kwietnia 03, 2015

W miniaturze...



Park Miniatur - dla wielu kiczowata rozrywka dla mas, dla mnie magiczny świat w miniaturze, misternie stworzony przez wiele dłoni cierpliwych artystów. Każdy z nas był kiedyś mały, oglądając świat z zupełnie innej perspektywy. Kto z nas nie wierzył w krasnoludki, żyjące gdzieś w równoległym świecie obok nas, licząc na to, że kiedyś wyjdą i zamieszkają w domku dla lalek, albo przejadą się polonezem na zdalne sterowanie. Kto z Was nie budował małych światów z klocków lego, czy NRD-owskich drewnianych zagród. Szczytem marzeń były kolejki z pociągami ciągnące się metrami w miniaturowych miastach z mikro pasażerami, konduktorami, maszynistami...
Dziewczynki marzyły o piętrowych domkach dla lalek z miniaturową zastawą, toaletą, wyposażoną kuchnią... Świat naszego dzieciństwa był zgoła odmienny od tego, który teraz prezentujemy naszym dzieciom - było w nim więcej prostoty, więcej radości z rzeczy błahych, więcej kreatywności. Dla dzisiejszych dzieciaków taki  park miniatur to po prostu park miniatur - dla mnie, dziecka PRLu, cieszącego się z kolorowej okładki zeszytu do pierwszej klasy i zbierającej karteczki z notesików, to z jednej strony magiczny świat, w którym zaczyna pracować dziecinna wyobraźnia, a z drugiej niesamowicie misterna praca ludzkich rąk. Tak jak my kiedyś budowaliśmy sobie małe światy, tak tutaj, pewnie nie dla zabawy, a dla większej idei, buduje się takie miniaturowe budowle.
Niesamowity jest każdy detal, tak szczegółowo dopracowany, że wygląda jakby ktoś jakimś zaklęciem po prostu zmniejszył ten oryginał i przeniósł tutaj.
Nie zachęcam, bo każdy ma prawo do własnych opinii, ale gdyby ktoś się zdecydował to wstęp do takich miejsc kosztuje ok. 10-15 zł, do tego, można wchodzić z piesesełami i jest również możliwość spożycia wśród małych alternatywnych światów pysznego ciacha i kawy.
Więcej już nie piszę, bo pokażą to zdjęcia - ponieważ wlazłam z aparatem niemal w każdą budowlę, szukając dobrego kadru, niejednokrotnie w bardzo przedziwnych i nienaturalnych pozycjach (co w ciąży nie było doprawdy łatwe). Byłam po tej wycieczce brudna, obdarta, padająca ze zmęczenia, ale szczęśliwa, że udało mi się choć trochę świata małych człowieczków z dzieciństwa przynieść do domu w aparacie ;) Bo tak naprawdę nigdy nie przestajemy być dziećmi...




















Sprawy techniczne: teoretycznie, żeby robić dobre zdjęcia nie jest potrzebny dobry sprzęt i taka jest prawda - drogi sprzęt nie zrobi z nas fotografów, dlatego jeśli zaczynacie zabawę z fotografią szkoda pieniędzy na kosmiczny sprzęt. Jeśli jednak zaczyna się to robić pasja na poważnie, dobry sprzęt daje nam w zasadzie nieograniczone możliwości.
Kilka lat temu zakupiliśmy naszą pierwszą lustrzankę Nikon D3000 - bardzo prosty, jak na lustrzankę aparat + standardowy nikkorowski, dość kiepski obiektyw 18-105 mm ze zmiennym światłem f/3,5-5,6. Robiliśmy nim zdjęcia wszędzie, w każdych okolicznościach przez kilka dobrych lat. Niestety jak wszystko, pomału zaczynał robić coraz gorsze zdjęcia, matryca była już dość wyeksploatowana, a szumy trzeba było usuwać z każdego zdjęcia. Konieczna, więc była wymiana. Bez wielkich szaleństw (bo profesjonalnie się tym przecież nie zajmujemy) zakupiliśmy Nikona D7100, jednak (co najważniejsze) postanowiliśmy zainwestować w obiektywy - ponieważ to jest w fotografii najważniejsze - mając kiepskie body, a dobry obiektyw zrobimy świetnie zdjęcie, odwrotnie, niestety to nie działa.
Do robienia  zdjęć tak małych przedmiotów, jak powyżej najlepiej używać obiektywu makro, którego niestety jeszcze się nie dorobiliśmy. Zdjęcia, te powyżej zostały zrobione obiektywem Sigma 18-35mm ze stałym światłem f/1,8 - kocham ten obiektyw! ma tak niesamowitą głębię ostrości, że dla mnie każde zdjęcie jest mega. Oczywiście bardzo ważne są kwestie ustawień manualnych, których cały czas się uczę ;) gdybyście jednak chcieli nauczyć się robić naprawdę dobre zdjęcia, z czystym sumieniem polecam Wojtka z Brodatego Studia - świetny, zakręcony na punkcie fotografii chłopak, który prowadzi w BOTAKu dość regularnie warsztaty i bardzo dobrze uczy "tajników techników" fotografii.
Nie wiem, jak w innych lustrzankach, ale Nikony, a nawet mój kompaktowy Samsung, mają w swoich wewnętrznych opcjach edytor zdjęć i jedną z funkcji jest miniatura - robiąc normalne zdjęcia, w normalnym świecie i używając tej funkcji, wychodzi efekt taki, jak na zdjęciach z parku miniatur, a czasem jeszcze lepszy.
Fotografia to świetna, choć bardzo czasochłonna i niestety kosztowna zabawa, ale jak już się wciągnięcie to nie ma odwrotu. Nie żałuję jednak żadnego wydanego na ten cel grosza i zdecydowanie polecam Wam tą zabawę - praktyka czyni mistrza i na naukę nigdy nie jest za późno, dlatego ćwiczcie, dokształcajcie się i róbcie świetne zdjęcia, bo niestety zbyt wielu "profesjonalnych" fotografów niszczy tę piękną sztukę, robiąc to tylko dla pieniędzy...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP