czerwca 26, 2015

Marzenia ściętej głowy
Czyli 9 tęsknot kobiety w 8. miesiącu ciąży



Podróż dokoła świata, domek nad szumiącym oceanem, czerwony Garbus... ha, dobre :) o takich wybujałych rzeczach myślą i marzą normalni ludzie, ale - jak się okazuje - kobiety w ciąży normalne nie są i tęsknią za zupełnie innymi rzeczami. I są to sprawy tak bardzo prozaiczne, że wydaje się aż nieprawdopodobne, żeby człowiek mógł bez nich żyć. A jednak...



1. UBRAĆ BUTY

Nie lacie, klapki, czy dwa rozmiary za duże płócienne espadryle! Nawet już nie muszą być to szpilki, czy coś eleganckiego. Ale po prostu BUTY: trampki, adidasy, sandały, baleriny... Niby prosta sprawa powiecie - niestety w sytuacji, kiedy takiej właśnie oczywistej czynności chcecie dokonać na drodze stają wam przeszkody nie do pokonania:

1) brak kompatybilności buta ze stopą - buty, które dotychczas pasowały jak ulał nagle okazują się za małe, za krótkie, za wąskie i w ogóle jakby należały przez cały ten czas do kogoś innego. Jak to możliwe, żeby but, w którym parę miesięcy wcześniej biegałam całymi dniami teraz dawał się włożyć do pół stopy i na tym koniec. Wielka Stopa nie opuszcza mnie nawet na krok i czuje się kompatybilnie tylko ze starym poczciwym laciem

2) sięgnąć Mont Everestu - a wcale nie jest to daleko... kiedy już się udało wcisnąć kawałek stopy do trampka po wcześniejszym rozwleczeniu do granic możliwości trzymetrowych sznurówek na horyzoncie pojawia się szczyt, niemożliwy do zdobycia przez laika. Ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych, zawsze o tym wiedziałam - naciągam więc, niemal wyrywając ze stawu, do granic możliwości rękę, by pokonawszy ruchem boczno-posuwistym górę z potomkiem w środku zasłaniającą wszechświat, sięgnąć koniuszkami palców kawałka owego trampka, którego trzeba teraz wcisnąć w całości na stopę. Wyobraźcie sobie kilkudziesięciu kilogramową bulwę przyrośnięta na stałe w samym środku waszego ciała, niepozwalającą na wykonanie skłonu głębszego niż 45 stopni... teraz już wiecie o co chodzi.

Zwykła, prozaiczna czynność, którą od dziecka każdy wykonuje - ubranie butów - staje się w 8. miesiącu ciąży zadaniem niemal awykonalnym lub wymagającym niemal akrobatycznej, półgodzinnej gimnastyki. Dlatego stałam się tego lata wyjątkowym miłośnikiem klapków zwanych pieszczotliwie laciami - i to też nie takimi zwykłymi tylko wyprofilowanymi idealnie coby stopy obciążone nadprogramowymi kilogramami jak najwięcej odciążyć.


2. POŁOŻYĆ SIĘ NA BRZUCHU

Spanie w zaawansowanej ciąży to sama "przyjemność". Pół godziny w pozycji zalecanej i najzdrowszej, czyli lewym boczku z otulającym i dbającym o kręgosłup rogalem; 10 minut obracania się siłami wielorybimi na bok prawy, który po pół godzinie przestaje już być wygodny, a i kręgosłup i bioderka zaczynają boleć, więc chwila wytchnienia dla układu kostno-stawowego na plecach z rogalem pod kręgosłupem; w tej pozycji pół godziny nie wytrzymamy, a i nie zdrowo dla potomka, więc zaczynamy procedury turlania się z boku na bok od początku... i tak całą noc. 
Przed ciążą moją najczęściej "używaną" do spania pozycją zdecydowanie była właśnie ta na brzuchu. Nie korzystam z niej w zasadzie od początku ciąży, bo nawet jeśli jeszcze się dało, wydawało mi się to zupełnie niewskazane, ale dawno o niczym nie marzyłam tak bardzo jak właśnie o położeniu się na brzuchu, o odciążeniu choć na moment kręgosłupa i ponaciąganiu zmęczonych stawów. Jeszcze niedawno mogłam ponaciągać się i odciążyć nieco na piłce bobatowskiej, ale na tym etapie nie jest to już zalecane - pozostaje jedynie basen, na który niestety nie mogę być codziennie.
Szczerze współczuję panom z tzw. mięśniem piwnym, których brzuchole nie znikają po 9 miesiącach - dla mnie jednak brak możliwości leżenia na brzuchu przez tak długi okres czasu jest jednym z najgorszych doświadczeń i determinuje mnie to bardzo, by w przyszłości sobie takiego długoterminowego nie wyhodować.


3. ZAŁOŻYĆ SKARPETKI

Tudzież zrobić własnoręcznie pedicure, o depilacji, a nawet umyciu stóp nie wspominając. Żeby nie było wszystkie te czynności wykonuję, ale na każdą z nich, normalnie wykonywaną w kilka sekund, potrzebuję ok. 15 minut. A kiedy przyszło mi ostatnio, ze względu na niepogodę, ubrać skarpetki, a następnie rzeczone wcześniej trampki, to po tej czynności nie miałam już siły wychodzić z domu. Można powiedzieć, że przecież tyle ludzi żyje z brzuchami i jakoś sobie radzi - owszem, tylko ci ktosie nie mają w pozycji stojącej, czy leżącej zmiażdżonych wszystkich narządów wewnętrznych, po krótkim nacisku na brzuch nie odczuwają przez pół nocy zgagi, która nie pozwala im zasnąć, a co najgorsze nie żyją ze świadomością, że schylając się do włożenia skarpetki być może właśnie zgniatają swojemu dziecku głowę i kto wie, czy też nie mózg! Jakby na to nie patrzeć dostanie się ręką do swoich stóp, bez względu na to z której strony nie jest łatwe...


4. IŚĆ ŻWAWYM KROKIEM

Jeszcze nie tak dawno nawet sama się sobie dziwiłam, że tak sprawnie pokonuje w ciąży ten świat. I tak z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień pokonywałam go coraz wolniej i wolniej krokiem posuwisto-posuwistym, chodem toczącym niczym bańka-wstańka dochodząc do etapu, gdzie z kanapy do łazienki idę tyle co wcześniej z mieszkania do sklepu na przeciwko. O schodach już nie wspomnę... tęskno mi bardzo za żwawym i energicznym pokonywaniem świata. W takim tempie to niemalże można zasnąć po drodze! Toczę się więc tak z prędkością światła, toczyć się jeszcze będę dwa miesiące i czekam z niecierpliwością na stan, kiedy moja życiowa prędkość wróci na dawne szybkie tory - a z Lilu pod pachą to dopiero będzie prędkość...


5. PODNIEŚĆ TO CO SPADŁO

To dopiero jest wyzwanie! W życiu by mi do głowy nie przyszło, że ta czynność może być tak męcząca lub wręcz niewykonalna. W zasadzie to schylenie się tak po prostu z pozycji stojącej do podłogi jest praktycznie niemożliwe do wykonania i trzeba posiłkować się przysiadem, który wbrew pozorom przy takim obciążeniu nie jest zbyt wskazany dla kolan. Zwłaszcza moich... Często pozostawiam więc rzeczy bez których mogę się w danej chwili obejść, tam gdzie postanowiły upaść, w oczekiwaniu na ratunek. Niestety są sytuacje, kiedy podniesienie konieczne jest tu i teraz i wtedy zaczyna się kolejny sport wyczynowy, po którym czuję się niczym maratończyk na mecie.


6. WSTAĆ Z ŁÓŻKA

...kanapy lub innych przybytków o powierzchni większej niż mój tyłek. Wstanie z krzesła, czy ławki to pestka, ponieważ trzeba się po prostu podnieść - no dobra nie taka pestKa. Ale z łóżka lub kanapy, gdzie siedzi się wygodnie, trzeba się sturlać, doczołgać do krawędzi lub zostać wyciągniętym. Miły relaks lub odpoczynek, który najczęściej konieczny jest do przerwania napierającym na pęcherz bobasem, kończy się walką o przetrwanie w drodze z łóżka/kanapy na skraj łączący się z podłogą i pozwalający nam uwolnić swoje zmęczone ciało od pozycji siedzącej w celu dotarcia do toalety, tudzież lodówki po coś do picia i powrót w czeluści kanapowo-łóżkowego potwora, w którym spędzimy góra pół godziny do powtórzenia procedur.

7. UBRAĆ SIĘ SPONTANICZNIE

Tylko tak naprawdę się ubrać, w to co mam ochotę, nawet nieodpowiednio do okazji, ale sprawiając, że człowiek czuje się właśnie tak jak powinien, by osiągnąć w danym dniu to co sobie postanowił... ach, rozmarzyłam się trochę... Teraz zerkam rano na termometr i aurę za oknem, by wiedzieć, czy to dzień na sukienkę (o chwała ci za to), czy na spodnie (to już gorzej). Sięgam po bezuciskową bieliznę, jeśli to dzień na sukienkę to gwarantuje to wygodę i swobodę, jeśli na spodnie (oczywiście wielkie i luźne) to wymaga to małego problemu z ich ubraniem i niestety choćby nie wiem jak wygodne zawsze odrobinę będą brzuchol od spodu uciskać przy siedzeniu. Niestety, kryteria, którymi kieruję sie ubierając rano to wygoda, wygoda i jeszcze raz wygoda. I niestety ciuchy, które wcześniej zdecydowanie były wygodne (bo zawsze było to ważne) teraz o dziwo są niewygodne jak cholera - pomijając fakt, że w większość się nie mieszczę :(


8. ZAŁOŻYĆ NOGĘ NA NOGĘ

Ciekawa to jest tęsknota, którą uświadomiłam sobie niedawno ubierając się na ślub. Na tyle na ile było to możliwe w tym stanie "wystrojona" siadłam na kanapie w oczekiwaniu na Adama. Traf chciał, że naprzeciwko mamy wielkie lustro, w którym chcąc nie chcąc się człowiek widzi, i co? I siedzę w tej sukience, w makijażu i tradycyjnym w tym miesiącu ciążowym rozkroku. Nie no, wygląda to przecież strasznie! Siadam więc z gracją z nogą na nogę prawie spadając niczym jajko z kanapy i czując niestety ucisk bardzo nieprzyjemny na brzuch. No to może druga noga, albo trochę bardziej na boczku... Dupa nie na boczku i rozkrok, a nie gracja. Niestety suknia, sukienka, długa czy krótka brzuch zawsze w centrum uwagi, a cała reszta musi się dopasować.


9. POZBYĆ SIĘ HORMONÓW

Pierwsza tęsknota nie wynikająca z ciążowej "ułomności" ciała, choć w zasadzie to trochę tak. Hormony rządzą naszymi ciałami w sposób tak perfidny, czasem i bezczelny, że aż trudno w to uwierzyć. Widziałam to dokładnie z naszym Gackiem, który cierpi na niedoczynność tarczycy i wystarczy, że dwa dni nie dostanie leków i z ADHD zmienia się w mgnieniu oka w największego psiego desperata z miną wiecznego nieszczęśnika. Ciąża rządzi się pod tym względem swoimi prawami i już pomału zaczynam mieć dość tego aspektu. Raz wstaję pełna życia i wigoru do walki o lepszy świat, innym razem leżę cały dzień, bo nie mam siły, woli ani ochoty, by robić cokolwiek, innym razem mam ochotę zabić każdego kto do mnie zadzwoni, a chwilę później płaczę na reklamie, albo serialowym tasiemcu. I chyba faktycznie w ciąży zmniejsza się mózg, bo mój brak koncentracji, zaburzenia pamięci, czy roztrzepanie przechodzi już samo siebie. Tęsknię więc bardzo za swoją, może nie do końca unormowaną i normalną osobowością, ale jednak bardziej przewidywalną i możliwą do ogarnięcia. Po porodzie jest podobno równie nieciekawie, więc strach się bać...



Jak widać tęsknoty kobiety w ciąży są zgoła odmienne od tych, które miewa "normalny" człowiek. Oczywiście nie wszystkie ciężarówki mają takie właśnie, a niektóre pewnie zastanawiają się o co mi chodzi. Spotkałam się ostatnio z koleżanką, która rodzi za tydzień i nie dotknęły ją żadne ciążowe dolegliwości, wygląda świeżo i kwitnąco i brzuch ma mniejszy ode mnie, mimo że ja mam jeszcze dwa miesiące. Podejrzewam, więc że jej tęsknoty są nieco inne, choć część z nich niestety nie ominie żadnej ciężarnej... Po coś jednak życie doświadcza nas w ten sposób, więc na pewno po porodzie będę bardziej doceniać te normalne, codzienne codzienności, które dotychczas przyjmowałam jako prawdę objawioną. Apeluję również do wszystkich przyszłych tatusiów, by uzbroili się na te 9 miesięcy ciąży ich kobietkek w cierpliwość, wyrozumiałość i taką zwyczajną mądrość, dla której będzie oczywiste, że w tych ostatnich miesiącach one naprawdę potrzebują waszej pomocy - zarówno tej duchowej, jak i fizycznej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP