sierpnia 09, 2015

Pożegnanie z BRZUCHEM


Jak nie pisałam to nie pisałam, a teraz drugi dzień z rzędu! Myślę, że pomału dociera do mnie, że to ostatnie wolne i spokojne dni w ciągu najbliższych kilku lat, które trzeba wykorzystać; że jeszcze tylko dwa weekendy, w które mogę się wyspać i coś sobie zaplanować; że TEN dzień jest już tak blisko... Że tak jak ta piękna bańka ze zdjęcia metaforycznie pęknie mój świat skrupulatnie budowany przez 31 lat, a dosłownie zniknie wielki bąbel, z którym od kilku miesięcy przemierzam moje nowe, nieznane życie... 

Przyszło to wszystko jakoś wyjątkowo szybko - jeszcze nie dawno walczyłam z szokiem dwóch kresek i próbowałam ogarnąć nową rzeczywistość; oglądałam pierwsze zdjęcie z USG; kupowałam pierwsze ubranko; planowałam remont... A teraz siedzę w wyremontowanym mieszkaniu przygotowanym w każdym calu na przyjęcie nowego członka rodziny; szafki i szuflady pękają w szwach w ubrankach, kosmetykach i dziwnych sprzętach, o których istnieniu nawet nie wiedziałam, a ja chodzę w koło macieju w tych samych sukienkach, bo w nic innego się już nie mieszczę.
Każda ciąża jest inna, ale myślę, że moja w tym całym szaleństwie i w porównaniu z tymi, które znam, była i jest nadal po prostu INNA. Póki więc mam jeszcze na to jakieś ostatki sił podsumuję te kilka miesięcy, w ciągu których spojrzałam na świat z zupełnie innej strony:

#CZUJĘ SIĘ ŚWIETNIE!

Tak od dłuższego czasu odpowiadałam na każde pytanie jak się czujesz?, które w mojej skromnej opinii jest najbardziej wkurzającym pytaniem, jakie można zadać kobiecie w ciąży. Bo trzeba mieć świadomość tego, że nie jesteś jedyna osobą, która to pytanie zadaje, ale piątą, dziesiątą, piętnastą dzisiejszego dnia! I wiadomo, że nie otrzymasz na to pytanie szczerej odpowiedzi, bo nikt nie będzie przez pół godziny opowiadać Ci o przedziwnych dolegliwościach, których - jeśli nie byłaś/eś w ciąży i tak nie zrozumiesz. A może jednak warto, bo wtedy nikt już tego pytania nie będzie chciał zadawać. No chyba, że mamy do czynienia z kobietami, które przechodzą ciążę jak lekką nadwagę i absolutnie nic im nie dolega. Ja niestety na taki luksus nie mogłam sobie pozwolić i doświadczyłam oraz doświadczam nadal chyba wszystkich możliwych dolegliwości ciążowych - od nudności przez trzy miesiące, migren pięciodniowych i ataków astmy, przez zdecydowanie za dużo kilogramów, infekcje i antybiotyki prawie przez całą ciąże, po nadmiar wody i obrzęki całego ciała przez ostatnich kilka miesięcy. Wiem, że są kobietki z zagrożonymi ciążami, leżące kilka miesięcy w szpitalu oraz takie, które mają zdecydowanie większe problemy zagrażające życiu - nie mniej moja ciąża uznana została za fizjologicznie poprawna i zdrową i w tej kategorii dolegliwości naprawdę mogły sobie dać spokój, a nie kumulować się wszystkie naraz i na dodatek do spisku wciągnąć temperaturę, która od kilku tygodni jest dla mnie po prostu zabójcza

# PRACA USZLACHETNIA

Nigdy przed nią nie uciekałam i odrobina pracoholizmu we mnie drzemie, jednak będąc w 37. tygodniu ciąży chciałabym już odrobinę sobie odpocząć. Co prawda, żeby nie było, mam aktualnie "wolny" weekend - pierwszy od 8 tygodni. Oczywiście prowadząc firmę nie ma możliwości korzystania z przywilejów L4 od 3. tygodnia ciąży i niestety nasze urzędnicze państwo ma tą kwestie głęboko gdzieś i zamierza przedsiębiorczym matkom jeszcze bardziej utrudnić życie, ale nie mam siły denerwować się tym tematem po raz kolejny... Co chwilę słyszę od kogoś, że za dużo pracuję, że powinnam odpocząć, że to jest czas dla mnie i powinnam się skupić, by przeżyć ten czas w wyjątkowy sposób. Całkiem fajne i mądre słowa, tylko kto mi mówi te rzeczy? Kobiety pracujące na etacie, które przez dwa lata nie muszą się niczym przejmować, bo pieniądze z L4 i zasiłku wpływają im regularnie na konto. Ja musiałam wyłożyć kolosalne dla mnie, w chwili obecnej, pieniądze by dostać jakikolwiek zasiłek macierzyński, L4 dostałam pierwsze i ostatnie w tym tygodniu, co oznacza, że pracowałam normalnie do 9. miesiąca ciąży bez żadnych pieniędzy z ZUSu i kiedy słyszę, porady na temat tego, jak to powinnam w ciąży odpoczywać od kogoś kto nigdy nie musiał się martwić o wypłaty pracowników i miesięczny czynsz za lokal to scyzoryk mi się w kieszeni otwiera. Muszę pracować cały czas, by firma funkcjonowała i na siebie zarabiała - choć oczywiście nie raz, nie dwa usłyszałam bardzo krzepiące słowa, że jak się dziecko urodzi to nie będzie to możliwe... A skąd ktoś może wiedzieć co jest, a co nie jest możliwe w moim życiu - według większości ludzi połowa rzeczy, które udało mi się dotąd zrobić była niemożliwa. Z pewnością nie jestem w tych rozgoryczeniach odosobniona, dlatego nie ma się co przejmować, jednak jeśli mogłabym dać dobrą radę dla tych właśnie "doradców" to dajcie ludzie spokój. Każdy żyje własnym życiem, większość ma na głowie sprawy i problemy, o których nigdy nie mieliście i pewnie nie będziecie mieć pojęcia, więc nie mówcie ludziom jak wy żylibyście na ich miejscu, bo życie każdy musi przeżyć po swojemu. I jeśli wy macie ochotę i możliwości przez 8 miesięcy czytać poradniki dla rodziców i kupować z niesamowitą pieczołowitością wyposażenie i firmowe ciuszki to cieszcie się z tego, bo nie wszyscy mają takie możliwości. I w czasie kiedy wy czytałyście kolejny artykuł o laktacji, ja musiałam planować strategię marketingową, łatać dziurę budżetową firmy, albo odgrzebywać się z dziesiątek faktur. I czy to oznacza, że moje dziecko będzie mniej szczęśliwe, a ja już na starcie będę nazwana wyrodną matką? Odpowiedź jest aż nadto oczywista, więc odpuście kobietki i poświęćcie ten czas "doradczy" na spędzenie go ze swoimi dzieciakami :)
Może trochę ostro, ale kumulowałam te "przemyślenia" przez wiele miesięcy i w końcu przyszedł czas, by się ich wyzbyć. Mimo że w większości przypadków i tak groch odbije się od ściany...


# UPRZEJMOŚĆ I EMPATIA TO BARDZO EGZOTYCZNE SŁOWA

Jak pisałam wcześniej zawieram tu kilka przemyśleń, których nie dostrzegałam nie będąc w ciąży. Teraz widzę, że w większości przypadków są to przemyślenia negatywne. Patrząc jednak na to obiektywnie nie wynika to ze stanu ciążowego, burzy hormonalnej, czy złego samopoczucia kobiety, tylko z nawyków społeczeństwa i ludzi, którzy takie sytuacje prowokują. Uprzejmość i empatia wobec kobiet kobiet w ciąży? PO CO? Przecież tyle kobiet jest w ciąży i było przez lata całe i wieki nawet, że kto by się tam nimi przejmował. Ustąpić miejsce w kolejce? Pomóc we włożeniu zakupów do samochodu? Przynieść coś do siedzenia? Pomóc podnieść coś ciężkiego z podłogi? W kolejce ustąpiło mi w sumie przez te miesiące może z 10 na 1000 osób; nigdy nikt nie zaproponował mi pomocy z włożeniem zakupów do auta, czy podniesienia czegokolwiek skądkolwiek. Wcześniej tego nie dostrzegałam, ale teraz wiem, że Polacy to wyjątkowo nieuprzejmy, żeby nie rzec często chamski naród. Albo być może wynika to z bezmyślności, choć chyba każdy widział w życiu jakąś ciężarną i każdy choć w małym stopniu powinien zdawać sobie sprawę co to znaczy dźwigać przez tyle miesięcy taki ciężar - co to znaczy dla kręgosłupa, stawów, układu krążenia, narządów wewnętrznych... że od 6, 7 miesiąca stanie jest nie tyle, że cholernie męczące to niebezpieczne dla takiej kobiety, że kiedy brzuch przesłania już pół świata schylenie się i podniesienie czegoś z podłogi jest po prostu niemożliwe. I nie ważne czy któraś z pań jest aktywna, czy dobrze się czuje - takie sytuacje są najnormalniej w świecie niebezpieczne i dla niej i dla dziecka. I mimo że mówi się, że ciąża to nie choroba, wierzcie mi, że gdyby normalni ludzie mieli takie dolegliwości to szpitale pękałyby w szwach. Dlatego jeśli widzicie kobietę w ciąży POMÓŻCIE jej, ustąpcie miejsca w kolejce, okażcie odrobinę UPRZEJMOŚCI i EMPATII. Was to nic nie kosztuje, a uwierzcie mi, że dla niej samo dotarcie do tego sklepu było niczym zdobycie Rysów, nie wspominając o fakcie ile zajęło jej to czasu...

# PRORODZINNOŚĆ - BO TAK

To BO TAK samo ciśnie się na usta. Bo co to znaczy polityka prorodzinna w tym kraju. Wspomniana wcześniej kwestia kobiet prowadzących firmy i kompletny brak zabezpieczenia finansowego i możliwości poświęcenia się wychowaniu dziecka? A może sławetne becikowe, które należy się tylko wybranej grupie społeczeństwa, bo jak "za dużo" zarabiasz to już nie? A może w polityce wszelakich firm, miast, urzędów...? Dla kobiety w zaawansowanej ciąży długie chodzenie jest naprawdę problematyczne - czy widzieliście gdziekolwiek przy sklepach, albo w miastach miejsca parkingowe dla kobiet w ciąży? Niepełnosprawność to nie jest, rodzina z dzieckiem jeszcze też nie, więc zapinkalaj kilkaset metrów, skoro w żadnej z tych kategorii nie jesteś. Z tego też powodu kobieta w ciąży, nie mogąc długo stać ani chodzić, często musi sobie gdzieś na moment odpocząć - czy wiecie ile ławek można znaleźć w sklepach, albo w miastach, na których można odpocząć? Bo, ja wiem - jak kot napłakał! I co w takiej sytuacji zrobić - jeśli jest jakieś miejsce na wysokości nóg to spoko, a jeśli nie? Na krawężniku, jak kiedyś, nie usiądziesz, bo będziesz wstawać pół godziny, o ile w ogóle się to uda, więc nie pozostaje nic innego jak pokonać swoje własne słabości i iść tak długo dopóki starczy ci sił, a później wzywać pomoc... Rzeczą jednak najbardziej uciążliwą jest chyba brak toalet. W 9. miesiącu trzeba z niej korzystać średnio co pół godziny, a czasem nawet częściej - aktualnie zanim gdziekolwiek pojadę analizuję w głowie to miejsce, czy będę miała gdzie skorzystać z toalety - bo jest to towar naprawdę deficytowy, a rozwiązań takiej sytuacji jakby niewiele.
Przykładów takich można mnożyć i mnożyć... jest to dla mnie całkowicie niezrozumiałe, ponieważ ciężarnych w naszym kraju jest naprawdę bardzo dużo, podobnie jak kobiet z dziećmi, które borykają się z bardzo podobnymi problemami. Skoro taki nacisk kładzie się na to, by społeczeństwo się rozmnażało, by miał kto "pracować" na nasze emerytury, by kobiety chciały mieć dzieci i miały możliwość się nimi zajmować - gdzie jest jakakolwiek zachęta ze strony państwa i społeczeństwa; gdzie jakaś pomoc, ustępstwa, czy jakiekolwiek udogodnienia? Wiadomo, że jeśli kogoś jakiś problem nie dotyczy to ma to gdzieś, a tak nie powinno być. Projektując wejście do lokalu powinniśmy myśleć, jak pokona je osoba niepełnosprawna, człowiek z wózkiem dziecięcym, albo starsza pani z laską. I to dotyczy wszystkiego, bo tak naprawdę najczęściej wystarczy jakaś pierdoła, by coś już było funkcjonalne i pomocne. Nie możemy zamykać się w schematach swojego aktualnego stanu, bo on zawsze może się kiedyś zmienić...

# CZAS NIESAMOWITOŚCI

Mimo niemałej goryczy i sytuacji, które pokazały mi nasze społeczeństwo, życie i pewne rozwiązania od strony, której lepiej nie poznawać; mimo zmęczenia, dolegliwości i pracy nieustannej, na pewno będę wspominać ten czas z wielkim sentymentem i niesamowitością. Jest to czas, kiedy kobieta staje się silniejsza niż kiedykolwiek - nie wyobrażam sobie podobnej sytuacji, kiedy człowiek musi zmierzyć się z tymi słabościami swojego organizmu i świata, nie mogąc się poddać i musząc z podniesioną głową i godnością iść dalej, dla wyższej idei i dla kogoś, kogo stworzyliśmy dla siebie i dla świata. Każda dolegliwość rekompensowana jest ruchami w najmniej oczekiwanym momencie, zdjęciem USG z zarysem twarzy, rączki, nogi; bijącym sercem podczas KTG; uchem Adama przy brzuchu... Nie ważne, czy to było planowane, wyczekiwane, czy przypadkowe - trzeba być bez serca, by takie rzeczy nie robiły wrażenia. Ale są to sprawy rozumiane tylko przez kobietę, która nosi tego małego człowieka pod sercem i która mimo wielu nieprzyjemnych sytuacji, mających miejsce podczas tych miesięcy, staje ponad to, bo wie, że jest to tak mało ważne w obliczu tego co czeka "po drugiej stronie" brzucha. 
Niesamowite okazują się też relacje i zaangażowanie rodziny, bliskich... To nie jest łatwy czas i życie z ciężarną naprawdę potrafi uprzykrzyć życie, jednak to właśnie pokazuje, kto mimo wszystko przy nas wytrwał, na kogo możemy liczyć, do czego zdolny jest ten nieszczęsny mąż, czy partner, by przetrwać ten czas z radością i pomocną dłonią. Niczego absolutnie nie mogę zarzucić mojej adamowej oazie spokoju, który dzielnie znosił każdą prośbę i zachciankę i myślę, że należy mu się z mojej strony wielki buziak dziękczynny - nie ważne, że to jego sprawka, jego dziecko i w zasadzie to nigdy nie doświadczy tylu "nieszczęść" co ja. Ale tak został urządzony ten świat i zdecydowanie spisał się na medal. Podobnie rodzinka, najbardziej zdecydowanie siostra, przyjaciele, botakowa ekipa... Wiem, że bywało ze mną ciężko, ale zawsze mogło być gorzej :) Dzięki Wam za cierpliwość - jesteście kochani i jak pojawi się Lilu to dopiero zobaczycie ;)

Nie mniej czas niesamowitości się kończy, pomału przygotowujemy się mentalnie do rozbicia mydlanej bańki i dotoczenia się do mety, tej nadal dla mnie, niespodziewanej sytuacji. Korzystając z wolnego, słonecznego i niestety nienormalnie upalnego dnia - poświęciliśmy czas na zrobienie pierwszej i ostatniej ciążowej sesji - miała być profesjonalna, przez Wojtka Brodatego zaplanowana, niestety nie udało nam się zgadać, a czas, moje siły i gabaryty już na to nie pozwalają - wybacz Wojtek, strasznie mi przykro :(
Ale kilka koźlikowych zdjęć udało się zrobić - chwila na Festiwalu z bańkami i honorową Lilową ciocią i chwila w parku z tatusiem i piesełem. 
Na zdjęcie tytułowe z bańką nie mogę się napatrzeć, ale na swoje ulubione ciążowe, które kiedyś włożę do ramki, nie mogę się zdecydować... jakieś pomysły?











Temat ciążowy definitywnie zakończony - przez następne dwa tygodnie, jeśli coś się pojawi, to z zupełnie innej życiowej sfery, a po tym czasie trzymajcie kciuki, byśmy wraz z Lilą całe i zdrowe czym prędzej wróciły do życia :)


Więcej zdjęć z sesji znajdziecie TUTAJ ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP