzą po co w ogóle na tym świecie się znajdują i jaki jest sens ich istnienia. Święta to dość specyficzny, magiczny czas, który daje więcej możliwości na znalezienie tego CZEGOŚ, może to odpowiedni moment...
# WTARGNĄŁ, ZAATAKOWAŁ,
PRZEPADLIŚMY Z KRETESEM...
Brzmi groźnie? I tak powinno, bo to przecież ta GROŹNA rasa! A o tym dokładnie mowa, ale to za moment...
Od dziecka kochałam zwierzęta, czułam z nimi wyjątkową więź i jeszcze większą empatię. Często nie rozumiałam i nie zgadzałam się z czymś w ich świecie - pies na łańcuchu przy budzie? krowie ozorki w galarecie? zabijanie karpia na Wigilię? Nie podobało mi się to, ale dorośli mówili, że to normalne i tak się po prostu robi. W końcu dorośli zawsze mają rację, więc dlaczego miałabym im nie wierzyć. Unikałam, więc miejsc, gdzie zwierzęta były nieszczęśliwe, jadłam mięso tylko w formie zmielonej, żeby nie widzieć, że to mięso, przed wigilijnym mordem wychodziłam z domu lub zamykałam się w pokoju. Za "moich" czasów nie było internetu, Empików z każdą, niemal książkową pozycją, a życie od lat toczyło się tak jak powinno toczyć się nadal. Nie znałam nikogo, kto robiłby inaczej, nie istniały więc żadne przesłanki, by cokolwiek mogło się zmienić. Nawet, kiedy wyprowadziłam się z domu, żadne wielkie zmiany w moim życiu nie nastąpiły - jakby na to nie patrzeć wychowanie i tradycja robią swoje. Broń boże nie twierdzę, że to wychowanie było złe - jak na czasy, w których przyszło mi się wychowywać, było wręcz wybitne, jednak teraz wiem, że można inaczej.
6 lat temu, bodajże w lutym, w naszym życiu pojawił się członek rodziny, stanowiący brakujący element w naszym dość samotnym, młodym małżeńskim życiu. Pojawił się, rozkochał w sobie wszystkich i zrobił totalną rewolucję w naszym życiu. GACEK - uosobienie wszystkich indywidualnych psich cech: uparty, inteligentny, mądry, postrzelony i przekochany. Zakupiony w jednej z gorszych pseudohodowli na Śląsku w Katowicach na ul. Sezamkowej. Dlaczego tam? Bo wtedy buldożków francuskich było mało - niestety teraz stały się rasą POPULARNĄ - i było taniej niż z rodowodem. Kilka miesięcy po tym zakupie, kiedy zaczynaliśmy mieć z nim coraz większe problemy wychowawcze, zaczęłam interesować się tematem i szukać miłośników rasy, trafiając przez przypadek na Forum Adopcji Buldożków. Dowiedziałam się tam, że popełniłam największy z błędów miłośników zwierząt, czyli wsparłam pseudohodowlę. Cóż to takiego? Jest to miejsce, gdzie całkowicie nielegalnie rozmnaża się zwierzęta. Już kupując Gacka dało mi do myślenia, że oprócz buldożków można tam tez kupić inne rasy i koleś nie chciał nam pokazać rodziców, ani rodzeństwa - miałam w domu owczarka niemieckiego z certyfikowanej hodowli i wiem, jak powinna takowa wyglądać oraz procedury zakupu psa z rodowodem. Stwierdziłam jednak, że może tutaj po prostu wygląda to inaczej. Nie mniej, pseudohodowla to miejsce do produkcji zwierząt, tylko i wyłącznie w celu zysku; suki rodzą kilka/kilkanaście razy w roku (dopuszczalne jest jedno zapłodnienie rocznie!), trzymane są w klatkach, często bez jedzenia i picia. Reproduktorzy bardzo często mają zwyrodnienia kręgosłupa i straszne wady, spowodowane ciągłym dostawianiem do suk. Szczeniaki odbierane są od matki za wcześnie, a połowa z nich ma koszmarne, wady wrodzone, spowodowane kazirodczymi i ciągle powielanymi, zapłodnieniami... Mogłabym to opisywać przez najbliższy tydzień, te koszmarne sytuacje, te biedne psiaki, z których tak wiele nie dało się już uratować...
I tak właśnie zaczęła się moja przygoda z poszukiwaniem sensu życia. Wkręciłam się w Adopcje Buldożków bardzo. Niedługo po rozpoczęciu mojej działalności, forum, zrzeszające miłośników buldożków francuskich, angielskich i mopsów, stało się oficjalnie zarejestrowaną fundacją o nazwie STOWARZYSZENIE ADOPCJE BULDOŻKÓW. I tak oto rozpoczęłam swoją działalność, jako wolontariusz, co lawinowo poleciało w kierunku kolejnych organizacji i fundacji, z którym mniej lub bardziej współpracuję i pomagam. A wszystko to przez plaskate stworzenie, które skradło mi serce i leży właśnie na łóżku z moją czteromiesięczną córką - ta groźna RASA...
# KARMA
Przez długi czas sensem mojego życia było pomaganie tym plaskatym nieszczęściom. Ponieważ wolontariusze SAB porozrzucani są po całej Polsce, każdy tak naprawdę, robił to co mógł: zbiórki jedzenia i środków czystości, zbiórki pieniędzy, transporty, organizacja zlotów, działalność promocyjna... Robić jest co zawsze, to jak ogromna firma, tylko, że w słusznej sprawie i nikt nie bierze za to pieniędzy. Moim, a bardziej naszym (siłą rzeczy Adam się wkręcił) najczęstszym zadaniem było transportowanie psiaków - odebranych z interwencji lub jadących do domów stałych, czy też tymczasowych. Często też przeprowadzaliśmy wizyty przedadopcyjne, by sprawdzić, czy dany dom nadaje się dla konkretnego psiaka, lub poadopcyjne, by sprawdzić, czy wszystko jest jak należy. Ilość niewyobrażalnych rzeczy, sytuacji i miejsc, które przez te lata zobaczyłam przechodzi wszelkie pojęcie! Nikt normalny nigdy nie chciałby tego oglądać, a co dopiero ludzie, których celem jest dobro zwierząt. Ktoś jednak robić to musi, trzeba zacisnąć zęby, by nie zabić człowieka, który stoi obok Ciebie i całe to zło wyrządził; powstrzymać łzy, by móc działać dalej i przede wszystkim NIE ODWRACAĆ WZROKU, bo to że czegoś nie widzimy, nie oznacza, że tego nie ma.
Po jakimś czasie stwierdziłam, że moja miłość do zwierząt nie może kończyć się na pomaganiu bulwom, więc rozpoczęła się działalność lub doraźna pomoc innym fundacjom prozwierzęcym. Przeszłam na wegetarianizm, odkrywałam kuchnię wegańską, zaangażowałam się w działalność, największej w chwili obecnej, organizacji walczącej o prawa zwierząt hodowlanych, OTWARTE KLATKI; zaczęłam interesować się ekologią. Po jakimś czasie impulsywnie poznawałam ludzi, którzy też robią COŚ dla innych, i to nie tylko prozwierzęco. I tak angażowałam się w działalność kolejnych organizacji, które pomagają nie tylko zwierzętom, ale i ludziom. I jaki w tym wszystkim jest sens? Sens jest taki, że po tych sześciu latach z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że go odnalazłam. Że uważam, iż KAŻDY powinien DAĆ światu coś od siebie. Że nie możemy brnąć przez życie egoistycznie, bo świat nie kręci się wokół nas, a nie potrzeba wiele, by zrobić cokolwiek dla kogokolwiek. Moim sensem jest dawanie od siebie, ile tylko będzie to możliwe; jest wspieranie dobra, czynienie dobra i unikanie zła na odległość. Pomoc, nie oznacza poświęcenia swojego życia na pracę z chorymi i biednymi, zakasanie rękawów, zrezygnowanie z dotychczasowego życia i oddanie się świętości. O zgrozo, nigdy nie byłabym w stanie podchodzić do tego w ten sposób. Podziwiam ludzi, którzy poświęcają się tak dla sprawy, ale nigdy dotąd nie byłam nawet na granicy myślenia w ten sposób o sobie. Prowadzę normalne życie, od prawie roku bardzo mało angażuję się w sprawy społeczne, ponieważ moje życie wypełniała najpierw ciąża, a teraz dziecko; jeżdżę na wakacje - samochodem, nie rowerem. Lubię kupować czasem niepotrzebne rzeczy, chodzę na imprezy, piję alkohol (od miesiąca :)) i żyje tak samo jak żyłam dotychczas, tylko czasem robię coś, by pomóc innym: nie mówię tutaj od razu o zostaniu wolontariuszem "na pełen etat", ale czasem wystarczy zrobić w rodzinie zbiórkę niepotrzebnych ciuchów i wywieź dla bezdomnych, pozbierać stare koce i ręczniki do schroniska. Zamiast wyrzucać meble w trakcie remontu wystarczy zadzwonić do MOPSu, czy najbliższej noclegowni - przyjmą z otwartymi rękami. Czasem podczas zakupów można kupić więcej jedzenia i zawieź do miejsc, gdzie wydają biednym posiłki, albo karmę dla zwierząt i zawieź do schroniska, a może jakieś zabawki w przecenie dla Domu Dziecka. Można nie przechodzić obojętnie koło głodnego zwierzaka, przynieść mu wodę i coś do jedzenia, nie zostawiać na mrozie małego kociaka, ale zabrać go do domu, do piwnicy lub zadzwonić do kogoś, kto mógłby go przygarnąć. Można też siąść do komputera i zrobić przelew jakieś organizacji - kogo stać może stówę, kto tyle nie ma wystarczy 5 zł, bo liczy się każdy grosz. Możliwości pomocy jest nieograniczenie wiele, tylko od naszych chęci zależy, czy to wykorzystamy. Jeśli stanie się to dla nas nawykiem, jeśli przed wyrzuceniem do kosza jakieś rzeczy zastanowimy się, czy komuś nie mogłaby się przydać; jeśli kupimy czasem w środku zimy biednemu zmarzniętemu człowiekowi ciepłą kawę, czy zupę to nie zbiedniejemy od tego, a komuś możemy poprawić humor, wrócić wiarę w człowieka, a czasem może i uratować życie.
Mam w życiu tysiące spraw. na które mogłabym narzekać, które spędzają mi sen z powiek i które czasem czynią mnie nieszczęśliwą. Ale jakbym na to swoje życie nie patrzyła z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że miałam i mam w życiu wyjątkowe szczęście. Mam wspaniałą wielką rodzinę, rodziców, siostrę, babcię... cudownego męża, zdrowe dziecko i kochanego psa. Mam dach nad głową, budzę się w ciepłym łóżku i zawsze mam co jeść. Jeżdżę samochodem i w wolnych chwilach myślę, jakby sobie tu urozmaicić czas, albo co kupić komuś w prezencie. Znam niesamowitych ludzi, którzy byliby w stanie zrobić dla mnie wiele i jest sporo takich, na których wiem, że zawsze mogę liczyć. Po co piszę to wszystko? Po to, by uświadomić sobie po raz kolejny, że nie każdy ma w życiu tyle szczęście. Ludzi, nie mających NIC jest więcej niż nam się wydaje i to NIC nie wynika z ich nieudacznictwa, choć tacy rzecz jasna też są (i to nawet w mojej rodzinie), ale bardzo często wynika to z absurdalnych zbiegów okoliczności; zbyt niskiej emerytury, czy renty, za które każe wyżyć Państwo; dwulicowość i chytrość "bliskich". Temat ten, a dokładniej temat bezdomnych kobiet opisała niedawno moja blogowa koleżanka - zrobiła to bardzo dobrze, dlatego zamiast powielać Jej prawdy zapraszam do wpisu na Radoshe.pl.
Niewątpliwie więcej czasu poświęciłam na pomoc zwierzętom i dzieciom niż dorosłym - wynika to z faktu, iż mimo że nie przejdę obojętnie obok ludzkiej, dorosłej krzywdy, to jednak są to dorośli, którzy mają możliwość przetrwania i poradzenia sobie z przeciwnościami. Dzieci i zwierzęta takiej możliwości nie mają - i jedni i drudzy są całkowicie zależni od dorosłych, którzy to najczęściej są źródłem ich krzywd. Kiedy pomaga się zwierzętom nieustannie słyszy się, że jest tyle biednych dzieci, którym trzeba by pomóc; kiedy pomaga się dzieciom, słyszy się, że wszystkim przecież pomóc się nie da; kiedy pomaga się dorosłym, słyszy się, że jak ktoś jest idiota i nie potrafi sobie w życiu poradzić, to jego problem. Takie argumenty ZAWSZE wytaczają ludzie, którzy nie widzą świata poza własnym czubkiem nosa. Bo, co to kogo obchodzi komu POMAGAM - ratuję zwierzęta, bo dla dzieci pracuje ktoś inny. Nie, twój zasrany interes komu będę pomagać, kiedy ty nie robisz kompletnie NIC. Jeśli będę miała taką chęć zacznę ratować mrówki z amazońskiej dżungli i nic ci do tego co robię ze swoim czasem i swoimi pieniędzmi! Ważne, że znajduję w tym sens i zgodnie z powiedzeniem, czynię dobro, a od zła trzymam się z daleka... I mam z tyłu głowy taką myśl, że życie jest nieobliczalne i nie wiem, jak potoczy się moje za rok, dekadę, czy pięćdziesiąt lat. I wierzę, że KARMA do człowieka powraca...
# PRYWATNIE, SPOŁECZNIE, CZY JAK...
Sens życia ma wiele aspektów i żeby nie było, że ze mnie taki tajemniczy bohater altruista. Absolutnie tak nie jest i mam wiele innych sensów w życiu, aniżeli pomaganie. Ten aspekt uznaję za sens SPOŁECZNY, bo człowiek jest istotą społeczną i ma wobec tegoż dziwnego tworu pewne ludzkie zobowiązania. Traktuje to również, jako najnormalniejszy sens CZŁOWIECZEŃSTWA, wiele się o nim rozpisuję czasem i uważam ten trend za dość schyłkowy, dlatego nie możemy z niego rezygnować. Co prawda, kiedy myślę o tym pomagającym aspekcie i wszystkich ludziach, których na swej drodze spotkałam, odzyskuję nadzieję w lepsze jutro. Tych LEPSZYCH (bądź inaczej, GORSZEGO SORTU) spotkałam na swej drodze zdecydowanie więcej niż, tych których wolałabym unikać jak ognia.
Jeśli ktoś ma wiele życiowych SENSÓW jest wyjątkowym szczęściarzem, bo prywatnie powinnyśmy mieć ich jeszcze więcej: pasje i zainteresowania, rodzina i przyjaciele; praca z powołaniem... Każdy aspekt życia możemy przekształcić w sens naszego istnienia. Życie staje się wtedy dużo pełniejsze, ciekawsze i zrozumiałe. Zamiast narzekać na nieszczęścia macierzyństwa (które, notabene, samo z nieba na nas nie spadło) przekształćmy nasze dzieci w sens życia; zamiast marudzić, że na nic nie mamy czasu, znajdźmy sobie pasję, która będzie nas odrywać od rzeczywistości i nadawać sens deszczowym popołudniom; zamiast wyzywać swoją żonę i narzekać na wspólne życie, znajdźmy razem sens, który będzie nas przez to życie prowadził.
W dzisiejszych czasach, zwłaszcza wśród młodych ludzi, pojawiają się z tym duże problemy. Brak autorytetów, rzeczy dostępne na wyciągnięcie ręki, globalizacja świata sprawiają, że większość dzieciaków ma problem ze sprecyzowaniem własnych zainteresowań w sposób, który mógłby nadać sens ich życiu. Od małego są uczone do korpo-przyszłości. Przedszkole/szkoła, zajęcia pozalekcyjne, nauka języków, nauka gry na instrumentach, zajęcia sportowe; w domu zadania domowe, przygotowanie na następny dzień i sen... Kiedy mają one czas na nic-nie-robienie, na odpoczywanie, na szukanie siebie, swoich zainteresowań i sensu swojego małego życia? Odwrotny problem pojawia się u ludzi na emeryturach - całe życie w biegu, każdy dzień miał swój cel i sens, a tu nagle nie ma co robić. Są tacy, którzy cały czas pozostają aktywni, mają wnuki, Uniwersytety Trzeciego Wieku, przyjaciółki/kumpli, czy po prostu chęć, by nadal żyć, a nie rozpoczynać egzystencję. Wiele, jednak, starszych osób wraz z zakończeniem życia zawodowego, całkowicie traci sens własnego istnienia. Warto zadbać, by nie spotkało to naszych bliskich. Bardzo wymowna jest tutaj pewna scena z filmu (nadal na szczycie listy najlepszych filmów wszechczasów) Skazani na Shawshank, kiedy jeden z bohaterów, w podeszłym już wieku, przebywający w więzieniu prawie całe swoje życie, zostaje warunkowo zwolniony. Na chłopski rozum powinien się cieszyć ogromnie, w końcu odzyskuje wolność! Jest jednak wręcz przeciwnie - załamany, zrozpaczony i nieszczęśliwy, po wyjściu popełnia samobójstwo. Jego sensem życia było więzienie, społeczność, która tam powstała, rytm dnia i praca, którą wykonywał. Wraz z opuszczeniem tych murów, sens całkowicie się zatracił, życie się skończyło...
# NIEWIADOMO OD CZEGO ZACZĄĆ
Wśród sporej części społeczeństwa pokutuje przekonanie, że każda fundacja zakładana jest do prania brudnych pieniędzy i tak naprawdę pieniądze idą do kieszeni jej prezesów. Na pewno takie przypadki się zdarzają, jak w każdej słusznej sprawie, którą ktoś chce wykorzystać na swoją korzyść. Jednak zdecydowana większość z nich jest zdecydowanie prawdziwymi fundacjami, z prawdziwymi ludźmi i prawdziwymi problemami, z którymi się mierzą. Aby pomóc komukolwiek, czy to zwierzętom, czy biednym ludziom, czy chorym dzieciom, form pomocy jest bardzo wiele. Najważniejsze to zacząć od siebie i od tego, o czym pisałam wcześniej, czyli wyrobieniu w sobie nawyku pomagania, zamiast MARNOTRAWIENIA. Bo nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele rzeczy, nieużywanych w domu, albo codziennie wyrzucanych do kosza, może pomóc komuś innemu. Wbrew pozorom, pomaganie może nam samym również przynieść sporo korzyści. I nie chodzi tu jedynie o aspekt czystego sumienia i satysfakcji. Ale po kolei... a oto krótka lista pomysłów, jak rozpocząć pomaganie:
1) NAWYKI
- UBRANIA - najlepsza zasada co do ubrań mówi, że jeśli mamy w szafie coś czego nie nosiliśmy co najmniej pół roku to należy się tego pozbyć. Chętnych do przyjęcia ubrań jest mnóstwo, zwłaszcza w okresie zimowym, który najbardziej doskwiera bezdomnym i biednym. Ubrania możemy spakować do jednego z wszechobecnych w miastach kontenerów na ubrania lub zawieść bezpośrednio do miejsc, gdzie takie paczki przyjmują: towarzystwa bezdomnych, tzw. Ochronki, Domy Dziecka, noclegownie, MOPS.
- KOCE, RĘCZNIKI, POŚCIEL - podobnie jak wyżej - jeśli nie używamy czegoś od lat, to po co ma nam zalegać w szafie piąty z kolei koc i trzynasty ręcznik, skoro już nam się dawno przestały podobać. A są tacy, którzy mają jeden, albo nie mają wcale. Taki ekwipunek również możemy zawieść do jednego z ww. miejsc lub pomóc zwierzakom i zawieść do fundacji (bądź zadzwonić i najczęściej przyjeżdżają po to sami) lub zawieść do schroniska dla zwierząt.
- MEBLE, MATERACE - kiedyś szukało się po całym mieście kontenera, gdzie można by wyrzucić, teraz szukam chętnych po znajomych, jeśli takowych nie ma, dzwonię do MOPSu, czy nie potrzebują dla kogoś ze swoich biedniejszych podopiecznych, materace z łóżka zawoziliśmy do noclegowni dla bezdomnych, która przyjęła z uśmiechem na twarzy i ogromem wdzięczności. Dobrym sposobem są też lokalne grupy na fb (sprzedam/oddam/szukam/zamienię) - bardzo często pojawiają się tam ogłoszenia, że ktoś chce coś oddać, pod warunkiem, że ktoś inny po to przyjedzie - nieznajomy w potrzebie otrzyma mebel, ten zyska drugie życie, a my pozbędziemy się problemu, co z tym nieszczęsnym meblem uczynić.
- DROBNE SPRZĘTY, ZASTAWA, KUBKI, TALERZE... - dosyć często zdarza się wymiana pewnych elementów kuchennych na nowe, ponieważ wiele się wytłukło i wyrzucanie starych do kosza to czyste marnotrawstwo. A wystarczy wziąć telefon lub napisać maila z pytaniem, kto byłby chętny. Z kubków korzysta każdy, a w fundacjach, czy schroniskach stacjonarnych liczy się każdy gest, więc nawet jeśli nie mielibyśmy podarować takowych rzeczy np. do jadłodajni, to z pewnością w schronisku dla zwierząt również przyjmą z radością, ponieważ ci ludzie także z czegoś pić muszą.
- POZOSTAŁOŚCI REMONTOWE - bardzo często wyrzucamy pozostałości po naszych remontach w postaci paru, czy parunastu płytek, których już nigdy nie użyjemy, resztek farby, gipsu, czy bóg jeden wie czego tam jeszcze. Każda stacjonarna fundacja, czy schronisko cały czas borykają się z problemami remontowymi i przydaje im się absolutnie każda ilość takich materiałów. My to wyrzucimy lub zalegnie w naszej piwnicy, a ktoś mógłby zrobić z tego naprawdę solidny użytek.
2) ZAKUPY
- LICYTACJE - większość organizacji otrzymuje od darczyńców produkty na sprzedaż lub sami takie produkty organizują. W związku z tym, że cel jest szczytny, a produkty owe bardzo często unikatowe, są one wystawiane do publicznych licytacji, odbywających się najczęściej na fanpage'ach fb takich organizacji lub na allegro. Jest to, po pierwsze, możliwość kupienia czegoś wyjątkowego, a po drugie, czegoś z czego dochód w całości zostanie przekazany na cel, który wybierzemy.
- BAZARKI - założenie podobne, jak przy licytacjach, przy czym są to zwyczajowo bardziej zwyczajne rzeczy; bazarki najczęściej organizowane są również poprzez fb lub na stronach www fundacji; można tam kupić wiele przydatnych rzeczy, można również przekazać fundacji rzeczy, które mogliby tam sprzedać - biżuteria, nowe ubrania, nieużywane sprzęty... Ludzie bardzo często zanim wejdą szukać czegoś na allegro, czy pójdą do sklepu, wchodzą na bazarki swojej ulubionej organizacji i sprawdzają, czy nie znajdą tam czegoś przydatnego
- PRZEKAZANIE - bardzo wiele firm, sklepów, producentów, czy miejsc użyteczności publicznej organizuje w pewnym określonym czasie promocje, z których np. 10% dochodu ze sprzedaży danej rzeczy będzie przekazane jakiejś fundacji. Bardzo często, tak czy inaczej daną rzecz byśmy kupili, a w tym przypadku dodatkowo jeszcze pomagamy
- ZBIÓRKI - organizowane są najczęściej przy okazji jakiś akcji, gdzie wolontariusze zbierają pieniądze do puszek lub w postaci wydarzeń na facebooku, gdzie zachęcają do przelania pieniędzy w określonym celu. Wiele jest miejsc (jak np. nasz BO TAK), gdzie zawsze jakieś puszki mamy na stanie i zbieramy dla różnych organizacji. Poza zbiórkami pieniędzy pojawiają się również akcje zbiórek konkretnych rzeczy, tj. karmy dla zwierząt, koce etc. - możemy też sami taką zbiórkę zorganizować, wśród znajomych, czy w pracy - ludzie chętniej dadzą, kiedy nie muszą sami zastanawiać się gdzie to zawieźć i z kim się skontaktować, dlatego chętnie przywożą rzeczy innym.
- SKLEPY ON-LINE - duże, ale i te mniejsze, fundacje mają swoje strony internetowe, gdzie informują na bieżąco na jaki cel zbierają i jak zostały wydane zebrane pieniądze, ale bardzo często mają również sklepy internetowe, w których sprzedają swoje gadżety (koszulki, kubki, torby). Ja osobiście bardzo lubię takie sprawy, po pierwsze kupując wspieram daną organizację, a po drugie używając koszulki, czy torby z logo, reklamuję fundację w świecie. Ciekawą formę świątecznych prezentów zaoferowały w tym roku Otwarte Klatki - w sklepie można wybrać sobie cel, na który chce się przeznaczyć pieniądze i tym samym kwotę prezentu, po zakupieniu osoba, którą wskażemy otrzyma kartkę świąteczną z informacją, jaki cel wsparła. Taki pomysł, by zamiast materialnych prezentów "kupować" pomoc i obdarowywać nią innych.
3) WSPARCIE FINANSOWE
- PRZELEW OKAZJONALNY - czyli przelewamy pieniądze na jakiś konkretny cel lub wtedy, kiedy nas na to najnormalniej w świecie stać
- PRZELEW STAŁY - bardzo pożądany przez fundacje, ponieważ jest gwarancją stałego dopływu gotówki. I to wcale nie muszą być wielkie pieniądze 5, czy 10 zł jest wystarczająca, jednak kiedy jest informacja do fundacji, że takie przelewy będę przychodzić co miesiąc, wiedzą, jakie pieniądze stale będą wpływać na konto, a tym samym jak gospodarować tymi pieniędzmi.
- 1% PODATKU - rzecz, którą powinien robić absolutnie KAŻDY. Jeśli nie wybierzecie fundacji, organizacji, czy człowieka, któremu chcecie przekazać te pieniądze, dostanie je Państwo. Z całym szacunkiem dla naszych władz, ale chyba każdy zgodzi się ze mną, że zdecydowanie lepiej oddać je komuś, kto naprawdę dobrze je spożytkuje.
- PUSZKOWANIE - opisane w punkcie ZBIÓRKI. Pamiętajcie jednak, że zarejestrowana i wiarygodna puszka to ta, która zawiera logo, KRS i wszystkie dane fundacji oraz co najważniejsze, jest ZAPIECZĘTOWANA, czyli niemożliwa do otwarcia przed końcem zbiórki
- WSPARCIE FIRMOWE - rzecz, do której zachęcam wszystkich właścicieli firm. Nas to nic nie kosztuje: postawienie puszki, promowanie działań jakieś organizacji, przeznaczanie procentu z dochodu - to może kosztuje - ale są to koszty niewymierne absolutnie. Abstrahując od dobroci serca i słusznej sprawy to jest, proszę Państwa PR - i to w najlepszym wydaniu, pod warunkiem, że jest szczery rzecz jasna, a nie jedynie dla podreperowania swojego wizerunku. Sprawą już nie PR-ową, ale bardziej podatkową są również darowizny, które w odpowiednim przeliczeniu mogą co nieco zmniejszyć "haracz" płacony Państwu.
4) AKCJE CHARYTATYWNE
Jest ich całkiem sporo: zloty miłośników np. danej rasy psów, koncerty charytatywne, jarmarki świąteczne, czy festyny, pokazy tańca chorych dzieci... Pomysłów jest nieograniczenie wiele, a wsparcie działalności poprzez taką inicjatywę dla nas jest miłym spędzeniem czasu, spotkaniem ludzi podobnie czujących i myślących, i przy okazji wsparciem czegoś dobrego.
5) WOLONTARIAT
Wolontariat nie zawsze jest tym o czym myślimy. Zazwyczaj kojarzy się z brudną robotą w schronisku, opieką nad umierającymi w hospicjum, patrzenie na cierpienie chorych dzieci... Tacy wolontariusze zasługują na największy szacunek i takich ludzi potrzeba najwięcej - niestety nie każdy się do tego nadaje, ja absolutnie nie. Ubolewam nad tym, ale jestem zbyt słaba psychicznie, by mierzyć się z czymś takim. Pomagam jak mogę, ale w zupełnie inny sposób.
- OSOBISTY - czyli albo taki jak napisałam wyżej, albo w niektórych organizacjach może wyglądać zupełnie inaczej; pytanie co w danej chwili jest potrzebne i jaki jest charakter pomocy danej fundacji
- TWÓRCZY - są ludzie, będący skarbnicą kreatywności i spotkałam się parę z tym, że wybierają fundację, obmyślają jakąś akcję lub projekt, mający na celu jednorazowe pozyskanie większych środków, realizują go i idą dalej. Jeśli więc wpadnie Ci do głowy jakiś pomysł na myśl o danej fundacji, nie zastanawiaj się tylko chwytaj kontakt, bo tam zawsze są ludzie, czekający na Twoją pomoc. Jeśli jesteś artystą, malujesz, śpiewasz, rzeźbisz, robisz zdjęcia i chciałbyś stworzyć cos wyjątkowego w słusznej sprawie, nie wahaj się! UWAGA! do wszystkich nieudanych prób kontaktu z osobami w fundacji! To nie jest tak, że oni Was olewają, ale na 99% poświęcają właśnie swój czas na ratowanie kogoś, czegoś lub próbę wyjścia z kolejnej w tym dniu sytuacji bez wyjścia.
- WSPIERAJĄCY - taką formę wolontariatu preferuję ja osobiście; niestety natłok obowiązków wszelakich nie pozwala mi na dzierżenie jakiegoś odpowiedzialnego w fundacji stanowiska, ponieważ wiem, że nie mam na to tyle, czasu. W wielu fundacjach jestem zawsze na telefon, kiedy trzeba coś zrobić, wymyślić, czy zrealizować. Nie jest to zajęcie non stop, a od czasu do czasu, kiedy mogę sobie to zaplanować. Może to być transport zwierzaka z Wrocławia do Katowic, zrobienie zdjęć koniecznych do dokumentacji, wyjście z piesełem na spacer, udział w jakieś imprezie, pomoc w promocji... Tematów jest nieograniczenie wiele. Fundacje bardzo często potrzebują grafików do produkcji materiałów promocyjnych, prawników, do pomocy przy trudnych do rozwikłania sprawach, drukarni do produkcji materiałów, dziennikarzy do prowadzenia funpagów, czy blogów. Każdy do czegoś się przyda!
6) KALENDARZE, mój konik...
Zdecydowanie KONIK, przed duże K. Uwielbiam kalendarze fundacji i zazwyczaj na każdy rok mam ich kilka, jak nie kilkanaście. Są w nich piękne zdjęcia, jest piękne przesłanie i piękny cel. Nie wiem ile pieniędzy na te kalendarze wydaję, ale zazwyczaj wydaję je bez zastanowienia. No i inną kwestią, że jeden rok rocznie sama produkuję (oczywiście, nie sama, a z rzeszą innych szaleńców) od lat pięciu i nie omieszkam się nim tutaj pochwalić :)
Więcej zdjęć z sesji na fotoblogu w poście
# GODNE POLECENIA
W związku z tym, co napisałam wcześniej, że wielu ludzi nie ufa organizacjom i fundacjom wymienię kilka, w których działam, z którymi współpracuję, które znam lub, które popieram. Polecam wszystkie i każdą z osobna, choć wiem, że mało kto ma tak "spaczone" spojrzenie na świat :) Wybierzcie chociaż jedną, albo znajdźcie swoją własną, bo pomaganie, poza tym, że powinno być w naturze każdego człowieka, daje niebywałą satysfakcję, poczucie spełnienia i świadomość, że poza braniem ze świata, oddaję też to co mogę oddać, czyli siebie...
ORGANIZACJE PROZWIERZĘCE
STOWARZYSZENIE ADOPCJE BULDOŻKÓW - http://adopcjebuldozkow.pl/
ZAŁOGA BULLDOGA - https://www.facebook.com/zalogabulldoga/?fref=ts
FUNDACJA S.O.S. DLA ZWIERZĄT - http://www.fundacjasosdlazwierzat.org/
FUNDACJA ZWIERZĘCA ARKADIA - http://www.zwierzeca-arkadia.org/
OTWARTE KLATKI - http://www.otwarteklatki.pl/
OTOZ ANIMALS - http://otoz.pl/
PRZYSTAŃ OCALENIA - http://przystanocalenie.pl/
FUNDACJE DLA DZIECI I CHORYCH
FUNDACJA ISKIERKA - http://fundacjaiskierka.pl/
SOS WIOSKI DZIECIĘCE - https://www.wioskisos.org/
RACK'N'ROLL - http://www.raknroll.pl/
DOM ANIOŁÓW STRÓŻÓW - http://www.anioly24.pl/
HOSPICJUM CORDIS - http://hospicjumcordis.pl/
WAŻNE! DLA KAŻDEGO
DKMS - http://www.dkms.pl/pl
DAWCA.PL - https://www.dawca.pl/
AMNESTY INTERNATIONAL - https://amnesty.org.pl/
"Szczęście znajduje się w tobie. Zaczyna się na dnie twojego serca, a ty możesz je wciąż powiększać, pozostając życzliwym tam, gdzie inni bywają nieżyczliwi; pomagając tam, gdzie już nikt nie pomaga; będąc zadowolonym tam, gdzie inni tylko stawiają żądania."
Phil Bosmans
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz