kwietnia 16, 2015

Katowice nocą
Magia, której nie widać za dnia


"Cudze chwalicie, swego nie znacie" - powiedzenie wiecznie żywe i jakże aktualne. Jeździmy po całym świcie, nie znając uroków i wartości naszych rodzimych stron. Zawsze staram się, kiedy tylko mogę, planować wojaże po Polsce, w miejsca, które niczym nie ujmują, a niejednokrotnie nawet przewyższają wartością klasyki za granicą. Na Śląsku się urodziłam i on po prostu zawsze był, taki a nie inny, ni to rewelacyjny, ni to do bani, po prostu... moja własna przestrzeń, którą znam jak własną kieszeń. I tu niestety się myliłam - dopiero od jakiegoś czasu zaczęłam patrzeć na pewne miejsca, tak jak patrzą ludzie przyjeżdżający tutaj skądś. Bo przecież my również mamy miejsca, które naprawdę warto zobaczyć...
Jakiś czas temu, pod koniec zeszłego lata, pierwszy raz wybraliśmy się do Katowic z aparatem. Czemu tak późno? Nie wiem, ale wiem, że czas zacząć projekt Śląsk w obiektywie i zaczynam go właśnie od nocnych Katowic. Zawsze przejeżdża się lub przebiega te miejsca w pośpiechu, nie zwracając uwagi rzeczy, przy których naprawdę warto przystanąć. Kiedy rozmawiałam z osobami nieznającymi Śląska, coś o nim słyszącymi lub będącymi tu raz czy dwa, zawsze pojawiały się trzy pytania:

1) Czy Śląsk faktycznie pokryty jest kurzem i szarą powłoką? W pierwszym momencie nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, bo skąd takie pytanie?! Jak się okazuje większość Polaków, żyje w przeświadczeniu, że Śląsk ze względu na kopalnie, huty i ogólnie okręg przemysłowy pokryty jest kurzem i dymem z przemysłowych kominów. Ciężko było mi przekonać tych ludzi, ze to jest totalne bzdura; że jesteśmy w pierwszej, bodajże piątce; najbardziej zielonych miast w kraju; że większy smog i zanieczyszczenia są w Krakowie i że te kopalnie i huty to pomału odchodzą w zapomnienie (niestety)

2) O co chodzi z tym Sosnowcem? To, przyznam szczerze, mnie zdumiało. Skąd mieszkańcy Gdańska wiedzą o stereotypowym konflikcie między Śląskiem, a Zagłębiem, tudzież reprezentantem Sosnowcem. Każdy mieszkaniec Śląska konflikt ten zna, skąd on się wziął - nie mam pojęcia i każdy, choćby nie chciał, zostaje w niego wciągnięty. Historycznie ma to uzasadnienie w tzw. Trójkącie Trzech Cesarzy, gdzie od III Rozbioru Polski stykały się tam granice Prus, Austro-Węgier i i Imperium Rosyjskiego. "Tam" to znaczy na ówczesnych terenach Mysłowic i Sosnowca (wcześniej jeszcze Jaworzna), gdzie granice biegły i biegną nadal rzekami Białą Przemszą, Czarną Przemszą i po prostu Przemszą.
Wydaje mi się, że pomału temat ten staje się tematem żartów i rzewna nienawiść odeszła w niepamięć, ale mogę się mylić. Sama mam sporą cześć rodziny z Zagłębia i jestem nawet tzw, krojcokiem, tudzież basztardem, czyli człekiem półkrwi :) Jeden rodzic ze Śląska, drugi z Zagłębia - wśród rodowitych Ślązaków pojawiają się z tym często problemy, ale jakoś udało mi się przetrwać ;)

3) Co jest z tymi waszymi miastami, które tak naprawdę jest jednym?! Jeśli ktoś był kiedyś na Śląsku jest to pierwszy zarzut i wielkie zdziwienie, bo tak naprawdę Aglomeracja Śląska składa się z około 20 miast (bo dokładnie nie pamiętam :/), będących w ścisłym sąsiedztwie, co oznacza, że jadąc np. od Dąbrowy Górniczej do Gliwic przejeżdża się przez 8 miast i tak naprawdę nie widać między nimi granic, ponieważ jedzie się z centrum do centrum. Może to wprowadzać mały chaos osobom, które są tutaj pierwszy raz, ale dla Ślązaków to akurat jest jak najbardziej naturalne. Podobna sytuacja ma miejsce chyba tylko w jeszcze jednym miejscu w Polsce, mianowicie w Trójmieście - tylko, że tam są trzy miasta (Gdańsk, Gdynia i Sopot), a u nas jest ich 20!:
- część historycznie Śląska: Katowice, Mysłowice, Chorzów, Bytom, Piekary Śląskie, Świętochłowice, Siemianowice Śląskie, Ruda Śląska, Zabrze, Tychy, Gliwice, Knurów, Mikołów, Bieruń, Lędziny, Imielin
- cześć historycznie Zagłębia: Sosnowiec, Będzin, Czeladź, Dąbrowa Górnicza, Wojkowice
- i należące kiedyś do Małopolski: Jaworzno
Nawet mieszkając tu od dziecka można czasem stracić rachubę w jakim mieście się człowiek znajduje, ale wszystko jest do ogarnięcia :)

Tak, w skrócie, jesteśmy postrzegani w Polsce. Ale nie ulega wątpliwości, że Śląsk i same Katowice przeszły ogromną zmianę i zrobiły krok milowy do przody, jeśli chodzi o rozwój, kulturę, architekturę, infrastrukturę. Porównując je z Katowicami sprzed 10 lat, to jest to niebo a ziemia! Imprezy plenerowe, festiwale, koncerty, spotkania - tutaj naprawdę wiele się dzieje. Przez przebudowy, które spędzały kierowcom sen z powiek jesteśmy najmniej zakorkowanym miastem wojewódzkim, a parki i tereny zachęcają do aktywnego spędzania wolnego czasu. Oczywiście zawsze znajdą się krytykanci, którzy uważają, ze wszystko jest do dupy - może nie wszystko jest idealne, ale jest naprawdę dobrze, Wiadomo, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, ale ja jestem tu i jest ok.
Cykl śląski zaczynam od Katowic nocą - kiedyś podobno to miasto było nazywane Miastem Neonów, dlatego też skupiliśmy się na zabawie światłem, którego za dnia nie widać.


neon ze starego Dworca PKP

Galeria Katowicka przy Dworcu PKP

Galeria Katowicka przy Dworcu PKP

Galeria Katowicka przy Dworcu PKP

neon kultowego kina Światowid

ul. 3-go Maja

ul. 3-go Maja

Galeria Sztuki Współczesnej

Spodek, pomnik Powstańców Śląskich i biurowiec
 (do wyburzenia)

zabawy światłem :)

zabawy światłem :)

Spodek

pomnik Powstańców Śląskich

logo Katowic

Rondo Sztuki

zabawy światłem :)

imprezowa ul. Mariacka

imprezowa ul. Mariacka

nowy Dworzec PKP z zachowanymi 
elementami starego (architektura kielichowa)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP