grudnia 04, 2015

CEREMONIA DEDYKACJI
z czym to się je...


Być może będzie nam z tego powodu trudniej. Być może nasze dziecko będzie zadawać więcej ciężkich pytań, a my będziemy musieli na nie odpowiadać. Być może spotka się, i ono i my, z negatywnymi głosami swoich rówieśników lub ich rodziców... Ale mimo wszystko mam to gdzieś! Bo postąpiliśmy zgodnie z naszym sumieniem i przekonaniami, czyniąc nasze dziecko wolnym człowiekiem, z możliwością dokonywania własnych wyborów. Bo wiara powinna być własnym wyborem...



O decyzji nie chrzczenia Lilii pisałam już jakiś czas temu, w pierwszym skierowanym do niej liście. Wydawało mi się, że w dzisiejszych czasach nie jest to już nic bulwersującego, ani szokującego. Z dziesiątek znajomych, praktykujących katolików mogłabym policzyć na palcach jednej ręki, a i większość z nich praktykuje swą wiarę jakby z przymusu. Okazuje się jednak, że chrzcić należy bez względu na to, czy praktykujesz czy nie, czy wierzysz, czy dawno przestałeś, czy się zgadzasz, czy polemizujesz. Chrzcić po prostu NALEŻY. A dlaczego? Bo tak się robiło zawsze i tak trzeba. Jakby to był jakiś urzędniczy obowiązek, a nie kwestia własnych duchowych i ideologicznych przekonań. Bo wszyscy będą chodzić na religię, a ona nie (i chwała za to! bo lekcje religii to najgorsze i najbardziej uwsteczniające zajęcia w naszym szkolnictwie). Bo wszyscy pójdą do komunii, a ona nie (telewizory i quady można kupować również bez okazji). Bo jak coś jej się przytrafi to przez ten chrzest właśnie! (bo ochrzczone dzieci nie chorują, a kiedy umierają to pisze się na nagrobkach "Bo Bóg tak chciał"). Były prośby, były przekonywania, były fochy... Niestety, jestem trudnym klientem. To tak jakby mnie ktoś przekonywał do zjedzenia schabowego w święta, bo przecież zawsze się jadło i wszyscy jedzą. Ale ja nie jem, do kościoła nie chodzę, czapki z lisa nie posiadam, ani skórzanego paska, którym kiedyś prało się dzieci. Mam wózek z trzema kołami, mimo że kiedyś wszyscy mieli cztery, noszę dziecko w chuście, choć większość ludzi nie wie o co chodzi i używam rzeczy, które kilkadziesiąt lat temu jeszcze nie istniały. Czy nie jest to jasny dowód na to, że świat się zmienia, zmieniają się sposób myślenia, priorytety i zaufanie do religii również. Bo tutaj nawet nie chodzi o wiarę, ale o religię właśnie. Wolę szukać Boga w górskich szczytach, z dzieckiem na piersi, by pokazać jej ogrom natury, zamiast spędzać ten czas w kościele. Wolę czytać z nią w hamaku "Świat Zofii" i religie świata niż słuchać kazań o tym, że kochana przeze mnie osoba cierpiała i umarła, bo Bóg nas doświadcza. Wolę oddać pieniądze biednym i chorym niż na tacę w kościele. Zawsze to powtarzam: WIARA to doznanie duchowe, RELIGIA to zbiór zasad ustanowionych przez człowieka...


# ALTERNATYWA 

Wydawać by się mogło, że jeśli nie chrzest to co? Pustka, i życie bez sensu i celu... Większej głupoty nie słyszałam, a słyszałam ich już nie mało. Badania przeprowadzone na grupie podajże 2000 dzieci różnych wyznań i różnych kultur w Kanadzie pokazały, że ze wszystkich religii świata najbardziej empatyczne, chętne do dzielenia się z innymi i pomagające innym są dzieci bezwyznaniowe (ateiści, deiści etc.). Oczywiście to o niczym nie świadczy, ale pokazuje ciekawy kierunek. Od wielu lat obracam się w kręgach ludzi działających społecznie na rzecz zwierząt, ludzi, dzieci - w 90% są to ateiści, bądź deiści; wegetarianie bądź weganie; ludzie dbający o środowisko i naszą planetę. I nie mówię tu o fanatykach, bo i tacy, jak w każdej ideologii się zdarzają, ale o normalnych ludziach, jednak na tyle świadomych, szukających odpowiedzi i empatycznych, że wszystkie te aspekty się ze sobą łączą. Wynika to również z faktu, że choćby nie wiem, jak "miłosierna" była religia, to zawsze opiera się okrucieństwo, zabijanie i dążenie do władzy. Kogo zabija chrześcijaństwo? Zabijało całe wieki przez krucjaty krzyżowe, palenie na stosach, czy hiszpańską inkwizycję. I zabija nadal: miliony karpi na Wigilię, świń, kur i kurczaków na Boże Narodzenie, czy Wielkanoc, bo taka jest tradycja. Powiecie, przecież to TYLKO zwierzęta! Jak dla mnie miłosierna religia, powinna szanować każde ŻYCIE...
Wybraliśmy więc drogę alternatywną, bez zabijania i okrucieństwa, ale przede wszystkim nastawiona na człowieka, nie religię, Boga, czy jakkolwiek inaczej to nazwiemy. Wybraliśmy HUMANIZM  - prąd filozoficzny, etyczny i kulturowy stawiający w centrum człowieka i na nim opierający sens życia. Osobiście straciłam wiarę w człowieka i człowieczeństwo, ale mam nieograniczenie wielką wiarę w dobro ludzi, którymi się otaczam i tym samym własnego dziecka, które chciałabym przeprowadzić przez życie w duchu wartości, czyniących ją po prostu dobrym człowiekiem. Nurt humanistyczny zawsze miał, ma i mieć będzie swoich "wyznawców" - bo tak naprawdę bycie całkowicie bezwyznaniowym jest niemożliwe, w coś wierzyć trzeba i skądś wartości etyczne czerpać. Skoro nie wierzę w Boga, muszę wierzyć w człowieka, jeśli w niego również wiarę straciłem, muszę zawierzyć potędze natury... Ideologii i nurtów jest nieskończenie wiele i każdy znajdzie coś dla siebie, dopóki nie robimy tym krzywdy innym wszystko jest w porządku. Humaniści zwyczajowo nazywają siebie RACJONALISTAMI (polecam stronę - Racjonalista.pl), którzy poza samymi, kierowanymi się w życiu, zasadami, idą o krok dalej, wprowadzając możliwości celebrowania pewnych etapów życia w sposób równie podniosły i uroczysty, co we wszelakich religiach. Wiadomą rzeczą jest, że święta kościelne miały swój początek w obrzędach i świętach pogańskich. Więc tak naprawdę Ci, którzy wydawałoby się "zgapiają" od Kościoła, byli w swym świętowaniu pierwsi. Dlatego też mamy Ceremonie Dedykacji, Ceremonie Przejścia, Humanistyczne Śluby, czy Pogrzeby i wiele innych. Nie chodzi tutaj o poddawanie się jakimś zasadom, procedurom, czy ustalonym szablonom, co mnie osobiście zawsze w ceremoniach kościelnych denerwowało. Nie można tam samemu ułożyć sobie przysięgi ślubnej, napisać przyrzeczenia swojemu dziecku, czy pożegnać we własnych słowach i wspomnieniach bliskiej osoby. W uroczystościach humanistycznych możliwe jest wszystko, ponieważ to ty reżyserujesz swoje własne wydarzenie, według swoich własnych oczekiwań, i to jest w tym wszystkim najpiękniejsze. Wybierasz rodziców honorowych, jeśli masz taką potrzebę, nie przez to, że dostali zgodę z parafii, ale dlatego, że to są właściwi ludzie na właściwym miejscu. Sam projektujesz certyfikaty, które będą pamiątką dla Twojego dziecka. Tworzysz również przysięgę, w którą trzeba włożyć całe serce, poświęcić czas oraz odpowiednio dobrać słowa i myśli, by przy świadkach poprzysiąc coś, czego będziesz musiał się trzymać, ponieważ sam to sobie wymyśliłeś...


# WYREŻYSEROWAĆ TEN DZIEŃ

W przypadku ceremonii humanistycznych, panuje całkowita dowolność działania. Są pewne schematy i scenariusze, na których można się opierać, ale możesz daną uroczystość poprowadzić w całkowicie dowolny sposób, ponieważ robisz to tylko i wyłącznie dla siebie. W pierwszej kolejności chciałam skorzystać z "usług" mistrza takowej ceremonii, który przeprowadził ich już mnóstwo i zna się na rzeczy. Po jakimś czasie stwierdziłam jednak, że nijak się to ma do szczególności tej uroczystości, skoro prowadzić ma ją ktoś kogo nigdy na oczy nie widziałam. Poprosiłam więc o to przyjaciółkę, która wartości humanistyczne ma w jednym palcu, a i spojrzenie na świat bardzo podobne do mojego. Uroczystość poprowadziła właśnie tak, jak powinno to wyglądać: słów kilka po co to wszystko i dlaczego, słów kilka o nas i o Lilusi, i kompendium wiedzy humanistycznej w pigułce. Naszym założeniem było w sposób oficjalny i uroczysty, w obecności rodziny i bliskich, powitać na świecie nasze dziecko, przedstawić Go światu i ludziom, z którymi łączą go więzy krwi i przyjaźni. By zebrać w jednym miejscu wszystkich, którzy mogą mieć mniejszy bądź większy wpływ na Jego życie, aby mieli okazję zapoznać się z naszymi założeniami wychowania tego Człowieka.
W bardzo prosty sposób ujęła to właśnie Dominika (nazwana na potrzebę chwili Droidem :)) w swoim wprowadzeniu do owej ceremonii:


"Okazja, z której się tu dzisiaj spotykamy, to ceremonia dedykacji, ale wydaje mi się, że lepiej brzmiącym i lepiej oddającym rzeczywistość określeniem jest nazwanie naszego spotkania ceremonią powitania dziecka w rodzinie. Jest to ceremonia humanistyczna, nie związana z żadną religią, wyznaniem czy kultem, aczkolwiek ma nieco podobne do nich zadanie – jest momentem powitania dziecka i przyjęcia go do społeczności, składa hołd nowemu statusowi rodziców, jest także szczególnym momentem w którym rodzice mogą podzielić się swoją radością, obawami oraz nadzieją z innymi ludźmi – przede wszystkim tymi najbliższymi, którzy przychodząc tu mówią: będziemy Was wspierać i pomagać Wam."

Ceremonia dedykacji kładzie główny nacisk na trzy rzeczy:

1) Nadanie dziecku tożsamości. Każdy z nas jest kimś. Jest wyjątkowy i nieskończenie
ważny. Ceremonia ma za zadanie podkreślenie tego faktu, a nadanie dziecku imienia jest
tego symbolem – wraz z imieniem nazywamy człowieka. Jak mówił Mały Książę –
oswajamy go w rzeczywistości, potwierdzamy jego status w społeczeństwie.

2) Związanie dziecka ze swoją społecznością. Rytuał powitania wprowadza dziecko w
rodzinę, przedstawia je. Przedstawia także rodziców z ich nową, ogromnie ważną funkcją
wychowania młodego człowieka nie tylko w zdrowiu i dostatku, ale także w kręgu ludzkich
wartości i ideałów, jak prawda, dobro, szczerość czy uczciwość, które są dla nas
wszystkich bardzo ważne.

3) Ceremonia afirmuje nadzieje, które wiążemy z dzieckiem. Rodzice zastanawiają się jaka czeka je przyszłość? Jakim będzie człowiekiem? Czy będzie podobne do mamy czy do taty, czy będzie mieć niebieskie czy też może zielone oczy, po kim odziedziczy urodę i talenty? Jeszcze przed narodzinami dziecka przygotowujemy maleńkie ubranka, kupujemy łóżeczko, wózek, ozdabiamy pokój. Z dziećmi wiążemy wielkie nadzieje, obdarzamy je miłością i troską. Dzieci to przecież nasz skarb, nasza przyszłość, przedłużenie naszego własnego istnienia, nasze geny, suma naszych nadziei, ale także obaw.

Elizabeth Taylor powiedziała kiedyś „Jedyne, co można zrobić dla dzieci, to wychować je; nie można przeżyć za nie życia.”

Dominika powiedziała, jeszcze jedno, bardzo ważne zdanie, które jest kwintesencją naszych założeń: "Nie wiem, jak się zachowam, kiedy za kilka lat Lila, lub inne bliskie mi, a może moje własne dziecko zapyta: dlaczego tak właśnie się robi? Czemu jest właśnie tak, a nie inaczej? Czemu to się dzieje? Wydaje mi się, że najlepszą odpowiedzią na te pytania byłoby: Ty – jak sądzisz?"



# PRZYSIĘGA Z GŁĘBI SERCA


Chrzciny, tak naprawdę zna każdy, bo każdy kiedyś w takowych uczestniczył. Ich założeniem jest wychowanie dziecka w wierze i miłości do Boga i rodzice nie mają możliwości, by powiedzieć lub przysiąc cokolwiek innego. Jednak dla rodziców, którzy nie stawiają wiary w centrum wszechświata to właśnie ich własna przysięga powinna być dużo ważniejsza. Moim zdaniem wypowiedzenie jej głośno, przy świadkach i w publicznym miejscu, pokazuje jak ważne są jej założenia. Nie jest to tylko czcze gadanie i nie robimy nikomu na złość oddalając się od religii, ale ma to swój uzasadniony cel i jest przemyślanym krokiem, ku lepszej przyszłości naszej córki. Bo przyszłość dziecka to nie tylko zapewnienie bezpieczeństwa, dbanie o zdrowie, czy stabilność finansową - całkowicie na równi jest rozwój duchowy, emocjonalny i psychiczny.
Napisanie tej przysięgi zaowocowało kilkoma wybuchami hormonalnej rozpaczy, nie mówiąc już o próbie przeczytania tego na głos! Na szczęście się udało, nie poryczałam się (mimo że jej treść w dużej mierze pojawił się już w "Liście do Lilli"). Skoro powiedziałam (powiedzieliśmy wraz z Adamem) to głośno i tego chcemy się trzymać nie widzę powodu, by nie podzielić się również tutaj. Może będzie dla kogoś inspiracją lub impulsem do pewnych przemyśleń...

"Dzieci pojawiają się i wywracają życie do góry nogami, a my zakochujemy się w nich o pierwszego wejrzenia, nie potrafiąc przestać kochać prawdziwą bezwarunkową  miłością, której nigdy do tej pory nie znaliśmy" - tak było i w Twoim przypadku. Swoim pojawieniem się na świecie pokazałaś, jak mało ważne było to co robiliśmy do tej pory, wypełniając każdą wolną lukę naszej przestrzeni. I nie chodzi tu o fakt, że nie mamy czasu na nudę i nicnierobienie, ale o nadanie sensu nawet tym małym momentom, na które wcześniej nie zwracaliśmy uwagi. A przede wszystkim zmusiłaś nas do zadania sobie kilku, niezwykle ważnych pytań:


    Po pierwsze: Jak mogliśmy tyle czasu żyć bez Ciebie? 
    Po drugie: Jak poradzimy sobie z taką odpowiedzialnością i najważniejszym zadaniem w naszym życiu? 
    Po trzecie: Co powinniśmy Ci dać od siebie i jak Cię wychować?

Nie jest łatwo odpowiedzieć sobie na tak istotne pytania. Dlatego długo zastanawialiśmy się jak to wszystko powinno wyglądać. Czy coś narzucać Ci z góry, czy pozostawić wybór? Czy wybrać prostszą, bo znaną drogę, czy nieznaną, rozwojową i tym samym trudniejszą?
Postanowiliśmy w końcu przeprowadzić Cię przez świat w duchu wartości, które sami wyznajemy bardzo mocno. Są to wartości bardzo ludzkie, całkowicie odsunięte od wiary i religii, z którą od jakiegoś czasu prowadzimy zaciętą wewnętrzną dyskusję. Masz w tej kwestii drzwi otwarte i tylko od Ciebie, nie od nas, zależy jaką drogę "duchową" wybierzesz. Tradycja i obyczaje, w których się wychowaliśmy są bardzo ważne i na pewno będziemy Ci je przekazywać, ale dużo ważniejsze są wartości, które czynią Cię dobrym człowiekiem. Wartości, które bez względu na pochodzenie, kraj, czy wyznanie są zawsze aktualne.

Jesteś wolnym człowiekiem, który sam wybierze swoją życiową drogę, a my będziemy robić wszystko, by Cię do tego jak najlepiej przygotować.
 
Przysięgamy nauczyć Cię walczyć z przeciwnościami losu i radzić sobie, w tym bezdusznym i okrutnym świecie. 
Przysięgamy wychować Cię w duchu prawdy, pokoju, miłości do życia, tolerancji i szczerości wobec siebie i innych. 
Przysięgamy pokazać Ci świat i nauczyć Cię pojęć ponadczasowych.
Przysięgamy rozwijać w Tobie umiejętność krytycznego myślenia oraz życia w rzeczywistości, nie iluzji. 
Przysięgamy rozwijać u Ciebie szacunek do siebie, innych ludzi i wszystkich żywych istot. 
Przysięgamy poświęcać jak najwięcej czasu na rozwijanie w Tobie odwagi do pokonywania zła oraz świadomości, że jesteś silniejsza niż własny strach. 
Przysięgamy pielęgnować u Ciebie optymistyczny pogląd na świat, ciekawość i chęć uzyskiwania odpowiedzi. 
Przysięgamy nauczyć Cię troski, empatii, współczucia i hojności. 
Przysięgamy pokazać Ci, co znaczy kochać i szanować życie, każde...

Oprócz tych jakże ważnych aspektów, przysięgamy, że nasze życie będzie takie poważne i patetyczne tylko w chwilach, które tego wymagają, a poza tym nie będziesz musiała poddawać się konwenansom i pamiętaj, by trzymać się z daleka od stereotypów.
Przysięgamy, że będziemy chodzić na wschód słońca na pola i długie spacery po lesie; będziemy jeździć na rolkach i nartach – chyba, że Ci się to nie spodoba... Będziesz mogła chodzić tylko w spodniach, jeśli będziesz chciała lub, ku mej rozpaczy, w różowych świecących sukienkach. Przysięgamy, że zawsze będziesz miała psie rodzeństwo, a jak życie pozwoli to i takie ludzkie. Przysięgamy, że kupimy Ci zdalnie sterowany helikopter, ale pod warunkiem, że ty będziesz go chciała, nie tata. Przysięgamy, że będziesz miała wszystkie niematerialne, najważniejsze uroki dzieciństwa – sama zobaczysz, że lepiej zrobić coś samemu niż kupić gotowe i powtarzalne. Przysięgamy, że będziemy grać w planszówki i śpiewać piosenki o legionistach, a jak zechcesz ciocia Domka wyszkoli Cię na zawodowego zawodnika LOLa. Przysięgamy, że będziemy Cię wozić na zajęcia jogi i fitnessu, gdy zechcesz pójść w ślady swej Honorowej Matki lub krawiectwa i robótek ręcznych, jeśli odziedziczysz zdolności po babci. Przysięgamy, że będziesz mogła mieć każde hobby świata i zostać kimkolwiek sobie wymarzysz, może poza marynarzem i górnikiem – dziadkowie wytłumaczą Ci dlaczego. Przysięgamy, że każdy Twój wielki problem, będzie naszym wielkim problemem i na pewno razem uda nam się go rozwiązać, nawet jeśli będzie chodzić o konieczność ratowania gąsienicy. Przysięgamy, że dopóki będzie to zależeć od nas, na pewno nie będziesz się nudziła, bo w naszym cygańskim życiu nie ma na to miejsca!


Bycie Twoimi rodzicami to wieki przywilj i mamy nadzieję spędzić z Tobą życie w duchu miłości, szacunku, radości, przyjaźni, szczerości i optymizmu, ale również dobrej zabawy, bo życie jest zbyt krótkie, by marnować jakiekolwiek chwile. I dziękujemy, że postanowiłaś, dość nieoczekiwanie, pojawić się na świecie, odmienić nasze życie i być tutaj razem z nami.

Z tego miejsca chcielibyśmy również podziękować osobom, które także są tutaj z nami i wspierają nas w tym naszym zakręconym życiu. Które dzielnie znosiły naszą ciążę i z wyrozumiałością podchodzą do naszego rodzicielstwa i pracy, którą sami sobie wymyśliliśmy. Jest to oczywiście cała częściej, bądź rzadziej widywana rodzina; jest to bez dwóch zdań Asia, która jest wspaniałą siostrą i ciocią i na którą zawsze możemy liczyć oraz nasi przyjaciele, którzy również są tutaj z nami: Dominika z Grzesiem, którzy dzielnie dźwigają z nami pewne brzemię, a mimo to nadal się lubimy i Przemek, przy którym zawsze się uspokajamy – mimo że on czasem wychodzi z siebie - i który jest jednym z najlepszych ludzi, jakich kiedykolwiek poznaliśmy.
 
No i rzecz jasna rodzicom, których kochamy ogromnie, ale dopiero teraz, mając dziecko, doceniamy ich trud i poświęcenie, za które nigdy nie będziemy w stanie odpowiednio podziękować. Ślemy również podziękowania do innego wymiaru, w którym przebywają nasze dwie kochane babcie. Po jednej otrzymałaś swoje drugie imię, a imię drugiej będzie równie ważne w Twoim życiu, mimo że nigdzie nie zapisane... Na pewno odziedziczyłaś po nich mądrość, dobroć i ten uśmiech od ucha, który towarzyszy nam codziennie od rana. Bo mimo że obie nie zawsze miały powody, uśmiech towarzyszył im nawet w najcięższych chwilach.
Dlatego bądź szczęśliwym i dobrym człowiekiem, nie zatracając nawet w najgorszych momentach siebie, a wtedy my będziemy szczęśliwymi i spełnionymi rodzicami."



# I CO TERAZ?

Teraz pewnie niektórzy uważają, że jest to całkowicie bez sensu. Inni, że to piękna i wyjątkowa chwila, a jeszcze inni, że pójdziemy do piekła. Ale nie jest ważne, co o takich sprawach myślą inni, ponieważ to jest nasze życie, nasze wybory, nasza odpowiedzialność i nasze troski. Wszyscy, którzy byli obecni na ceremonii kochają i uwielbiają nasze dziecko, każdy chciał zdjęcie, każdy chciał ponosić, ale metaforycznie i dosłownie, kiedy zrobiła kupę oddali bez słowa. To może brutalne porównanie, ale chodzi w nim o to, że kiedy jet dobrze, ludzi jest zawsze pełno, a kiedy coś zaczyna się psuć zostają tylko Ci, którzy są warci każdej spędzonej z nimi chwili. Ludzie zawsze będę kwestionować nasze wybory, doradzać, oceniać i wiedzieć lepiej co w danej sytuacji powinno się zrobić. Jestem w tym momencie swojego życia, że nie przejmuję się tym zupełnie. Kilka lat temu brałam ślub kościelny, mimo że nie chciałam, ale brakowało mi odwagi, by przeciwstawiać się całej rodzinie. Parę lat temu jadłam mięso i żyłam według czyiś zasad, bo tak robiło się zawsze, a ja w to wierzyłam. Teraz wiem, że życie mam tylko jedno i mimo mnóstwa negatywnych uwag innych na jego temat, kroczę drogą, którą wybrałam, ponieważ uważam, że jest to moja jedyna słuszna droga. Wiem, że będą momenty, kiedy stanę przed trudnym wyborem między własnymi przekonaniami, a zdaniem mojej córki, ale myślę, że będą to taka samo tragiczne, jak i piękne momenty, bo oznaczające, że coś mi się w życiu naprawdę udało...


Odrobina zdjęć z uroczystości na fotoblogu:



1 komentarz:

  1. Wow, ciekaw jestem czy ceremonia się udała i atmosfery na niej.
    My też naszego Kubusia nie będziemy chrzcić ale z innych powodów, po prostu w chrześcijaństwie małe dzieci tego nie potrzebują. Chrześcijaństwo to zupełnie coś innego niż katolicyzm, nie ma w nim ani hierarchii ani religijności. Niektórzy nawet mówią że chrześcijaństwo oparte na biblii nie spełnia definicji religii. Katolicyzm to jakaś parodia, która ewoluowała jako narzenie polityczne to kontrolowania ludzi przez 2000 lat.

    OdpowiedzUsuń

TOP