Upał ostatnich tygodni całkowicie wypocił ze mnie siły i chęci do czegokolwiek, nawet do pisania. Smutne to, ale prawdziwe - 8. a aktualnie 9. miesiąc ciąży przy 35 stopniach naszego "umiarkowanego" klimatu to jedna z tych rzeczy, której raczej nikomu bym nie polecała :/ Nie mniej jakiś czas temu, bo niestety nie byłam w stanie napisać o tym na bieżąco, spotkała mnie przemiła uroczystość przygotowana z takimi detalami i precyzją, że nie mogłabym o niej nie napisać...
A mowa o dość, jak się okazuje, kontrowersyjnej imprezie, która jak większość tego typu, nieznanych wcześniej w Polsce imprez, przywędrowała do nas zza oceanu. Sama raczej dość sceptycznie na tego typu aktywności się zapatrywałam, ale każda okazja do pozytywnego spędzenia czasu, jeszcze na dodatek w towarzystwie bliskich osób, jest czymś dobrym, więc jaki sens, żeby z tego rezygnować. Założenie imprezy jest proste - świętujemy ostatnie, spokojne dni przyszłej mamy, której za parę tygodni życie wywróci się do góry nogami. Niektórzy po prostu organizują małe przyjęcie, inni ubierają spotkanie w poważne przygotowania i obranie tematu przewodniego, a jeszcze inni uważają, że to głupoty i zamiast miło spędzić czas pozostają "ponad to".
# MAGICZNE
Moje przyjęcie było takie bez dwóch zdań... A motywem przewodnim nie mogło być nic innego jak bohater moich ukochanych książek z życia nastoletniego - Harry Potter. Jak tylko książka pojawiła się w Polsce pochłonęłam ją w jeden wieczór - później było już tylko oczekiwanie z niecierpliwością na kolejną cześć, stanie w kolejkach w noce premiery do małych klimatycznych księgarni, dwa dni na przeczytanie i kolejne miesiące oczekiwań. Kiedy zaczęto ją ekranizować to samo dotyczyło filmów, które wraz z ostatnią częścią zakończyły pewien młodzieńczy rozdział w moim życiu. Nie mniej uwielbiam tą serię, jej bohaterów i klimat do teraz, ponieważ zawsze wprowadzają mnie w magiczny świat daleki od tego rzeczywistego. W zasadzie od początku zwiedzałyśmy ten świat razem z siostrą, obie mając na tym punkcie małego świra, dlatego nikt nie mógł wymyślić klimatu tego przyjęcia lepiej niż ona. Nasz wspólny magiczny świat, po którym z pewnością będziemy wędrować wraz z małą Lilu, przez którą cały ten ambaras miał miejsce.
Nie będę zbyt wiele w tym temacie pisywać, ponieważ zdecydowanie więcej powiedzą obrazy, jednak za nim to nastąpi chciałam za ten wyjątkowy wieczór podziękować mojej szalonej, kochanej i jakże harrypotterowo-zakręconej Joannie (siostrze :)), towarzyszkom, które ją w tym wspierały (Domce, Pauli i Marysi) i oczywiście wszystkim kochanym Paniom, które się pojawiły oraz tym, które chciały przybyć, ale nie mogły. Dekoracje były cudowne, jedzonko przepyszne, a wieczór przemiły i niezapomniany... DZIĘKUJĘ :)
DOSTANIE SIĘ NA PRZYJĘCIE WCALE NIE BYŁO TAKIE PROSTE...
TRZEBA BYŁO UDAĆ SIĘ NA PERON 9 i 3/4
I PRZEJŚĆ PRZEZ MAGICZNĄ ŚCIANĘ
ODNALEŹĆ ODPOWIEDNIĄ DROGĘ...
BY DOTRZEĆ DO STOŁU Z MAGICZNĄ ZASTAWĄ
I LEWITUJĄCYMI KLUCZAMI
O PRZYJĘCIU PISANO NAWET W "PROROKU CODZIENNYM"
BO BYŁO O CZYM...
MAGICZNE POTRAWY
SOWY
MANDRAGORY
LATAJĄCE MIOTŁY
CHATKA HAGRIDA
TORT URODZINOWY PROSTO Z PLANU FILMOWEGO
I INNE MAGICZNE PYSZNOŚCI
TRZEBA WIĘC BYŁO ROZPOCZĄĆ BIESIADOWANIE
NIE MOGŁO ZABRAKNĄĆ I SAMEGO HARREGO POTTERA
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za kawał wspaniałego przyjęcia: Dominice za projekty graficzne i produkcję "Proroka Codziennego", Pauli za pyszny "rozdeptany" tort, Marysi za puchary i elementy scenografii, mamie za przepyszne MiniPizze Gryfonów i inne smakowitości, wszystkim za prezenty i miłe towarzystwo i oczywiście mojej kochanej siostrze za niesamowite dekoracje, zaplanowanie całości i mnóstwo pracy przy dopilnowaniu każdego szczegółu
JESTEŚCIE WIELKIE KOBIETKI :)
Jeśli o czymś nie wiem też dziękuję i do następnego razu...
Ps. Szykuje się za niedługo ekipa tworząca takie przyjęcia profesjonalnie i na zamówienie, ale o tym będę informować na bieżąco ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz